Napisane przez  JG, BW
19
Lut
2009

Przystanek Sadurki

To tu mieszka Wojciech Wójcik, najbardziej znany mieszkaniec w gminie Nałęczów, którą kierował przez 16 lat i niemal cała wieś stała murem za nim - swoim człowiekiem. Mieszkańcy Sadurek potrafią być solidarni, zaangażowani, gdy trzeba. Na co dzień wydaje się, że ta rozległa miejscowość z dala od szybkiej trasy Lublin - Nałęczów jest senna, nieciekawa. Wystarczy jednak spacer, wizyta w kilku miejscach Sadurek, poszperanie w historii i można zmienić zdanie. 

Z LOKALNEJ KRONIKI 

Pierwsza wzmianka historyczna o Sadurkach pochodzi z XIV wieku. W 1359 roku król Kazimierz Wielki przywilejem wystawionym w Kazimierzu nad Wisłą nadał wieś Kierz, którą obejmowało starostwo kazimierskie rycerzowi z Mazowsza Zadurce (Sadurce). Stąd nazwa Sadurki. Z Wąwolnicy do Lublina przechodził tędy stary szlak handlowy. Droga (dzisiejszy Antopol) przebiegała przez las zwany Wielką Dąbrową.
Z przywileju tego wynika, że wieś Kierz była puszczą. Szczegółowo wymieniono w nim lasy, pastwiska, krzaki i gaje, ale nie ma mowy o polach uprawnych, co wskazywałoby, że teren ten nie był wtedy zamieszkały.
Jednak wyorywane na polach w okresie międzywojennym zabytki z epoki krzemiennej świetnie zachowane świadczą o wcześniejszym osadnictwie na tym terenie. XV-wieczne księgi ziemskie lubelskie mówią, że w tym czasie Sadurki były wsią szlachecką z drobną szlachtą: Stanisławem z Sadurek, Jakubem z Sadurek, Maciejem z Sadurek. Wieś należała do parafii Bochotnica, której proboszcz pobierał dziesięcinę. 

W XVI wieku Samborzeccy, którzy wcześniej nabyli Bochotnicę, wykupywali gospodarstwa drobnej szlachty i wieś przeszła w ich posiadanie.
W latach 1566 - 58 rozgrywały się na terenie parafii Bochotnica wydarzenia związane z reformacją, w które uwikłana była drobna szlachta z Sadurek. Najpierw, przystępując do ruchu, by potem przejść na pozycje kościoła rzymskiego. W 1618 roku klucz bochotnicki, w skład którego wchodziły Sadurki przeszedł w ręce Leśniowolskiego, a w 1722 roku dobra te kupił Gałęzowski, starosta wąwolnicki i kasztelan lubelski. 

23 czerwca 1751 roku Aleksander Gałęziowski sprzedał je Stanisławowi Małachowskiemu. Była to data przełomowa w dziejach interesującego nas mikroregionu. Nowi właściciele z czasem wykorzystali istniejące tu wody żelaziste i założyli uzdrowisko, które wkrótce zmieniło oblicze tych okolic. W latach 1771 - 77 Małachowski wykupił będącą jeszcze w posiadaniu drobnej szlachty w Sadurkach ziemię i stał się jedynym właścicielem wsi.
11 grudnia 1856 roku dobra te przejął Tytus Rakowski, a po jego śmierci synowie: Henryk i Karol. Ukaz carski z 2 marca 1864 roku nadał na własność ziemię chłopom, a dziedzic utracił prawo własności nad wsią. Przy Rakowskich pozostał jedynie folwark Sadurki, który następnie zmienił kilku właścicieli. Folwark odpadł od klucza nałęczowskiego, kiedy w 1879 roku nabył go Władysław Zawadzki. Jego syn Bogusław zbudował tu piękny, klasycystyczny dworek istniejący do dzisiaj choć w stanie wymagającym solidnego remontu.
A tu już zaczynają się dzieje, do których sięga pamięć mieszkańców przekazywana przez kilka pokoleń. W tym dworku 18 sierpnia 1913 roku w wieku 80 lat zmarł następny właściciel - Wincenty Bądkowski, oficer, powstaniec z 1863 roku, który otrzymał pchnięcie w brzuch piką kozacką i kilka cięć pałaszem w głowę, a później piechotą gnany był na Sybir. Po odbyciu katorgi tu w Sadurkach spędził ostatnie lata życia. Spoczywa na nałęczowskim cmentarzu.
Po jego śmierci folwark odkupił Stanisław Śliwiński i przyłączył do Antopola, który wcześniej nabył. Stanisław Śliwiński był autentycznym społecznikiem. Pod jego przewodnictwem 23 marca 1903 roku odbyło się pierwsze zebranie, na którym powołano Nałęczowskie Towarzystwo Kredytowe. W okresie kryzysu po pierwszej wojnie światowej, kiedy Towarzystwu groziło bankructwo wpisem hipotecznym na swoim majątku zagwarantował zobowiązania Towarzystwa i pomógł przetrwać kryzys.
Śliwiński był patriotą o poglądach narodowych. W latach 1919 - 21, a więc w okresie najbardziej krytycznym dla Polski w czasie najazdu bolszewickiego był ministrem w rządzie Rzeczpospolitej. Zmarł w 1929 roku w wieku 59 lat. Spoczywa na Nałęczowskim Cmentarzu. 

CZASY PROSPERITY 

Ważnym wydarzeniem dla Sadurek była budowa i oddanie do użytku w 17 sierpnia 1877 roku drogi Żelaznej Nadwiślańskiej łączącej Ukrainę (Kowel) - (Mława) Prusy Zachodnie. Kolej Nadwiślańska liczyła łącznie 475 km i miała 24 stacje. Jedną z nich była zlokalizowana w Sadurkach "Stacja Nałęczów", nosiła tę nazwę, aż do 1926 roku. 

Była to kolej w standardzie rosyjskim, strategiczna, bo łącząca wzdłuż najważniejsze twierdze rosyjskie w Królestwie Polskim: Warszawę, Nowogieorgijewsk (Modlin) i Iwanogród (Dęblin). Umożliwiała szybki transport wojska, amunicji i sprzętu.
W pierwszym etapie budowy stacji w latach 1875 - 77 powstał budynek dworca kolejowego. Twórca projektu jest nieznany. Bryła drewnianego budynku zachowała się do dziś bez większych zmian. Z pierwotnego wyposażenia zachowała się w poczekalni deskowa boazeria i kasetonowy strop oraz stolarka okienna i drzwiowa.
Wybudowano także inne obiekty jak perony, bagażownię, piwnice, lodownię, hydrant, ustępy, dom mieszkalny, wieżę ciśnień. Wieża ciśnień ma dolną kondygnację murowaną zwieńczoną wydatnym, profilowanym gzymsem. Na szczególną uwagę zasługują żeliwne, ażurowe schody, pokryte dekoracją w kształcie uschniętej wici roślinnej. Tu pociągi zaopatrywały się w wodę na trasie Dęblin - Lublin. Wieża pełniła swą funkcję do czasu wprowadzenia trakcji elektrycznej. 

Budynek dworca i wieża ciśnień są wpisane do rejestru zabytków województwa lubelskiego.
Odległość od stacji do uzdrowiska wynosiła 6 km. Przewóz gości odbywał się prywatnymi bryczkami i powozami oraz zakładowym brekiem drogą przez Sadurki, Antopol, Bochotnicę i aleją Lipową. Wielu miejscowych gospodarzy prócz pracy w gospodarstwie zajmowało się takim przewozem. Tędy do Nałęczowa przybywali: Żeromski, Prus, Sienkiewicz i inni dostojni goście. 

ŚLADY WOJEN 

W czasie I wojny światowej w sierpniu 1915 roku od strony Wojciechowa w kierunku Garbowa przez wieś przeszły wojska rosyjskie, a za nimi wkroczyły wojska austriackie. W czasie toczącej się w rejonie Garbowa i Jastkowa bitwy do wsi przywożono rannych żołnierzy do prowizorycznych szpitali polowych. Zmarłych pochowano w dwóch zbiorowych mogiłach znajdujących się na terenie Sadurek. 
W okresie międzywojennym w 1935 roku oddano do użytku szosę Lublin - Kazimierz przebiegającą przez Sadurki dzięki czemu wieś uzyskała dogodne połączenie z Nałęczowem. 

We wrześniu 1939 roku kilkudziesięciu mężczyzn poszło na front, z wielu rodzin po kilku np. trzech braci Rejmaków: Julian, Władysław i Jan. Zginęli: Józef Sygnowski - lat 28, Bronisław Tarka - lat 23, Jan Kowalski - lat 34, Stanisław Prażmo - lat 40. Wielu przebywało w niemieckiej niewoli.
Już w początkach września linia kolejowa i stacja były bombardowane. Na stacji stały pociągi z wojskiem i uciekinierami. Wielu poniosło śmierć. Bomby spadły też na folwark i wieś. Zginęła kobieta z dzieckiem, spłonęła stodoła ze zbożem. 14 września do wsi od strony Wojciechowa weszły wojska niemieckie i pozostawały tu jakiś czas.
23 września szosą od Lublina w kierunku Nałęczowa przeszło kilka tysięcy jeńców polskich wziętych do niewoli. 

W czasie okupacji istniał tu ruch oporu, była placówka Batalionów Chłopskich. Stanisław Michalik 26-letni oficer, zginął w walce z Niemcami w 1943 roku. Mirosław Dudzieniec (21 lat) żołnierz WiN, zginął z rąk UB w 1945 roku. Byli oni synami miejscowych kolejarzy. W 1944 następna grupa mężczyzn została powołana do wojska i wysłana na front. Zginął nad Nysą Łużycką Józef Depta - lat 20. 

ZDOBYCZE TECHNIKI 

Po wojnie zlikwidowano folwark należący do Zygmunta Śliwińskiego, część ziemi rozdano miejscowym, część przyłączono do Antopola, gdzie utworzono gospodarstwo państwowe. Zabytkowy dworek przeznaczono na budynek szkolny. Dzięki pobliskiej stacji kolejowej wielu mieszkańców w tym czasie zaczęło pracować poza rolnictwem w Lublinie, Świdniku, a potem w Puławach. Duża część pracowała też na kolei. 

W 1953 roku rozpoczęto budowę szosy łączącej stację kolejową z drogą lubelską. W 1960 roku zelektryfikowano stację kolejową Sadurki (stacja nie posiadała sieci elektrycznej, a pociągi jeździły przecież od ponad 80 lat, co może być dziś dla wielu dziwne) Po kilku latach doprowadzono do wszystkich domów. 

W latach siedemdziesiątych na kolei wprowadzono trakcję elektryczną. W latach osiemdziesiątych doprowadzono instalację wodociągową, w następnej dekadzie instalację gazu ziemnego i telefonię stacjonarną. W ostatnich latach część miejscowości skanalizowano i utwardzono nawierzchnią asfaltową większość lokalnych dróg. 

CUD W SADURKACH 

W latach 1970 - 84 w Sadurkach czasy swojej świetności przeżywała restauracja "Polanka", którą przejęła w ajencję i prowadziła nieżyjąca już dziś pani Teodora Franczak. Dzięki jej kunsztowi kulinarnemu i pomysłowości, restauracja była ewenementem tamtych czasów, znana była nawet poza Lubelszczyzną. Bywalcy "Polanki" do dziś mile wspominają serwowane tam kulinarne cuda: flaki, karpia w śmietanie, nerkę w śmietanie i z rusztu, medalion z pieczarkami, kaczkę z jabłkami i kurczę pieczone i inne wyśmienite dania. W książce skarg i wniosków zachował się nawet wpis mieszkańca Budapesztu: - "Kuchnia w Sadurkach jest jedną z najlepszych w Polsce" (wg "Gastronomiczny cud w Sadurkach" - Sztandar Ludu z 19 II 1975 roku). 

100 LAT KOLEI 

- W sierpniu 1978 roku w stulecie zbudowania Kolei Nadwiślańskiej przejechał z Warszawy specjalny pociąg - wspomina Leon Ginalski, ówczesny Naczelnik Nałęczowa - Lokomotywa, wagony, umundurowanie kolejarzy, sygnalizacja były z przed stu laty. Pociąg zatrzymał się na stacji Sadurki, gdzie odbyły się okolicznościowe uroczystości.
Z pociągu, którym jechała ówczesna elita kolejowa wysiadł minister komunikacji Rybiński i inne osobistości. Na peronie przed stuletnim budynkiem stacji zostali powitani przez Naczelnika Nałęczowa Leona Ginalskiego. Były przemówienia, grała Nałęczowska Orkiestra, śpiewał chór Koła Gospodyń Wiejskich z Sadurek. Po czym goście wsiedli i pociąg pojechał dalej do Lublina.
Po tym wydarzeniu zamierzano uruchomić taki pociąg z Warszawy na stałe. Wystrój stacji, ubiory kolejarzy miały być z tamtych lat. Przewóz ze stacji Sadurki do Uzdrowiska miał się odbywać konnymi powozami trasą jak przed laty. Taki przejazd na kurację do Nałęczowa w dawnym stylu miał być ciekawą atrakcją dla kuracjuszy, reklamującą Nałęczów. Ale z czasem w Polsce nastały zmiany, starzy kolejarze odeszli i sprawa poszła w zapomnienie. 

KGW - KLUB KOBIET 

- W 1955 roku Stefania Caboń z Bochotnicy założyła tu Koło Gospodyń Wiejskich - opowiada Henryka Saba, prezes KGW w Sadurkach - Pierwszą przewodniczącą była Maria Łajca, przez 15 lat prowadziła Koło. Zrezygnowała ze względów zdrowotnych i przewodnictwo objęła Zofia Gryta. Od 1991 roku do dziś prowadzę nasze KGW, które liczy 15 osób. 

KGW prowadzi działalność od kulturalno- oświatowej po gospodarczą. Organizują wyjazdy turystyczno-krajoznawcze, pielgrzymki nie tylko do sanktuariów do Lichenia, Kodnia, Świętej Lipki; kursy: szycia, gotowania, masarski, wychowu kurcząt, rozprowadzenie boczniaka. W pierwszym okresie istnienia były urządzane zabawy taneczne w remizie strażackiej i szkole. Działa teatrzyk, założycielkami były członkinie. Stworzyły przedstawienie o zwyczajach i obyczajach staropolskich "Wigilia", "Zaręczyny", "Swaty", wystawione w Nałęczowskim Ośrodku Kultury, w Opolu Lubelskim i Radzyniu Podlaskim. - Zajęliśmy I miejsce w Opolu i I - miejsce w Radzyniu - mówi z radością prezeska - Zespół taneczno-śpiewaczy brał trzykrotnie udział w Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, występował w sanatoriach i okolicznych wioskach. Reprezentowali Sadurki w dożynkach powiatowych w Końskowoli, wieniec dożynkowy wykonała osobiście pani Henryka, która również układa okolicznościowe piosenki. Za jej kadencji Koło zostało zarejestrowane w Wojewódzkim Domu Kultury w Lublinie. Od 17 lat urządza dla mieszkańców Dzień Seniora. Koło nie jest dotowane, ale pomaga innym. Organizowało także zbiórkę pieniędzy na hospicjum Małego Księcia w Lublinie.
- Na 50 - lecie KGW była podniosła uroczystość, gościły tu władze gminne. powiatowe, wojewódzkie - pani Henryka wspomina jubileusz z 2005 roku, za rok minie 55 lat, co będzie? 

OCHOTNICY 

60 lat temu w 1949 roku założono w Sadurkach Ochotniczą Straż Pożarną.
- Pierwszym i długoletnim naczelnikiem był Stanisław Tarka - mówi Roman Baranowski, naczelnik OSP w Sadurkach, prezentując okazałą kronikę straży - Sprzęt i wyposażenie było przetrzymywane w prywatnych budynkach mieszkańców wsi. Do pożaru strażacy jeździli konno. 

W początkach lat pięćdziesiątych straż urządzała latem zabawy taneczne pod gołym niebem bardzo popularne w okolicy, z których dochód był przeznaczony na budowę remizy strażackiej. Dzięki temu i pomocy finansowej władz jak również pracy społecznej mieszkańców w 1956 roku stanął budynek remizy, w którym była duża sala i pomieszczenie na sprzęt. W latach siedemdziesiątych budynek przerobiono, dobudowano piętro, wykonano pomieszczenia gospodarcze, następnie w 1983 roku odremontowano wraz z ogrodzeniem. W 1981 roku straż otrzymała samochód pożarniczy, a w 1999 roku kolejny, bardziej nowoczesny. 

W kronice OSP w Sadurkach pieczołowicie gromadzone wydarzenia z historii straży. Liczne pamiątkowe dyplomy, podziękowania, gratulacje. Dzień 30 września 1979 to data nadania straży sztandaru. Straż Pożarna nie tylko wyjeżdża do akcji, gdy zawyje strażacka syrena, ale i angażuje się w życie lokalnej społeczności. Strażacy z Sadurek biorą udział w uroczystościach religijnych w nałęczowskiej parafii (na Wielkanoc, Boże Ciało).
Teraz w OSP w Sadurkach liczy 23 druhów. Najstarszym strażakiem jest dh Eugeniusz Lenarciak. Ma 82 lata. 

KAPLICA 

W latach 1983 - 87 wybudowano w Sadurkach kaplicę pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. We wstępnych zamierzeniach miał to być dom katechetyczny - religii wtedy nie można było nauczać w szkole, a nauka odbywała się w prywatnych, wynajętych domach. 

Plac pod budowę o powierzchni 7 arów ofiarowała Natalia Bogusz. Kaplicę wybudowano głównie ze składek mieszkańców, trochę pomogli nałęczowscy parafianie. W głównym ołtarzu znajduje się krzyż na tle Golgoty, a w bocznym obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Z lewej strony wisi obraz Pana Jezusa Miłosiernego. Ławki do kaplicy ufundował Wojciech Wójcik. Kaplica posiada też chór oraz salę katechetyczną.
Przed kaplicą stoi metalowy krzyż z wezwaniem na ramionach "Zbaw swoją duszę". Msze Święte sprawowane są w każdą niedzielę i święta o godzinie 9-ej przez księży z Nałęczowa. 

OŚWIATA 

Początki szkolnictwa w Sadurkach sięgają czasów sprzed pierwszej wojny światowej. Po 1885 roku nauczanie w szkołach elementarnych miało odbywać się w języku rosyjskim. Bardziej uświadomieni chłopi nie chcieli płacić składek na szkoły rządowe w swoich wsiach. W ten sposób wiele wsi nie miało szkół początkowych.
W Sadurkach nie było wówczas szkoły. Nauka odbywała się w prywatnych domach u chłopów. W zachodniej części Sadurek nauczał niejaki Jan Wierzbicki, a we wschodniej Janina Depta z Warszawy. Za naukę dzieci rodzice płacili żywnością. Tu należy nadmienić, że Żeromski ucząc dzieci inż. Górskiego, przyjął też na naukę Wojciecha Poniatowskiego, syna gospodarza z Sadurek, który był potem pierwowzorem Radka z Syzyfowych prac. 

Systematyczna nauka w Sadurkach rozpoczęła się około roku 1920. Szkoła była czteroklasowa i do czasu okupacji mieściła się w wiejskich domach co roku u innego gospodarza. Kierownicy szkoły zmieniali się często.
Z czasów okupacji nie zachowały się żadne dokumenty świadczące o systematycznej nauce. Pierwszym budynkiem, który zaadaptowano na szkołę był dworek z połowy XIX w., uratowany przed dewastacją przez Helenę Barańską, która objęła kierownictwo szkoły w 1944 roku. Prócz dyrektorki była jeszcze jedna nauczycielka. Po czterodziałowej szkole dzieci chodziły do szkoły siedmioklasowej w Nałęczowie. W 1947 roku przeprowadzono remont szkoły. 

Dopiero po remoncie szkoły (1947), gdy dyrektorem został Hieronim Filip (1951), szkoła realizowała program szkoły siedmioklasowej.
W 1963 roku w szkole zostało zorganizowane ognisko muzyczne. Zajęcia prowadził Andrzej Lugier z Filharmonii Lubelskiej. 

Dzięki staraniom mieszkańców Sadurek i darzonemu ogromnym szacunkiem dyr. Filipowi została wybudowana nowa szkoła (23 września 1972 roku). Niedługo po tym dyr. Filip zmarł, ale pozostał w pamięci mieszkańców, którzy w 1980 roku ufundowali na jego cześć tablicę pamiątkową. Od 1977 r. szkoła podstawowa nosi imię B. Prusa, który przejeżdżał niejednokrotnie obok terenu i dawnej szkoły, kiedy jeździł ze stacji do uzdrowiska. Historia zatacza kręgi, od 1998 r. dyrektorem Szkoły Podstawowej jest Grzegorz Filip, syn dyr. Hieronima Filipa. W budynku szkoły mieści się też Gimnazjum Publiczne, którego dyr. jest Jolanta Rybka. Szkoły w Sadurkach prężnie działają, są centrami nie tylko oświaty, ale i kultury, wykorzystującymi środki zewnętrzne na interesujące projekty, programy. Korzystają z tego dzieci i młodzież. 

SADURKI MOJE MIEJSCE 

W szkole nie jest nudno, za to po szkole młodzież z utęsknieniem szuka dla siebie miejsca.
Gdy jest ciepło niektórzy bywają pod zabytkową wieżą ciśnień przy stacji. Co tam robią? Wystarczy popatrzeć na pozostawione tam śmieci. A to takie urokliwe miejsce. Niszczejący pustostan PKP. Alternatywa na nudę? Nie każdy ma rodzica, który zawiezie na zajęcia pozalekcyjne do pobliskiego Nałęczowa, by rozwijać pasje.
Młodzi ludzie napotkani wieczorem w poczekalni budynku stacji PKP początkowo budzą lęk, szczególnie, gdy w ciemnościach tli się ognik papierosa. Zapytani o to, co by przydało się w Sadurkach dla nich, po chwili mówią z coraz większym entuzjazmem.
- Jakieś swoje miejsce, gdzie można by przyjść, posłuchać muzyki, pograć na komputerze - rozmarzają się.
A jakie macie pasje, czym się interesujecie?
- Lubimy tańczyć, śpiewać - mówią dziewczyny.
- Fajnie jakby było może jakieś kółko fotograficzne - dorzucają. Chłopak z zawodówki interesuje się komputerami, trochę modelarstwem, konstruowaniem:
- Mogą być jakieś warsztaty, pokazy.
- Dobrze było by pograć w siatkówkę, piłkę nożną. Przydałoby się miejsce dla młodzieży. Tu nic się takiego nie dzieje, dla młodzieży - kwituje krótko chłopak w kapturze.
- Czy to nasza wina, że mieszkamy w Sadurkach? - mówi retorycznie jedna z dziewczyn - A nie choćby w Nałęczowie, czy Warszawie?
Zapytani, czy rozmawiają o swoich potrzebach, pomysłach z dorosłymi albo sołtysem, czy radnym, zaprzeczają. Czekają, dorastają i wymyślają różnie rzeczy, żeby się nie nudzić. Niekoniecznie dobre. 

Jaka będzie przyszłość Sadurek, jej mieszkańców? Kto zostanie tu, kto wyjedzie stąd szukać, gdzieś indziej szczęścia i dobrobytu?
O przyszłość dba się już dziś. 

Joanna Górniak, BW


(...) Na stacji Nałęczów wylądowaliśmy w pięć godzin po opuszczeniu Warszawy. Na stacji zwyczajna bieganina, hałas... Jedni wsiadają, inni wysiadają, służba władowuje wyładowuje bagaże... Dzwonią, gwiżdżą, pociąg ruszył do Lublina - zostałeś sam. - Pan do Zakładu ?Mogę odwieźć... - mówi obywatel, wyróżniający się długim batem i krótką kamizelką. Umawiacie się o cenę, zajeżdża nie najgorsza bryczuszka, rzucasz na nią skromny węzełek, siadasz, jazda... ... Do zakładu leczniczego jest około pięciu wiorst, które przebywa się mniej więcej w pół godziny. Gościniec dosyć szeroki, z obu stron zaopatrzony w rowy, a prócz tego w słupy wiorstowe i słupki wskazujące stusążniowe odległości. Świętej pamięci Zawadzki, niegdyś właściciel Sadurek, wyborny gospodarz i obywatel część drogi między stacją a swoim folwarkiem obsadził jabłonkami. Ludzie doświadczeni nie wierzyli, aby w naszym kraju na otwartym polu, mogły się utrzymać drzewa owocowe. Mimo to utrzymały się, rodzą jabłka... Pomimo szybko zapadającego zmroku widać, że okolica ładna. Wzdłuż drogi rosną drzewa; na lewo gdzieś w dali majaczy las, na prawo - bogata szkółka drzew i murowany dwór antopolski wszędzie grunt falisty: górki i dolinki ... 

Bolesław Prus
- Kroniki Tygodniowe (fragmenty)

(0 głosów)