Napisane przez  Wiesława Dobrowolska-Łuszczyńska
22
Sty
2014

Książkomani polecają

Stefan Waydenfeld - Lodowa droga

Zanim rozpocznę lekturę, zawsze sprawdzam, kto wydał leżącą przede mną książkę. Kolejna pozycja Norbertinum zapowiadała właściwy poziom tekstu, zaniepokoił mnie jednakże tytuł serii. Mogłam spodziewać się kolejnej martyrologicznej opowieści z dalekiego Wschodu.

Do lektury zachęciła mnie jednak przedmowa Normana Davisa, który przekonywał, że tekst jest pasjonujący ze względu na oryginalne ujęcie tematu. Przekonałam się o tym już w pierwszym rozdziale. Autor snujący wspomnienia, syn lekarza z Otwocka, uczynił z opowieści o życiu swoim i swojej rodziny tekst iście przygodowy. Ostatnią wojnę z Niemcami przeżył jako kilkunastoletni chłopiec. Oczyma zatem młodzieńca poznawał koszmar okupacji, a potem zsyłkę na Syberię. Bardzo inteligentny, ruchliwy, ciekawy świata, szybko orientuje się, że jazda w towarowym wagonie odbywa się w kierunku, gdzie „słońce wschodzi ze złej strony”.

Mimo tragicznych doświadczeń całej rodziny jest to książka i niezwykle wzruszająca, i niosąca nadzieję. Doświadczenie pracy przy wyrębie tajgi pozwala autorowi na szybsze dorastanie, a spryt życiowy i umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji pozwalają zarówno na skuteczną walkę z insektami w mieszkalnym baraku, przetrwanie nocnej, przerażającej pracy na „lodowej drodze” służącej do przemieszczania kłód drewna w pobliże rzeki, zbudowanie tratwy dla dwu rodzin, by móc wydostać się z Kwaszy i skuteczne przepłynięcie nią kilkaset kilometrów, jak i przetrwanie tym razem „kolejowej drogi” ciągnącej się tysiące kilometrów do południowych azjatyckich republik, by tam z podobnymi nieszczęśnikami, a może szczęściarzami wydostać się drogą morską do Persji.

Niezwykle dojrzałe i obiektywne wydają się spostrzeżenia autora, dostrzegającego cierpienia wszelkich nacji. Poruszający jest opis dwojga starych „kułaków” spod Samary, zesłanych na Syberię wolą Stalina, którzy w opustoszałym osiedlu (gdzie kilkadziesiąt osób niegdyś własnoręcznie zbudowało na początku zsyłki okazałe drewniane domy) pilnują już tylko grobów towarzyszy niedoli, zastanawiając się, które z nich pozostanie ostatnie. Właśnie ten obiektywizm, wskazanie, że nie tylko Polacy, ale kilkanaście innych nacji cierpiało na Syberii, przykłady, że w każdym środowisku i w każdym narodzie znajdują się i bohaterowie, i nikczemnicy, przekonało mnie do tej napisanej przepięknym, barwnym językiem wręcz awanturniczej opowieści.

(0 głosów)