Napisane przez  AŁ
16
Kwi
2007

A jak to ze lnem było, a jak w Piotrowicach izbę pamięci się stworzyło...

PASJONATKA
   - Ja byłam młoda i wszystko było piękniejsze - opowiada Genowefa Wójciak, wieloletnia prezeska Koła Gospodyń Wiejskich w Piotrowicach, pokazując nam czarno - białe zdjęcie w kronice leżącej na niewielkiej ławeczce, zresztą dawnym podarunku od miejscowej szkoły.



KRONIKA WSPOMNIEŃ
   Przyglądamy się dłużej fotografii z 1950 roku. Pani Wójciak uśmiechając się wyjaśnia: - To zdjęcie z dożynek w Nałęczowie. A to zostało wykonane w 1975 roku - wtedy to święto obchodzono w Piotrowicach.
   Pośpiesznie przeglądamy kronikę i kolorowy album, należący do naszej przewodniczki, przed oczami skaczą daty: - rok 1926 - Ziemianki, 1928 - powstanie Koła Gospodyń Wiejskich. Nasza rozmówczyni z dumą podkreśla, że było to pierwsze koło na Lubelszczyźnie i głośno było o nim w całym regionie. Nie wątpimy w to, każda z nas, patrząc na stare sprzęty, odczuwa zapach dawności.

POMNIK PAMIĘCI
   Wracamy do rozmowy przy fotografii, przedstawiającej pomnik. Maja przytakuje, że zna to miejsce i codziennie przechodzi obok, ale spytana o historię miejsca nie potrafi podać żadnego faktu. Nasza rozmówczyni szybko wyjaśnia: - Ten pomnik ufundowała społeczność Piotrowic w hołdzie trzem chłopcom z naszej miejscowości oraz jednemu z Paulinowa. Wszyscy polegli z dala od rodzinnych stron, broniąc ojczyzny. To smutne, że młodzież dziś już o tym nie wie. Tylko ja zabiegam o to, by ten ślad naszej chlubnej przeszłości nie niszczał.

EKSPONATY Z DUSZĄ
   Jeszcze rzucamy okiem na zamaszyście tańczone kujawiaki i cygany i prosimy, by pani Wójciak opowiedziała nam o przedmiotach zgromadzonych w izbie pamięci regionalnej. To maleńkie pomieszczenie, znajdujące się w nieco zapomnianej części budynku szkoły w Piotrowicach, przyciąga swym urokiem, ciepłem i dawnością. Cicho tu, nawet odgłosy biegających po górnym korytarzu uczniów są wyraźnie stłumione. Czas zatrzymał się tu w miejscu, stare przedmiot, niegdyś obracane przez gospodarne ręce Piotrowickich pań i gospodarzy, nieruchomo spoczywają pod ścianami i na stołach. Ożywia je tylko głos naszej oprowadzającej, cierpliwie i rzeczowo wyjaśniającej funkcję i pochodzenie eksponatów. Tutaj nie tylko żelazko ma swoją duszę, wyjętą z rozgrzanego paleniska, tu każdy przedmiot opowiada swą niezwykłą historię.

MÓWIĄ RZECZY
   Oto wielki kufer: - Wiano mojej mamy. Pochodziła z bogatej rodziny, miała 30 mórg, a potem jeszcze dokupiła ziemi od dziedzica Milewicza z Czesławie- wyjaśnia pani Wójciak. A to kołyska, w niej odchowałam się ja i moja siostra. A oto dywan wykonany przez moją ciocię tkaczkę z konopi i niepotrzebnych skrawków materiałów. A to muchołapka - tylko raz widziałam ją w pewnym muzeum. Dotąd pamiętam, jak muchy lgnęły do umieszczonego pod szklanym koszem cukru.
   Przeglądamy kolejno: międlicę, ciernicę, hebel, ladę, maselnicę, cepy, młynek do mielenia kawy, zegar, miski, wanny, wagę, cukiernicę... W każdym przedmiocie zaklęta jest ludzka historia - choćby w kobylicy. Pierwszy raz widzę to dziwo: kilka szczepionych ze sobą deseczek i zawiązaną na nich płachtę, w którą rodzice zawinęli małą Gienię, by nie przeszkadzała im żniwować. A ona do dziś pamięta, jak krzyczała, gdy kot zaczął sobie ostrzyć pazury o tą prowizoryczną kołyskę.
   Wśród przedmiotów znajdują się prawdziwe cudeńka. Mogę tak powiedzieć, patrząc na wciąż sprawną maszynę do szycia z napisem Durkopp - podarowaną kołu przez panią Chabros - dziś 94-letnią mieszkankę Nałęczowa. Dziewczynom najbardziej podoba się drewniana łyżwa, wykończona drucikiem i sznurkiem. I kto odmówi dawnym Piotrowiczanom pomysłowości.

PRZYSZŁOŚĆ PRZESZŁOŚCI

   A jak to z lnem było, jak się go moczyło w sadzawce (w miejscu dzisiejszych budynków stacyjnych), jak się zgniłą łupinkę wyciągało, jak szczotkowało poplątane włókna i odrzucało paździerza, jak się mięciuchne niteczki przędło na kołowrotku - o tym wie nasza przewodniczka i może dowiedzieć się każdy, kto odwiedzi izbę. Za rok szykuje się piękny jubileusz - 80-lecie istnienia koła - i pewnie pozostawione na manekinach ludowe stroje doczekają się, by jeszcze raz pochwalić się przed zaproszonymi gośćmi całą swoją krasą. I pewnie pani Wójciak doczeka się podziękowań za swoją wieloletnią pracę, serce i energię włożoną w działalność koła. Len nie doczeka się już kołowrotka, a słowo "kręblowanie" nie zabrzmi w ustach młodego człowieka. Żegnamy naszą gospodynię, idziemy do pracowni komputerowej. To nasz świat.

Agnieszka Łuszczyńska
foto: Paulina Bargiel


Redaktorki z Kółka Dziennikarskiego Gimnazjum w Piotrowicach oraz ich opiekunka A. Łuszczyńska składają Genowefie Wójciak podziękowania za piękną lekcję patriotyzmu lokalnego. Życzymy zapału do napisania wspomnieniowej publikacji o Kole Gospodyń Wiejskich w Piotrowicach i historii miejscowości. Dziękujemy również redaktor Bogumile Wartacz za przeprowadzenie dla nas warsztatów dziennikarskich i zainspirowanie do podjęcia fascynującej wyprawy w świat folkloru.

(0 głosów)