Napisane przez  rn
20
Lut
2003

Odpowiedź na spowiedź

Nasz dwugłos po przeczytaniu na łamach "GN" "spowiedzi" pana Andrzeja Ryla zawartej w płatnym artykule z racji kandydowania do rady powiatu.

   Każda spowiedź kojarzy się ze wzbudzeniem w sobie żalu, szczera skruchą i obiecaniem poprawy. W artykule Pana Andrzeja Ryla trudno dopatrzeć się jakichkolwiek oznak spowiedzi. Petent głosi pochwałę swojej wielkości i osiągnięć, gdy dane Mu było pełnić kolejne funkcje zawodowe i społeczne w naszej gminie.
   Gratulujemy Panu dobrego samopoczucia i samozadowolenia. Mamy jednak poważne wątpliwości, czy skądinąd piękna dewiza życiowa "po owocach ich poznacie" rzeczywiście była udziałem Pańskich działań i dokonań zawodowych w Nałęczowie. Czy nie przypisał Pan sobie sukcesów wielu grup działaczy i pracowników firm i instytucji z terenu gminy. Jak widać bez Pana udziału miasto i gmina istnieje, rozwija się, firmy i instytucje nie poupadały, a nawet maja się zdecydowanie lepiej.
   Spójrzmy obiektywnie i szczerze na lata 1990-1998, kiedy był Pan prezesem Gminnej Spółdzielni i później Nałęczowskiej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej.

   Owoce z tego okresu dla Spółdzielni, zwłaszcza w latach 1993-1998 okazały się bardzo gorzkie, co w konsekwencji doprowadziło w roku 1998 do podjęcia uchwały Rady Nadzorczej o odwołaniu Pana z funkcji prezesa zarządu. Szkoda tylko, że tak późno dokonano weryfikacji Pana umiejętności i kwalifikacji. Nie możemy się zgodzić z zawartymi w tym artykule, fałszywymi ocenami dotyczącymi byłych i obecnych działaczy i pracowników Spółdzielni, jak również z nieprawdziwymi opiniami o działalności gospodarczej i finansowej w momencie powierzenia Panu funkcji prezesa i w dniu odwołania ze stanowiska.
   Nie jest prawdą, że w roku 1990 Gminna Spółdzielnia była w fatalnej sytuacji gospodarczej. Natomiast jest faktem, że w 1998 roku zostawił Pan Spółdzielnię w takim stanie, że zapewne każdy sąd przyjąłby i zatwierdził wniosek o upadłość.
   Łatwo porównać rok 1990 i 1998 analizując bilanse z tych lat. Weźmy pod uwagę istotne elementy bilansu:
- fundusz zasobowy w roku 1990 był osiem razy wyższy od zobowiązań, natomiast w roku 1998 zobowiązania trzykrotnie przewyższały fundusz zasobowy
- same zobowiązania w ciągu siedmiu lat wzrosły czternastokrotnie, podczas gdy fundusz zasobowy zmalał o połowę
- należności nieściągalne wzrosły trzykrotnie
- dodatni wynik finansowy w latach 1990-1992 to kwoty w granicach kilku tysięcy złotych, natomiast straty w latach 1993-1998 to kilkaset tysięcy złotych co roku.

   Lata 1993-1998 Pańskiego zarządzania Spółdzielnią, to swoista improwizacja działań, wadliwa organizacja pracy, marnotrawstwo, nieskuteczne programy naprawcze i rozwiązania organizacyjne, złe wykorzystanie zaciągniętych kredytów, pogłębiające się straty w poszczególnych działalnościach, narastające sukcesywnie ujemne wyniki finansowe. Łączna wielkość strat w tych latach zamknęła się kwotą ok. 2 800 000 zł.
   Generowane cały czas straty powodowały konieczność zwiększania się finansowania majątku Spółdzielni ze źródeł obcych. Jednocześnie systematycznie i gwałtownie zmniejszał się wskaźnik płynności finansowej i Spółdzielnia utraciła szansę na prawidłowy rozwój i rentowną działalność.
   Cóż z tego, że rozszerzono w pewnym okresie działalności niektórych działów NSRH i zwiększono zatrudnienie, skoro te przedsięwzięcia okazały się nierentowne, nieuzasadnione ekonomicznie i doprowadziły niemalże do likwidacji firmy. Najlepszym tego przykładem były: Wytwórnia Wód Mineralnych, bazy Obrotu Rolnego oraz restauracja "Przepióreczka". W tych działach doprowadzono do największych strat.

   Wytwórnia pod Pana bezpośrednim nadzorem a kierownictwem Pana kolegi osiągnęła przez 5 lat najwyższe straty w historii Spółdzielni. Obecnie w Wytwórni pracuje 20 osób i produkuje 3 razy więcej butelek wody w porównaniu z produkcją realizowaną przez 60-osobową załogę w tamtym okresie. Ze sprawozdania finansowego za 1998 rok wynika, że zostawił Pan Spółdzielnię z kredytami w łącznej wysokości ok. 2.300.000 zł oraz zastawem hipotecznym lub przewłaszczeniem obejmującym ponad połowę jej majątku.

   Podkreśla Pan z dumą, że "majątek nie był sprzedawany". Wcale nie trzeba sprzedawać majątku - wystarczy, żeby stał się on bezwartościowy, bo jaką wartość posiadają zastawione obiekty i poważnie zadłużona firma. Najlepszym tego przykładem jest linia rozlewnicza zakupiona przez Pana w 1993 roku za kredyt wartości 610.000 USD, której w 1998 roku nikt już nie chciał kupić za 50.000 USD, a kredyt na nią był w tym czasie spłacony dopiero w niewielkim procencie.
   W każdym roku na zebraniach Rady Nadzorczej i na Walnych Zgromadzeniach obiecywał Pan, że niebawem następować będzie radykalna poprawa wyników finansowych i zasad gospodarowania. Jednak to nigdy nie zrealizowało się, wprost przeciwnie, każdy następny rok działalności Spółdzielni stawał się rokiem gorszym finansowo od poprzedniego.
   Piszemy o tym wszystkim w imię prawdy i dla sprostowania nieścisłych informacji o pracy i osiągnięciach Pana w Nałęczowskiej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej.

   Panie Andrzeju, wypada mieć w sobie choćby trochę krytycyzmu i obiektywizmu przy samoocenie swoich dokonań zawodowych. To zwiększyłoby wiarygodność tych zwierzeń w odbiorze społecznym i przysporzyło Panu więcej zaufania u ludzi.
Rada Nadzorcza NSRH
(0 głosów)