Napisane przez  Stefan Butryn
16
Mar
2007

Nałęczów Marii Kuncewiczowej

W 1964 roku Związek Literatów Polskich zwołał do Lublina Zjazd ZLP. Uczestniczyły w nim znane pisarki, m.in. Maria Kuncewiczowa i Hanna Mortkowicz-Olczakowa. Rok 1964 był Rokiem Żeromskiego i w związku z tym organizowałem spotkania pisarzy z czytelnikami (w szkołach i w Domu Kultury w Nałęczowie).


   Korzystając z okazji Zjazdu, zaprosiłem Marię Kuncewiczową i H. Mortkowicz-Olczakową do Technikum Ekonomicznego na spotkanie z młodzieżą. Kuncewiczowa bardzo ciekawie mówiła o literaturze polskiej i zagranicznej. Młodzież zadawała wiele pytań, na które pisarka odpowiadała. Z jej opowieści i wspomnień wynikało, że była w Nałęczowie już w okresie międzywojennym i potem niedługo po II wojnie światowej, o czym pisała we wspomnieniach drukowanych w "Głosie Nałęczowa" w 1983 roku: "do dziś mam za sobą wiele dni i wieczorów nałęczowskich. Różne kawy, herbatki, różne torty, w parku i poza parkiem, popołudnia z Adamem Nagórskim w jego domu, gdzie przeszłość trwa jak zielony cień idący od drzew.
   Różne wydarzenia kulturalne, wspominki, koncerty. Białą krynolinę Niny Andrycz, recytującą "Wieszczów" , smakowite obiady u pani Heleny Babiniczowej, różne gawędy z emerytami, kuracjuszami znajomymi i nieznajomymi na ławkach z widokiem na sadzawkę i jej powolne łabędzie. Rozmowę - ostatnią z Władysławem Tatarkiewiczem na skwerze przed sanatorium. Radość mego wnuka z powodu ryby, która błysnęła pod mostkiem... . No i szereg dorocznych spotkań z czytelnikami w tym samym pałacu, który kiedyś wydał mi się fantazją, zastrzeżoną dla wybrańców. Na tych nałęczowskich spotkaniach, jak zresztą na wielu innych, stwierdziłam z satysfakcją, że moja wiara w zdolność czucia i myślenia osób zainteresowanych książkami jest słuszna (... )
   Szczególnie pamiętam sierpniową godzinę, kiedy w sali Pałacu Małachowskich, stojąc twarzą do publiczności, po lewej ręce miałam otwarte drzwi na balkon, a za nim perspektywę alei, jak liściasty korytarz zalany słońcem, otwartą na łęgi, blaski i mroki Lubelszczyzny. Ten wspólny widok ze wspólnej chwili rozważania spraw niematerialnych, pozostaje jednym z najcenniejszych moich doświadczeń."

   W latach 70. Towarzystwo Przyjaciół Nałęczowa zaprosiło Marię Kuncewiczową wraz z mężem Jerzym na spotkanie z kuracjuszami. Mówiła pięknie o literaturze amerykańskiej i o Przybyszewskim, o którym wówczas wydała książkę. Wspominała o sposobach gromadzenia materiałów w czasie wojaży po Europie, gdzie we Włoszech obejrzała lokal agencji towarzyskiej, czym szalenie naraziła się nobliwym kuracjuszkom, które dały wyraz niezadowolenia z tej relacji. Musiała się gęsto tłumaczyć, że było jej to potrzebne do książki o obyczajach. Bardzo zapraszała niżej podpisanego di Kazimierza Dolnego, w którym serdecznie podejmowała kawą. Korzystając ze znajomości, zwróciłem się pewnego razu listownie z prośbą o informacje, czy nie zna miejsca, gdzie można zdobyć przekłady utworów Żeromskiego na języki obce. W odpowiedzi otrzymałem następujący list:

"ul. Malachowskiego
Kazimierz Dolny
22. I. 65 rok

Drogi Panie,
   O ile wiem, z dzieł Żeromskiego na angielski były tłumaczone tylko "Popioły" bardzo dawno temu i "Wierna rzeka", zaraz po ostatniej wojnie. O żadnych innych opracowaniach w obcych językach nie wiem . I "Popiołów" i "Wiernej rzeki" na rynku księgarskim już nie ma. Do wykładów pożyczałam "Popioły" ("The Ashes") z biblioteki uniwersyteckiej z Chicago - The Maxper Library. "Wierną rzekę" wydał Hube[lhanson] w Londynie.
   Tłumaczył- Henry Stereus (... ). Sądzę, że jedyny sposób zdobycia tych książek jest drogą antykwariatyczną albo przez Cracovię w Londynie albo przez Aleksandra Jantę (...).
   Janta także najpewniej będzie wiedział o opracowaniach, jeśli takie były, bo prowadzi antykwariat i rozległe biografie. Ewentualnie może się Pan do Pana Jerzego Waltera (... ). Jest kustoszem i bibliotekarzem pisanych zbiorów Polish Roman Catholic Union w Milwaukee. Ze Stanów wyjechałam w czerwcu, więc nie wiem co się tam od tej pory działo (... )
   Prawdopodobnie jakieś obchody Żeromskiego były. Takimi rzeczami w Chicago zajmuje się Stowarzyszenie Akademików Polskich - p. Zbigniew Kruszewski (... ) albo Polish Art Club.
   Informacji bibliotekarskich może także udzielić p. dr A. Berstlein, kierownik Biblioteki Polskiej Instytutu Nauki i Sztuki w Nowym Jorku (... ). Co do mnie, to bardzo intensywnie pracuję nad wykończeniem książki "Don Kichot i Niańki", a z kraju wyjadę 17 marca.

Łączę serdeczne wyrazy,
Maria Kuncewiczowa."

   Po zaproszeniu do Kazimierza, odwiedziłem Marię Kuncewiczową w jej willi na wysokim zboczu góry w uroczym lasku, gdzie mówiła wiele o Ameryce, o Miłoszu i o Kazimierzu.
Wnętrze domu zapełniały urocze obrazy, meble, a wyróżniał się ręcznie malowany, kaflowy piec. Dom był uporządkowany i zawierał pewien nastrój, który tworzyli państwo Kuncewiczowie.
Odwiedziłem Kuncewiczówkę parę lat temu.
Dziwiło mnie wiele...
Niezabezpieczone pamiątki po pisarce. Snujący się snobowie, szarogęsili się jak hałaśliwi i wyobcowani klienci w kawiarni.

S.Butryn
(0 głosów)