Napisane przez  MP
21
Mar
2003

Ludzie listy piszą

Drogi Redaktorze.
   W latach 1974-79 spędziłem w Nałęczowie 5 najpiękniejszych lat mojego życia, jako student PLSP. Moim nauczycielem WF był prof. Brandt, "zwariowany" na punkcie siatkówki. To on rozbudził w wielu z nas miłość do tego sportu.
Nasza szkolna drużyna była nie do pokonania. W tym czasie zacząłem również grac w "Cisach" wraz z braćmi Walczak i innymi kolegami, których nazwisk - przepraszam - ale nie pamiętam. To była wspaniała przygoda z siatkówką. Po skończeniu szkoły kontynuowałem grę w innych drużynach 3 ligi w Warszawie.
   Około 10 lat temu wyjechałem z Polski do USA wraz z moja żona Joanna i dziećmi. Moje myśli często wracały przy rożnych okazjach do Nałęczowa. W tym czasie utrzymywałem kontakt z moim przyjacielem Grzegorzem, który często odwiedza Nałęczów i od niego dowiadywałem się o zmianach w Nałęczowie.
   Dwa lata temu zmarła moja Mama. Przyjechałem do Polski po raz pierwszy po 8 latach nieobecności, i chociaż psychicznie nie czułem się najlepiej, nie mogłem odmówić sobie odwiedzenia Nałęczowa. To był doskonały pomysł mojego przyjaciela, naprawdę trafiony w 10. W tym ciężkim dla mnie momencie krótki pobyt w Nałęczowie przywrócił mi wiarę w życie i dodał siły. W rok później już na spokojnie przyjechałem do Polski ponownie, wraz z dziećmi. Oczywiście wizyta w Nałęczowie była obowiązkowa. Moje dzieci są teraz w tym samym wieku, co ja byłem ucząc się w PLSP. Odwiedziliśmy szkołę ale niestety była zimowa przerwa i mogliśmy spotkać tylko paru profesorów. Pochodziliśmy po całym mieście i Parku. Musze przyznać, ze miasto zmienia się na korzyść. Jest bardzo czyste i ładne. Ze spokojnym sumieniem można je polecić każdemu, kto chce odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku. Nawet chleb od Zubrzyckiego smakuje tak jak przed laty...
   Po powrocie do USA znalazłem w Internecie stronę Nałęczowa. Ucieszyłem się bardzo, ponieważ będąc w Nałęczowie nie miałem okazji spotkać się z moimi kolegami z drużyny, z profesorami z Plastyka, z naszym kochanym profesorem Brandtem (słyszałem, ze jeszcze potrafi przejść na rękach przez całą salę gimnastyczną!). Kochani - pamiętamy o Was wszystkich. Przesyłam Wam najserdeczniejsze pozdrowienia wraz z żoną Joanna (Szawarniak) i dziećmi. Serdeczne gratulacje dla Prof. Strzyżynskiego. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich mieszkańców Nałęczowa a szczególnie tych, którzy nas jeszcze pamiętają.

Maciej Pregowski


Witam!
   W niniejszym liście chciałbym przedstawić krótką, subiektywną opinię dotyczącą faktu przeniesienia bazy XXV SAMOCHODOWEGO RAJDU ZIEMI LUBELSKIEJ z Nałęczowa do Kazimierza Dolnego.
   Decyzja taka była do przewidzenia po ubiegłorocznej edycji raju, kiedy to pojawiły się negatywne opinie na jego temat ze strony wypoczywających kuracjuszy. Tym co na nich zaważyło, były hałasujące samochody, nie dające w nocy spać. To jedyny argument z jakim się spotkałem, który uważam z resztą za mocno przesadzony. Wielka szkoda, że nie zauważono licznych korzyści jakie impreza ta przynosiła miastu i jego mieszkańcom. Mam tu na myśli chociażby korzyści finansowe. Kilkaset osób, które na kilka dni przyjeżdżały do Nałęczowa, potrzebowały przecież zakwaterowania, wyżywienia itd. Z pewnością nie oznaczało to wielkich sum "zostawianych" w miasteczku, ale nie pozostawało też bez znaczenia dla przychodów mieszkańców utrzymujących się z turystyki. Ponieważ nie reprezentuję interesów tej grupy mieszkańców, dla mnie jako kibica rajdowego, najważniejsze było ożywienie jakie wnosiła ta impreza w śpiące snem zimowym miasteczko. Zyskalibyśmy jeszcze więcej zachęcając "rajdowców" do zakwaterowania w Nałęczowie, zamiast w Lublinie, organizując start i metę Rajdu w Nałęczowie zamiast w Garbowie. Wspomnieć przy tym należy pozytywne opinie krążące wśród biorących udział w Rajdzie (widoczny był z roku na rok wzrost popularności Rajdu).
   Będąc kibicem na wielu innych rajdach rangi RSMP czy RSME, zdołałem przyjrzeć się ich organizacji. Przykładem dla Nałęczowa mogłaby być np. Polanica Zdrój (tam od lat nie przeszkadzają nikomu warczące samochody), gdzie bez wcześniejszej rezerwacji trudno w dniach rajdu znaleźć nocleg, a wieczorami miasteczko tętni życiem. Cóż, najwidoczniej pojęcie kosztu utraconych możliwości jest naszym władzom obce. Potrafimy za to robić prezenty miasteczku konkurencyjnemu, które promocji nie potrzebuje.
Pozdrawiam,
Maciej Paśnik
(0 głosów)