Napisane przez  pw
17
Paź
2001

O finansach gminy rozmawiamy z burmistrzem Wojciechem Wójcikiem

W ogólnopolskich mediach bardzo głośno ostatnio o ogromnym deficycie w budżecie państwa. GN zapytała burmistrza Nałęczowa o sytuację budżetu gminy - który przecież, w dużej części jest uzależniony od budżetu państwa.


- Jak przebiega wykonanie budżetu? Czy te pieniądze, które miały napływać do budżetu gminy nie są zmniejszone lub opóźnione w porównaniu z planami?
- Tu jest duża analogia z wykonywaniem budżetu państwa, jak wiadomo rząd ma poważne kłopoty z realizacja budżetu, również gmina ma kłopoty z realizacją dochodów. W bardzo niskim procencie realizowany jest udział w podatku dochodowym, zarówno od osób fizycznych jak i prawnych.
   Za pierwsze 5 miesięcy tego roku podatek dochodowy od osób fizycznych został zrealizowany w 27%,
od osób prawnych - w 21%,
podatek od czynności cywilnoprawnych - w 14%,
opłata skarbowa - w 9%.
   To wszystko są podatki przekazywane przez urzędy skarbowe. Za 5 miesięcy - powinny być zrealizowane w ponad 40 procentach planu na cały rok (czyli, mniej więcej w 5/12).
   Podatki które gmina pobiera bezpośrednio realizujemy zgodnie z planem, np. podatek rolny wykonany został w 48%, leśny- w 47 %. To są dużo mniejsze pieniądze, rzędu kilkuset tysięcy, ale dla budżetu gminy to też poważna pozycja.
- Udział w podatkach to prawie połowa budżetu gminy. Druga "prawie połowa" to subwencja oświatowa. Czy tu również są kłopoty?
- Nie. Tutaj państwo wywiązuje się z obowiązku i na szkoły mamy tyle pieniędzy, ile nam obiecano.
- W sejmie trwają obecnie prace nad dwoma projektami zmian w systemie finansowania samorządów. Udział gmin w podatku od osób fizycznych, który obecnie wynosi 27,6 proc., miałby się zwiększyć, zgodnie z projektem poselskim (UW-SKL) do 35,2, a według projektu rządowego - do 41,7, proc. Oba projekty zakładają radykalnie ograniczenie subwencji (nienaruszona będzie tylko subwencja oświatowa).
   Czy Nałęczów skorzysta jeżeli wejdą planowane zmiany w finansowaniu samorządów?

- Trudno komentować jakieś przymiarki... Dzisiejsza "Rzeczpospolita" pisze, że na takiej reformie straci prawie 1000 gmin, zyska 1500.
   Z perspektywy patrząc, trzeba powiedzieć, że gmina miała swego czasu udział w podatku dochodowym na poziomie 15 proc., a to że ma dzisiaj te 28 procent, to nic nie znaczy, bo tych pieniędzy jest mniej. To wynika m. in. stąd, że np. od podatku dochodowego od osób fizycznych odjęło się część dochodów związaną ze składkami ubezpieczeniowymi. Tak więc tych pieniędzy, które trafią do samorządu, nawet jeśli procentowo będzie więcej, to faktycznie może być mniej.
   W porównaniu z rokiem ubiegłym procent udziału w podatku dochodowym od osób fizycznych się zwiększył, tylko że w zeszłym roku to było 1,5 mln., a w tym roku 1,3 miliona i nawet to nie jest realizowane. To te same tendencje, które się pokazują w budżecie państwa.
- Przewiduje pan kłopoty z realizacją budżetu gminy?
- Nie. Realizacja budżetu, mimo tych mniejszych pieniędzy przebiega właściwie, podjęliśmy ograniczenia wydatków tam gdzie jest to możliwe. Chyba, że te pieniądze z urzędów skarbowych zmaleją jeszcze bardziej lub w ogóle się urwą.
- Z tego, co pan mówi, wynika, że budżety gmin są niesamodzielne, zależne od państwa.
- No, taki jest system proszę pana... rządzi ten, kto ma pieniądze. Cała idea decentralizacji władzy miała polegać na decentralizacji zarządzania, ale i decentralizacji pieniędzy. Ja z dzisiejszej perspektywy oceniam, że to się nie stało. Dalej środki rozdzielane są centralnie, one wędrują najpierw do góry, a potem na dół, po drodze ileś urzędników musi być, to wszystko kosztuje. To jest bardzo nieracjonalne - na przykład dzisiaj; kończy się pierwsze półrocze, przyszła decyzja, że na stypendia będę miał 20 tys., ale muszę je wydać do końca czerwca. To jest ten paradoks. Gdyby to było zaplanowane, pieniądze można by wydać bardziej racjonalnie, i z tych samych pieniędzy byłby większy pożytek.

Rozmawiał Paweł Wałęcki

(0 głosów)