Napisane przez  IN
23
Sty
2012

Bohdan Saba, kolaż z jego własnych słów

Przybysz przejdzie obok niego na ulicy obojętnie, swój - z pobłażliwym uśmiechem.

Pobłażliwym, bo nie łatwo jest się do jego osoby ustosunkować, a jednak uśmiech. Rocznik 53, potrafił przez całe swoje życie wznieść się ponad panoszącą się obojętność, a to osiągnięciami sportowymi, jako maratończyk, ośmioletni reprezentant Kadry Narodowej, a to jako rysownik - ma na swoim koncie dwie wystawy, a to jako poeta - wydał cztery tomiki poezji.

W jego najbliższym otoczeniu, do którego przybysz się nie zalicza, obojętność nie zyskała sobie racji bytu, potrafi wyłuskać z szarej codzienności promienie uśmiechu. Chyba trafnie wybrał zawarte w już czwartym tomiku poezji motto Hrabala: ten świat jest do szaleństwa piękny, nie żeby był, ale ja go tak widzę. Czwarty tomik poezji nosi tytuł "Nicole" - Bohdan Saba jest autorem Słowa o Nicole, ilustracji, tekstów poetyckich, koncepcji wydawniczej i wydawcą. Jak i w trzech poprzednich tomikach tematyka miłosna, opisująca ciepło i bliskość ukochanej... jak też to wszystko, co o niej przypomina,... wędrówka po zakamarkach ludzkiej psychiki, która nakazuje wciąż szukać i odkrywać nieznane uroki życia. Gdyby to była powieść, określiłabym ją jako fantasy, ale czy ta kategoria odnosi się do poezji? Z zapisu tych myśli, przeżyć, wspomnień i skojarzeń wyłania się on, autor. Poniżej próba odczytania go między wierszami, za pomocą jego własnych słów, kolaż poetycki, o który się pokusiłam. Panie Bohdanie przebacz tę profanację. Państwo czytając tomik możecie stworzyć swoją wizję Bohdana Saby, zachęcam.

... te pierwsze dni
czuję rytmem tańca
dostrzegam
... nie te w salonach
choć to ten sam
stopień niepewności

... przysypane śniegiem rozterki
nabrzmiałe wiatrem
są chyba z westchnień
a westchnień naręczy
nie da się dotknąć

mydlane bańki
lewitują sobie
... płatkami melancholii
w nadmiarze nostalgii
nieskończonych błękitów chabry

to hibernacja
nadwrażliwość zjada
nie trawi
te chwile... zawieszone
w próżni dalej istnieją
przemyślenia
... przypuszczenia
... emocje

a mój szept... prowincjonalny
nie potrafi
... bez pytań
dalej
... mów o miłości
bez
... alergii

w fabryce snów... cisza
przecież cisza
... trzęsie się na rzęsie
... kroplą spływa
trzaskiem

ona jak zwykle
dniem pogodnym a dni
... one rzeźbiąc śmiech
przysiadły na lipie
jak liść jemioły
co w potrzebie
zasiał mą pewność

autor: Izabella Nowotny
(0 głosów)