Napisane przez  MK
21
Lis
2003

Leppej nie mówić !!!

W połowie października Nałęczów obiegła lotem błyskawicy niezwykła wiadomość. Licznie rozwieszone plakaty zapraszały na spotkanie z Przewodniczącym Samoobrony Andrzejem Lepperem, które miało się odbyć w piątek 17 października w nałęczowskim Domu Kultury. Swoistego smaczku dodawał fakt, iż gościem specjalnym spotkania miała być senator Maria Szyszkowska, co jak mi się wtedy wydawało, mogło gwarantować wysoki poziom dyskusji. Jakże się myliłem!

   Gdy przybyłem na spotkanie moim oczom ukazał się niezwykły widok. Mimo, że miało ono rozpocząć się za 10 minut, sala nałęczowskiego kina pękała dosłownie w szwach. Sytuacji nie ratowały nawet pośpiesznie donoszone krzesła i sporo osób musiało stać w oczekiwaniu na pana Leppera. Ludzi przybywało co minuta, niestety ciągle nie było widać głównej atrakcji wieczoru - przewodniczącego. Gdy sala zaczęła zdradzać pierwsze oznaki niepokoju i znudzenia, na scenę wkroczyło kilka osób ze znaczkami "Samoobrony" w klapach marynarek (ale, ku memu rozczarowaniu, bez charakterystycznych czerwono- białych krawatów) w towarzystwie burmistrza Wójcika i pani profesor Szyszkowskiej.

   Pierwszy głos zabrał Krzysztof Sikora (asystent Andrzeja Leppera). Podziękował on zebranym za przybycie i przedstawił wszystkich uczestników debaty. Rozwiązał również problem ze znalezieniem miejsc siedzących informując, iż przewodniczący Andrzej Lepper nie przybędzie na spotkanie z powodu głosowania nad budżetem w Sejmie. Po tych słowach blisko połowa widzów z nieskrywanym niezadowoleniem opuściła salę kinową.
   Swoją drogą od początku wydawało mi się nierealne by przewodniczący jednego z największych klubów poselskich opuszczał tak ważną debatę, jak debata budżetowa, nie mówiąc już o głosowaniu, z powodu lokalnego spotkania z wyborcami w pięciotysięcznym mieście. Czy więc był to tylko chwyt reklamowy, mający przyciągnąć ludzi, czy też Pan Lepper rzeczywiście miał pierwotnie przybyć trudno powiedzieć. Niezbadane są ścieżki ludzkich motywacji i wyborów, szczególnie zaś wśród działaczy Samoobrony.

   Gdy sytuacja uspokoiła się, głos w zastępstwie przewodniczącego zabrał senator Samoobrony Sławomir Izdebski. W początkowych słowach wykazał niezadowolenie z postawy tych osób, które tak ostentacyjnie opuściły salę. Później było, już jak dla tej formacji typowo. Dostawało się po kolei: rozkradającym Polskę ekspertom Banku Światowego z (cyt.) "Największym Szkodnikiem Polski, Leszkiem Balcerowiczem" na czele, "skorumpowanemu rządowi SLD" oraz przedstawicielom innych opcji politycznych. Potem nastąpiła wizja szczęśliwej i bogatej Polski pod rządami Samoobrony. Niestety, parafrazując narodowego wieszcza "Populistów było wielu ale żaden nie" był tak przekonujący jak Andrzej Lepper, tak też po wystąpieniu senatora Izdebskiego nastąpiła kolejna fala masowej migracji z sali kinowej. Wydawało się, że sytuację może uratować senator Maria Szyszkowska inicjując wreszcie debatę. Niestety jej wystąpienie, choć na pewno ciekawsze niż senatora Izdebskiego, nie różniło się zbytnio w wymowie od poprzedniego. Przepełnione uczciwą i zasłużoną krytyką Rządu RP, lewitowało nieco w stronę chwytliwej ideologii prezentowanej przez Samoobronę, tak że przez chwilę byłem niepewny przynależności partyjnej pani senator. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie była to zapowiedź zmiany barw w przyszłych wyborach. Przyszła pora na Burmistrza Nałęczowa. Burmistrz Wójcik starał się podkreślić tradycje otwartych i kulturalnych dysput politycznych toczonych w naszym mieście już w czasach Prusa i Żeromskiego. Tego dnia było to chyba jednak niemożliwe, tym bardziej, że nadszedł czas pytań z sali.

   Pytania były ostre, choć wydawać by się mogło, że nie pochodziły od osób które je zadawały, szczególnie wtedy gdy z trudem były odczytywane z kartki. Za to niektóre odpowiedzi, były nader zaskakujące. Otóż na przykład dowiedzieć się było można, iż problemy poseł Hojarskiej z fałszowaniem przepustek na widzenie z synem, mają podobny charakter jak dylemat Antygony. Rozdarta pomiędzy prawem a miłością do syna matka wybiera złamanie prawa by uściskać swego marnotrawnego. Podobnie rzecz miała się ze sławetnym kredytem na maszyny, który nie był niczym innym jak podstępnym atakiem bankierów. Ogólna konkluzja jaką można było wynieść z odpowiedzi senatora Izdebskiego, byłaby taka "jeśli członek Samoobrony łamie prawo robi to w imię wyższych idei". Niemniej jednak nie ma litości dla tych którzy złamali prawo, a nie należą do Samoobrony. Tych powinna czekać konfiskata mienia i ciężkie więzienie. Jako żywo staje mi przed oczami postać Kalego z "W pustyni i w puszczy" i jego traktat moralny o krowach. Na dodatek podczas całego spotkania grupka ludzi kolportowała wśród publiczności przedruki z gazet w których opisywano naruszenia prawa przez członków Samoobrony, w tym niektórych obecnych również na scenie nałęczowskiej sali kinowej. Swoistego kolorytu dorzucił również, niezawodny pan Sołyga, który zaczął naświetlać związki nałęczowskiej Samoobrony z "Nałęczowianką" oraz nieprawidłowości w wyborze nałęczowskich władz Samoobrony. Co wywołało burzę na sali.
   Wreszcie któryś z widzów ulitował się i zadał pytanie o miejsce Polski w strukturze zjednoczonej Europy. Bo musicie państwo wiedzieć, że temat debaty brzmiał "Co nas czeka w Unii?", ale kto by się tym tak naprawdę przejmował, skoro tak miło można obrzucać się nawzajem błotem.
M.K.
(0 głosów)