Napisane przez  MK
21
Lis
2003

Ciężkie dni beniaminka

Początek października nie był łaskawy dla żeńskiej drużyny "Cisów" Nałęczów. Nasze piłkarki zmierzyły się kolejno z vice-liderem tabeli żeńskiej pierwszej ligi piłki nożnej, Medykiem Konin oraz z Mistrzem Polski AZS -em Wrocław. Mimo dobrej gry Cisów, wyjazdowy mecz w Koninie zakończył się wyjątkowo bolesną klęską.

   Remis utrzymywał się do 65 minuty meczu, niestety potem worek z bramkami się rozwiązał i gdy rozległ się ostatni gwizdek było już 5:0 dla Medyka. Ten wynik nie wróżył nic dobrego w spotkaniu z AZS Wrocław, które miało odbyć się 3 października w Nałęczowie. Mimo to kibice którzy wypełnili w 2/3 stadion przy ulicy Paderewskiego nie mogli narzekać na brak emocji. "Cisowianki" przystąpiły do gry z Mistrzem Polski zupełnie bez kompleksów. Pierwsza połowa to otwarta walka dwóch równorzędnych drużyn. Wrocławianki były ewidentnie lepsze technicznie, mimo to ustępowały znacznie walecznością naszym zawodniczką. Dobrze ustawiona obrona "Cisów" nie pozwalała na wiele napastniczkom z Wrocławia, a nieliczne strzały były dobrze bronione przez naszą bramkarkę. "Cisy" często kontrowały, ale brakowało ciągle kończącego strzału. Do przerwy 0:0 i zanosiło się na sensację.
   Niestety druga połowa meczu znacznie różniła się od pierwszej. Nasze zawodniczki dały zepchnąć się do głębokiej obrony. Do tego zaczęły popełniać mnóstwo błędów w kryciu. Czy zadziałało zmęczenie czy też włączone kamery Telewizji Lublin, trudno ocenić, efektem jednak były bramki dla Wrocławia. Mistrz Polski "rozklepywał" naszą obronę i celnie strzelał. W 74 minucie było już 0:4 dla przyjezdnych. Nasze dziewczyny postanowiły zagrać Va-bank o honorowa bramkę. Ich ataki były jednak powstrzymywane a to przez obronę Wrocławianek a to przez boczną sędzinę która ciągle dopatrywała się spalonych. Jednak w 85 minucie dopiero co wprowadzona na boisko Beata Bagińska, weszła odważnie w pole karne rywalek i silnym strzałem pokonała bramkarkę przyjezdnych i było 1:4. "Cisy" nie rezygnowały i atakowały nieco oszołomione Wrocławianki, brakowało jednak szczęścia oraz czasu i rezultat nie uległ zmianie.

   W zeszłym numerze Gazety Nałęczowskiej jeden z artykułów o naszych piłkarkach zatytułowaliśmy "do trzech razy sztuka" i chyba mieliśmy nosa. Ponieważ po wyżej wymienionych porażkach nasze panie z "Cisów" rozbiły u siebie drużynę LKS Luboń 4:2. Pozostaje pytanie, czy wygrywając co trzeci mecz można utrzymać się w pierwszej lidze? Czas pokaże.
M.K.
(0 głosów)