Napisane przez  Bogumiła Wartacz
08
Lut
2014

Zaczyna się od marzeń

Cuda techniki z lubelskiej firmy zdobywają cały świat

Krzysztof Muciek, rodowity nałęczowianin, prezes Spółki Inżynierów SIM sp. z o.o. z Lublina, tworzącej cuda techniki, służące nie tylko zwiększeniu naszego bezpieczeństwa, ale również , jak w przypadku najnowszego produktu, zapewniające komfort, energooszczędność i inteligentne sterowanie nowoczesnym domem. Właśnie ten najnowszy produkt DomatIQ system przeznaczony do projektowania i tworzenia Inteligentnych Budynków – zauważyła i doceniła kapituła konkursu, nominując prezesa spółki do tytułu TOP MENEDŻER 2013.

Nasz nałęczowski kandydat zajął trzecią lokatę w głosowaniu internautów, a plebiscyt (gala miała miejsce 15.11. ub. r.) był okazją do promocji na regionalnym rynku tego najnowszego produktu Spółki Inżynierów SIM sp. z o.o.
Spotkaliśmy się zaraz po gali plebiscytu TOP MENEDŻER 2013 i po targach w Paryżu, gdzie jako jedyny polski wystaw- ca prezentowała swoją ofertę firma SIM.
Trochę kluczyłam wśród labiryntu uliczek gospodarczej części Lublina, nim dotarłam na ul. Stefczyka 34. Niepozorne budynki po dawnej szwalni, zaadaptowane na biurowce, w których ma siedzibę kilka firm. Najpierw jedne kodowane drzwi, potem następne i z moją przewodniczką po tajemniczej firmie SIM, trafiam do gabinetu prezesa. Przestronny, drewniane meble, na komodzie kolekcja statuetek, nagród przyznanych firmie. Pastelowe ściany zdobią współczesne grafiki i obrazy.
Uważam, że jeśli chodzi o skalę zarządzania zasobami ludzkimi, nie zasługuję na tę nominację, bo jesteśmy małą firmą, a jest przecież wiele innych, większych firm na Lubelszczyźnie, dających zatrudnienie ogromnej liczbie pracowników – mówi prezes Krzysztof Muciek i z pasją zaczyna opowiadać o swojej pracy.
Przechodziłem w tej firmie wszystkie szczeble. Zaczynałem od produkcji, po- przez serwis, byłem programistą, później handlowcem, dyrektorem handlowym. W 2003 r. wszedłem do zarządu jako wice-prezes, a od 2005 już jednoosobowo jako prezes zarządzam firmą. Znam ją od pod- szewki, pracuję tu niemal od jej początku – byłem 12 czy 13 pracownikiem, a w najlepszym okresie w przeszłości, kiedy potrzeby rynku rejestratorów rozmów były ogromne, pracowało tu ok. 100 osób. Teraz średnie zatrudnienie wynosi ok. 50 osób i znów rośnie z uwagi na potrzeby związane z rozwojem nowego produktu – DomatIQ.

DWADZIEŚCIA LAT TEMU...
Od samego początku firma działała w obszarach będących na styku telekomunikacji, elektroniki i informatyki. Zajmowaliśmy się wycinkiem tej całej branży dotyczącym monitorowania i utrwalania rozmów – chodzi o cyfrową rejestrację dźwięku. Nie można powiedzieć o typowych podsłuchach telefonicznych, kojarzonych na ogół z mikroskopijną „pluskwą”, chociaż w wielu przypadkach tak właśnie jesteśmy postrzegani. Początki naszych prac nad cyfrowym rejestratorem rozmów telefonicznych sięgają roku 1993 roku. Wtedy właśnie pozyskaliśmy pierwsze zamówienie na stworzenie prototypu urządzenia, które rozwiąże problemy z jakością obsługi klientów w rozmównicy międzymiastowej. Założyciele firmy – pięciu współwłaścicieli, absolwentów Politechniki Lubelskiej – wpadło na pomysł, żeby zamiast zliczać tzw. dzwonki pomiędzy wywołaniem abonenta a odebraniem połączenia, zająć się stworzeniem interfejsu, który przechwyci z linii telefonicznej głos i zarejestruje go na komputerze. W ten sposób badanie jakości obsługi miało szansę być znacznie bardziej szczegółowe, bo de facto na jakość wpływała nie tylko szybkość odbierania połączeń, ale również sposób rozmowy z klientem. Po- wstało więc, jak na tamte czasy, urządzenie bardzo innowacyjne, jedno z trzech takich rozwiązań na świecie, a drugie w Europie.

TOP SECRET
Do tej pory nagrywano rozmowy na różnego rodzaju magnetofonach analogowych oraz cyfrowych, które zapisywały dźwięk na taśmach, co z kolei utrudnia- ło dotarcie do nagrań oraz ich rozsądne gromadzenie. Odtwarzanie wymagało kłopotliwego przewijania taśm, a ich magazynowanie sporych powierzchni na przechowywanie danych.
Nasze urządzenie umożliwiało natychmiastowy dostęp do nagrania i ob- sługę cyfrową na komputerze. Udało się stworzyć prototyp, a następnie rozpocząć „masową” produkcję. Głównym odbiorcą naszych urządzeń były wszelkiego rodzaju dyspozytornie: od pogotowia energetycznego, przez pogotowie gazowe, ratunkowe, straż pożarną, po policję. Wkrótce zaczęła się również nasza współpraca ze służbami specjalnymi, które tak naprawdę odkryły nas trochę później niż inne firmy, ale ze względu na nasze unikatowe rozwiązania i potencjał uznały, że współpraca rokuje szansę adaptacji rozwiązań również do ściśle określonych potrzeb służb. Szukaliśmy rozwiązań konkretnych problemów służb specjalnych, dzięki współpracy z ekspertami fonoskopii Zakładu Kryminalistyki i Chemii Specjalnej ABW mieliśmy rzetelną wiedzę na temat wymagań formalnych w zakresie dowodowości rozmów i projektowaliśmy kolejne modele urządzeń tak, aby nagrywały dźwięk w coraz lepszej jakości przy równoczesnej optymalnej kompresji dźwięku. Ten sposób nagrywania głosu funkcjonuje do dziś.
Udział w projektowaniu dla takich podmiotów, jak: Służby Ochrony Państwa, Siły Zbrojne RP, Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie czy Centralne Laboratorium Kryminalistyczne KG Policji spowodowało, że poprzez stosowanie odpowiednich kodeków, a nawet tworzenie nowych układów scalonych, udało nam się osiągnąć kompromis między szyfrowaniem, bezpieczeństwem nagrań oraz ich jakością pod kątem analiz sądowych.
Po dziesięciu latach pracy zaowocowało to tym, że dostarczyliśmy nasze urządzenia odsłuchowe do wszystkich prokuratur apelacyjnych na terenie kraju. W 2005 r. wygraliśmy przetarg organizowany przez Prokuraturę i Ministerstwo Sprawiedliwości i w ramach kontraktu dostarczaliśmy Uniwersalne Stanowiska Odsłuchowe – urządzenia służące do od- słuchu nagrań pochodzących z różnych marek rejestratorów rozmów sprzedawanych na rynku polskim – opowiada prezes, dodając jak los się do nich uśmiechnął. – Przy okazji poznaliśmy od podstaw inne rejestratory rozmów, dowiedzieliśmy się bardzo dużo o konkurencji. Mogliśmy wykorzystać tę specyficzną retrospekcję rynku do zwiększania przewagi konkurencyjnej na rynku.

NA ŚWIATOWYM RYNKU
Firma rozwijała się, powstawały nowe interfejsy i oprogramowanie, spełniające coraz to nowe wymogi europejskie, później światowe, dostosowane do rynków, na które docierały kolejne produkty SIM sp. z o.o.
Współpraca z największymi dostawcami usług nagrywania na świecie zaowocowała tym, że staliśmy się ich poddostawcą i zaczęliśmy być obecni na rynkach zagranicznych. Nasz polski lokalny pomysł jest stosowany na każdym kontynencie – nie kryje satysfakcji prezes.
Jest to ogromny sukces, ale na tyle nie- medialny, że nie można się tym pochwalić, bo w wielu obszarach obowiązują nas tajemnice, np. bankowe lub te dotyczące służb specjalnych. Naszymi urządzeniami posługują się służby antynarkotykowe na całym świecie, począwszy od Indonezji, Tajlandii, przez Bliski Wschód po Meksyk, czy choćby policja nowojorska, Scotland Yard, o innych europejskich odbiorcach już nie wspominam. Dzięki naszym technologiom wykrywani są sprawcy wie- lu zamachów, np. w Madrycie, a niektóre akcje udaje się również udaremnić, jeśli sprawca jest nagrywany w ramach tzw. zlecenia prokuratorskiego. Świadomość, że konstruujemy, tworzymy coś ważnego, co służy rozwiązywaniu problemów, daje pracownikom dużą satysfakcję. Wykorzystaliśmy niszę i produkujemy urządzenia taktyczne, rozwijamy się i bez kompleksów wychodzimy z naszymi produktami dalej, na rynki zagraniczne. Wróciliśmy właśnie z Paryża, gdzie spore zainteresowanie naszymi produktami wykazywali np. klienci z Afryki, Ameryki Południowej oraz Chin.

CENA JAKOŚCI
Niestabilność rynku polskiego po- woduje, że w tej chwili coraz bardziej interesują nas rynki zagraniczne. To, co obserwujemy, dopinguje nas, by szukać rynków zbytu gdzieś dalej. Na polskim rynku od lat, niestety, pokutuje to, że w przetargach liczy się najniższa cena pro- duktu czy usługi. Sama ustawa o zamówieniach publicznych sprawiła, że konkurencja oparta jest na irracjonalnych podstawach i choć cierpi na tym de facto polski odbiorca, który dostaje produkt (lub usługę) gorszej jakości, a zatem w dłuższej perspektywie droższy z uwagi na gorsze warunki eksploatacyjne. Od lat nic w tym względzie się nie zmienia. Dyscyplina finansów publicznych rozumiana jako zamrażanie środków na jakiekolwiek inwestycje w instytucjach budżetowych sprawia, że polski rynek jest nierozwijalny. Tam, gdzie zamówień jest coraz mniej, trudno szukać zdrowej, naturalnej konkurencji, a coraz częściej zaobserwować można postępującą degradację i proceder
„ustawiania przetargów”. Obserwujemy również, że skuteczny lobbing dużych zagranicznych koncernów powoduje, iż w polskich instytucjach publicznych dużo
„cieplej” przyjmuje się dzisiaj rozwiązania zagraniczne, niż nie gorsze produkty rodzimych, ale znacznie mniej lansowanych producentów. Polskie firmy dokładające się do rodzimego budżetu poprzez płacone w kraju podatki nie są w żaden sposób wspierane przez rządzących. Nie rozumiem tego – przyznaje z rozgoryczeniem Krzysztof Muciek. – Trochę ciasno zrobiło się na tym rynku, bo nie dołożono starań, aby zrównoważyć szanse rodzi- mych firm w starciu z interesami dużych międzynarodowych korporacji oraz w praktyce, wraz z kolejnymi nowelizacja- mi ustawy o zamówieniach publicznych, zniesiono skuteczne środki ochrony prawnej dla przedsiębiorców biorących udział w postępowaniach przetargowych.

POTENCJAŁ INŻYNIERÓW
SIM sp. z o.o. dysponuje dużym potencjałem, posiada własne zaplecze projektowe. 60% pracowników firmy to inżynierowie, zespół fachowców: konstruktorów, programistów, elektroników, wdrożeniowców. Praca jest ich pasją.
Okazuje się, że od produkowania rejestratorów rozmów oraz zarządzania budynkami wielkopowierzchniowymi był tylko krok do projektu DomatIQ.
Od sześciu lat zajmowaliśmy się technologią monitorowania serwerowni, budynków technicznych, magazynów.
„Ożywiamy” te budynki. Bieżąca analiza środowiska, tj. temperatury, wilgotności, natężenia oświetlenia itp. sprawia, że nasz system reaguje w zaprogramowany sposób, bez konieczności naszej fizycznej reakcji. I w końcu padł pomysł, by zrealizować projekt przechowywany dotąd „w szufladzie” poza obszarem instytucjonalnym oraz zająć się potrzebami rynku publicznego – obsługą domów i mieszkań – opowiada o najnowszym pomyśle Krzysztof Muciek. – DomatIQ cały czas ewoluuje w kierunku jak najmniejszego zaangażowania człowieka w pracę domowych urządzeń. Dzięki synchronizacji systemu można sterować z jednego miejsca wieloma urządzeniami, kontrolować różne parametry, otrzymywać informacje o awariach, zagrożeniach itp. A wszystko po to, by uzyskać jak najlepsze warunki dla przebywających w nim osób i zwiększyć poziom energooszczędności.
Według dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2010/31/UE z dnia 19 maja 2010 od końca 2020 r. wszystkie nowo powstające budynki mają być energooszczędne. Zarządzanie energią otwiera nam szanse na zwiększenie rynku, ale są również zagrożenia – to naturalne na rozwijającym się, konkurencyjnym rynku. Jednak jako firma inżynierska mamy olbrzymie zaplecze techniczne, potencjał i doświadczenie. Działamy w branży od lat, realizujemy wiele projektów dla zaspokajania bezpośrednich potrzeb konkretnego klienta, ale przy okazji powstaje również sporo projektów badawczych, które trafia- ją do „szuflady” i czekają na swój czas. Staramy się być kreatywni i innowacyjni, pozyskiwać również środki unijne dla na- szych pomysłów. W tej chwili realizuje- my 1,5-roczny projekt budowy prototypu urządzenia, przeznaczonego do sterowania inteligentnych budynków poprzez gesty, mimikę. Potem, także z pomocą funduszy unijnych, chcemy wdrażać ten prototyp do produkcji.
Bywało, że w wyniku naszych, roboczych „sesji wynalazczych” wymyślaliśmy różne urządzenia, zastosowania, które w pierwszym odruchu mogły wywoływać śmiech – superodkurzacz, samobieżna ko- siarka omijająca przeszkody… A dzisiaj one już nie bawią, one już funkcjonują – takie odkurzacze, roboty, które czyszczą mieszkania, baseny… to się ziściło, bo znacznie więcej ludzi nad takimi urządzeniami myśli i niektórzy znacznie śmielej wkraczają z nietypowymi pomysłami na rynek, niektóre rynki są też bardziej otwarte na takie innowacje. Nam również potrzebne jest to, byśmy sami tworzyli dla siebie rynek, abyśmy nie wyśmiewali nowych technologii, ale korzystali z nich. Ci którzy gonią za nowościami już teraz, sprawiają, że następuje rozwój tych nowych technologii na naszym gruncie, naśladownictwo samo się napędza. Korzy- stanie z naszych rodzimych implementacji wspiera nasz rynek, jest wartością dodaną również dlatego, że znamy znacznie lepiej wymagania tego rynku. Ale, niestety, bardzo często świadomość klienta jest taka, że uważa zagraniczny produkt za lepszy niż polski i nieraz zdarzało się już, że nasz zagraniczny kontrahent, przez np. europejski kanał dystrybucji, sprzedawał nasze lubelskie urządzenia na polskim rynku. Klienci bywali mocno zaskoczeni, że produkt, który wybrali, został stworzony od podstaw na Lubelszczyźnie. Nieufność do polskich marek, zwłaszcza w zakresie nowoczesnych rozwiązań technicznych, jest nadal dość duża.

INTELIGENTNE DOMY PRZYSZŁOŚCI
Miłośnicy nowinek technicznych mogą już zakupić system, dzięki któremu nawet nie będzie trzeba przypominać dzieciom, by zgasiły światło wychodząc z pokoju, a aplikacją z telefonu bądź komputera można włączyć pralkę, zamknąć bramę, zasunąć rolety, czy zwiększyć temperaturę w pomieszczeniach przed powrotem do domu.
– Takie inteligentne domy są już na- wet w Nałęczowie, choćby mój dom, gdzie w praktyce testuję system DomatIQ. Jak dobrze pójdzie, będzie takich do- mów w naszej okolicy więcej, ale na razie nie mogę zdradzić szczegółów. Tajemnica zawodowa – uśmiecha się prezes Muciek.
– Wiadomo, że na razie ten system wielu osobom kojarzy się z gadżeciarstwem, ale tak naprawdę znacznie ułatwia on życie.
Potrzeby naszych kolejnych klientów bywają również wyzwaniem, ale to również ich pomysły wprowadzają innowacyjność. Tak naprawdę to od marzeń zaczyna się tworzenie wynalazków. Niektóre ciekawe projekty pozostają w sferze marzeń, bo są technologiczne ograniczenia, ale realizacja innych to kwestia czasu. Pracujemy teraz nad sterowaniem inteligentnych budynków poprzez gest, mimikę, rozpoznawanie głosu. Zamiast czytników, kamer, czujniki systemu będą rozpoznawać naszą mimikę twarzy, głos. Prace nad tym systemem konsultujemy z fachowcami z uczelni, wykorzystujemy badania naukowców dotyczące indywidualnych, charakterystycznych cech głosu i mimiki twarzy. Projekt ten realizujemy również z myślą o osobach niepełno- sprawnych, którym taki rodzaj sterowania na pewno ułatwiłby codzienne czynności i zniósł choć część barier, na jakie są narażone nawet w domu. Tak będzie wyglądał dom przyszłości.

PLANY, MARZENIA, PASJE...
– Moja dewiza życiowa? Nie bać się marzeń, realizować je, wymyślać nowe rzeczy, tworzyć, a nie produkować – zamyśla się prezes. – Przychodzą do naszej firmy kreatywni ludzie, bo widzą, że tu robi się całkowicie nowe rzeczy. Można przejść od pomysłu do realizacji, zmierzyć się z problemem w zespole i przy wsparciu grupy podobnych sobie osób osiągnąć najlepszy możliwy wynik. Moim nadrzędnym zawodowym marzeniem jest to, by realizować potrzebne i dobre pomysły, zatrudniając przy tym jak najwięcej zdolnych ludzi oraz ożywiać gospodarczo region lubelski. Byliśmy już na niejednej zagranicznej wystawie lub imprezie targowej – w Indonezji, w USA, w Europie, na których promujemy Lubelszczyznę jako potencjalne zaplecze inkubatora przedsiębiorczości. Próbujemy wywierać wpływ na wyższe uczelnie, sygnalizując im potrzeby rynku, a zwłaszcza ogromne zapotrzebowanie na absolwentów o określonych kompetencjach technicznych, których chcielibyśmy pozyskiwać z rynku lokalnego. Obecny system edukacji powoduje, że funkcję uczelni technicznej przejmuje de facto przedsiębiorca, zaś na rynek pracy trafia bardzo dużo absolwentów o kompetencjach, na które nie ma za- potrzebowania na lokalnym rynku pracy. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom, jesteśmy otwarci na współpracę ze szkoła- mi średnimi, lubelskimi uczelniami wyższymi, organizujemy profilowane praktyki. Dużą satysfakcją dla nas jest to, że po praktykach młodzi zdolni absolwenci chcą u nas pracować. Można powiedzieć, że nasza firma przyciąga pasjonatów, którzy chcą się zajmować elektroniką, informatyką i to jest ich hobby.
Moja rola menagera wiąże się również ze spełnianiem oczekiwań właścicieli firmy, którzy mi zaufali: zwiększanie zatrudnienia, zrównoważone wykorzystanie zasobów osobowych i danie im możliwości rozwoju. Chciałbym, aby ludziom dobrze się tu pracowało i mogli rozwijać swoje umiejętności oraz żeby, przy ich udziale, powstał naprawdę duży zakład produkcyjny.
Moje prywatne fascynacje zawsze oscylowały wokół natury: zimą – narty, latem – pływanie i nurkowanie lub piesze wędrówki. Od lat odpoczywam w kontakcie z przyrodą, może właśnie dlatego, że urodziłem się i mieszkam w tak osobliwym miejscu jak Nałęczów… Jakby nie patrzeć jest to perełka w tutejszym krajobrazie, drugiej takiej samej po prostu nie ma. Wychowałem się w otoczeniu wą- wozów i lasów, można zatem przyjąć, że ponieważ od zawsze otaczała mnie przyroda to efektem „ubocznym” są wszelkie inicjatywy na rzecz ekologii, tak jak np. DomatIQ lub moje członkostwo w Stowarzyszeniu Ekologicznym „Zielone Bursa- ki”. Ale to ostatnie to już temat na kolejną rozmowę...

(0 głosów)