Napisane przez  ISK
18
Sie
2007

Z ziemi nałęczowskiej do włoskiej...

Dnia 25.06.2007r. o godz. 4:00 - pielgrzymka z Nałęczowa wyrusza do Włoch.
Organizatorem wyprawy i duszpasterzem grupy jest ks. Marek Czerko, proboszcz Parafii Św. J. Chrzciciela w Nałęczowie. W pierwszym, najdłuższym dniu eskapady musimy przejechać Polskę, Czechy, Austrię i dotrzeć do Włoch. Podekscytowani podróżą, nowymi twarzami, sytuacją, nie potrafiliśmy się nawet "zdrzemnąć"... Z odrętwienia wyrwał nas ksiądz. Wręczył pielgrzymom śpiewniki i rozpoczął modlitwę poranną, następnie śpiewaliśmy "Godzinki" -" ładnie śpiewa" - szepnęła koleżanka.

Faktycznie, głos księdza górował nad naszymi wprawkami wokalnymi.
   Ożywiła się atmosfera - jedliśmy, rozmawialiśmy, - poznając siebie nawzajem, obserwowaliśmy krajobraz. Potem był "Anioł Pański", "Różaniec" - i pożegnanie z Polską. Tranzyt przez Czechy, Austrię wydłużał się. Na bazę dotarliśmy około północy. Nocowaliśmy w Sella Nevea u stóp góry Karnia w Alpach. Rano przekonaliśmy się jak urokliwe jest to miejsce i jak wysoko położone. Zjazd dostarczył nam całej gamy przeżyć: zachwytu dla piękna i majestatu niebotycznych gór, rozdzielonych głębokimi zalesionymi dolinami - grozy strachu, bo autostrada była wykuta w skałach.
   Zwiedzanie Włoch rozpoczęliśmy od miasta niezwykłego - Wenecji. Przewodnik na Placu Św. Marka zapoznał nas z kulturą i znaczeniem miasta. Według Napoleona "najwspanialszy salon Europy". Ogarniamy wzrokiem otoczenie placu: bazylikę, dzwonnicę, wieżę zegarową, gmachy prokuratury, Pałac Dożów, Bibliotekę Marciana, kolumny, kościoły, oswojone gołębie.
Wchodzimy do Bazyliki św. Marka - najbardziej egzotycznej katedry w Europie, "wyspy skarbów". Cechą dominującą wystroju kościoła są mozaiki: na podłodze, ścianach, sklepieniu, wszędzie (Chrystus, Matka Boska, św. Marek, Ukrzyżowanie, Zmartwychwstanie, Czterech św. Patronów Wenecji itp.). Wenecja - to miasto romantyczne: labirynt wąskich uliczek, kręte kanały, czarne gondole, kościoły, wysokie mosty - a wśród nich Most Westchnień ...
Środa - dzień audiencji generalnej. Na Placu św. Piotra stawiliśmy się wczesnym rankiem. Ustawiliśmy się w długą kolejkę wiernych zdążających do bazyliki. W świątyni mieliśmy miejsca stojące, na wprost ołtarza głównego, do którego miał przybyć papież Benedykt XVI.
Długie chwile oczekiwania wypełnialiśmy modlitwą,śpiewaniem pieśni religijnych i narodowych (z innymi grupami polskimi), podziwialiśmy ogromną przestrzeń i niewysłowione bogactwo bazyliki.
   Fanfary, muzyka, papieska gwardia - zapowiedziały nadejście Głowy Kościoła. Błysk fleszy, przepychanki, podbieganie do barierek z nadzieją, że Papież dotknie, pobłogosławi. Ucichł polski śpiew - rozpostarte sztandary, znamienne transparenty - pozostały.
   Papież Benedykt XVI podchodził do wiernych, pozdrawiał, dotykał, uśmiechał się. Stanął przed ołtarzem, wzniósł ręce i błogosławił zebranym. Następnie odczytał pozdrowienia skierowane do: Hiszpanów, Francuzów, Niemców, Włochów... Polaków nie wymienił...
   Stałam z innymi rodakami przy ołtarzu celebry - tłum parł do wyjścia... umilkła modlitwa, śpiew, służba porządkowa czyniła swoje, zgasło centralne oświetlenie...
   Po wyjściu z Domu Bożego długo wpatrywaliśmy się w okno - choć fizycznie było puste - my wierzyliśmy, że Nasz Papież Jan Paweł II widzi nas i nam błogosławi...!

   Na trasie naszej pielgrzymki był Rzym - największy skarbiec Europy. Spacer po "wiecznym mieście" rozpoczęliśmy od Placu Weneckiego, którego centralnym punktem jest pomnik - olbrzym Wiktora Emanuela II, Ołtarz Ojczyzny i Grób Nieznanego Żołnierza.

   Z placu weszliśmy na Kapitol (dzieło architektoniczne M. Anioła). Ze wzgórza kapitolińskiego poznawaliśmy leżące poniżej Forum Romanum (Łuk Sewera, Kuria), świątynie (Romulusa, Cezara, Wenery, Westy, Saturna), bazyliki, Palatyn, Dom Westalek i Koloseum - stąd Jan Paweł II rozpoczynał Drogę Krzyżową.
   Po wyczerpującym we wrażenia dniu udajemy się do Rocca di Papa (hotelu prowadzonego przez siostry zakonne). Dom noclegowy usytuowany jest na wzgórzu przy Sanktuarium "Madonna de tuto".
Stąd roztaczał się niezapomniany widok na Castel Gandolfo. Nocą Pałac Papieski, Obserwatorium i miasto mieniły się tysiącem świateł i odbijały w tafli jeziora wulkanicznego. W dzień doskonała widoczność miejsca nam drogiego - tu odpoczywał, pracował, przyjmował delegacje, przyjaciół, pielgrzymów Jan Paweł II. 10 lat temu - trzy osoby z naszej pielgrzymki (T. Adamczyk, J. Żywicka i ja) były na osobistej audiencji u Papieża. To spotkanie jest dla mnie wciąż żywe, ważne, koi i umacnia w wierze. Dziękuję opatrzności za te noclegi w pobliżu Castel Gandolfo.

   Dla wielu z nas głównym celem wyprawy do Włoch - była pielgrzymka do grobu Ojca Świętego - Jana Pawła II. W watykańskich podziemiach klęczymy przed skromną marmurową płytą nagrobną Najdroższej nam Białej Postaci - pokorni, cisi, zadumani...
"Ojcze Nasz któryś jest w niebie" - Janie Pawle II - przybyliśmy do Ciebie, aby dać świadectwo Wiary, Uwielbienia, Nadziei... Ojcze Święty! TY obdarowałeś nas miłością, Swoją mądrością, siłą ducha, błogosławiłeś naszym poczynaniom. Trwaj przy nas Ojcze! Każdy z pielgrzymów przybył do Ciebie Ojcze Święty z własnymi intencjami, potrzebami, z modlitwą błagalną, dziękczynną - wysłuchaj nas!
Janie Pawle II - Twój Grób jest dla nas ołtarzem, przy którym żarliwie modlimy się w słowach i milczeniu. Trudno nam znaleźć formę dla myśli i uczuć, które garną się do serca, łzawią oczy, ściskają gardło... Ojcze Nasz! odpuść nam nasze winy i spraw, abyśmy stali się lepsi.
Wzruszenie i okoliczności nie pozwoliły nam Tobie Ojcze Święty zanucić "Barki"...
   Powoli - jeszcze silnie poruszeni przez "brązową bramę" weszliśmy do Pałaców Watykańskich. W kaplicy Paulińskiej i Pinakotece dane nam było zobaczyć obrazy najwyższej klasy: freski M. Anioła, "Sąd Ostateczny", dzieła Giotto, "Pietę" Cranacha, obrazy Rafaela, Leonarda da Vinci, Tycjana, "Złożenie z krzyża" Caravaggio, - J.Matejki "Odsiecz wiedeńska".
   Na niewielkim dziedzińcu pałacu oglądaliśmy najsławniejszą rzeźbę na świecie "Grupa Laokoona" i niezrównany posąg "Apollo Belwederski". Podziwialiśmy arrasy utkane na podstawie rysunków szkoły Rafaela. Z zaciekawieniem przyglądaliśmy się mapom XVI w. w Galerii Map - i z okien sal muzealnych patrzyliśmy na zjawiskowo piękne ogrody papieskie.
   Uwieńczeniem wspaniałości watykańskich była Kaplica Sykstyńska pełniąca funkcję oficjalnej kaplicy papieża. Tu odbywają się konklawe, tu wybrano Naszego Papieża, tutaj przychodzą wszyscy oglądać cykl fresków "Stworzenie świata" namalowanych na sklepieniu przez M.Anioła - własnoręcznie pod wpływem niezwykłej weny twórczej i "Sądu Ostatecznego" na zachodniej ścianie kaplicy - w 20 lat później. Podziw dla artyzmu M. Anioła sięgnął zenitu.
   Do państwa watykańskiego należy także największa świątynia świata: Bazylika św. Piotra. Zatrzymujemy się przy "Świętych Drzwiach", które Papież otwiera specjalnym młotkiem w jubileuszowe lata. Drzwi środkowe - głównie przedstawiają postaci Św. Piotra i Pawła (arcydzieło sztuki brązowniczej). Posąg Św. Piotra (z wygładzoną prawą stopą przez nabożnych pielgrzymów) otwiera cały rząd kaplic. W pierwszej z nich widzimy słynną rzeźbę M. Anioła "Pieta" - przedstawiająca Chrystusa w ramionach matki (wykonał ją 24 letni artysta). Kopuła świątyni zapiera dech w piersiach.
   Opuszczając państwo watykańskie kontynuujemy zwiedzanie Rzymu. Przechodzimy do kościoła pod wezwaniem Św. Piotra w Okowach. W świątyni podziwiamy piękne drewniane sklepienie, fresk "Cud Okowów", grobowiec Juliusza II - arcydzieło sztuki rzeźbiarskiej M. Anioła. Byliśmy w Bazylice Santa Maria Maggiore - wzniesionej w miejscu, gdzie objawiła się Matka Boża i gdzie w pełni lata spadł śnieg. Trzynawowe wnętrze Domu Bożego ukazuje dostojeństwo i harmonię, a kasetonowy sufit, mozaikowe sklepienie i kolumny dopełniają wykwintnej całości.
   Przewodnik zaprowadził nas do Bazyliki św. Jana na Lateranie, w której nad gotyckim Tabernakulum przechowywane są czaszki św. Piotra i Pawła. Świętymi Schodami (Chrystus wstępował do Piłata) - my na klęczkach docieramy do Kaplicy św. Wawrzyńca (zapewniam: droga przez mękę). W bogato zdobionym wnętrzu przechowywane są relikwie. Nad ołtarzem głównym znajduje się acheropityczny (nie namalowany przez człowieka) wizerunek Chrystusa.
   Były i rekreacyjne chwile podczas podziwianych dzieł sztuki. Odpoczęliśmy przy najbardziej zaskakującym zabytku w Rzymie - fontannie di Trevi. Kaskada wody spływająca ponad posągami i kamieniami napełniała misę fontanny (symbol morza) i dawała przyjemne uczucie chłodu. Nad wodą wznosiła się rzeźba przedstawiająca bóstwo oceanów na rydwanie ciągnione przez trytony. Wrzucamy monetę, by zapewnić sobie powrót do Rzymu.
Czas wolny zafundowano nam w centrum miasta. Przysiedliśmy na Hiszpańskich Schodach,by popatrzeć na różnokolorowy tłum turystów, artystów, by chłonąć niepowtarzalną atmosferę, by wyobrazić sobie I polski pokaz mody (E. Minge) w tej scenerii, by na koniec zanurzyć ręce w znajdującej się u stóp schodów fontannie w kształcie statku.

   W święto 29 czerwca pojechaliśmy do Bazyliki św. Pawła za Murami. W tym dniu papież Benedykt XVI miał odprawić mszę w tym Domu Bożym (widzieliśmy orszak papieski udający się do świątyni). Modliliśmy się na zewnątrz (nie posiadaliśmy zaproszeń) - podziwiając fasadę ozdobioną mozaikami i urokliwy dziedziniec.

   Monte Cassino - to kolejny etap naszej podróży. Wchodzimy na obszerny dziedziniec klasztorny, modlimy się w kaplicy, z krużganków podziwiamy panoramę, patrzymy na cmentarz żołnierzy polskich. Na szczycie góry wznosi się ku ich pamięci obelisk z wymownych napisem:

Za wolność naszą i waszą
My żołnierze Polscy oddaliśmy ducha Bogu,
Ziemi włoskiej ciało
A serce Polsce!

Aleją cyprysową dochodzimy do miasta umarłych zastygłego w jednakowych kamiennych pomnikach. Ksiądz w odświętnych szatach liturgicznych staje przy ołtarzu polowym. Nastała chwila zadumy i głębokiego przeżycia spotęgowana wymownym miejscem, słowami ewangelii. Po mszy udaliśmy się do symbolicznego grobu gen. Wł.Andersa. Przy "Czerwonych makach", "Polskich kwiatach" łamie się głos, szlochamy... Delegacja składa wieniec z żywych biało-czerwonych kwiatów (przywieźli je z Polski J.S.Piechowie), rozwijamy transparent, zapalamy znicze - hymnem oddajemy hołd poległym. Odnajdujemy grób por. T.Żurka (mieszkańca Nałęczowa), płonie znicz, modlimy się - śpij spokojnie na włoskiej ziemi!
   Balsamem na naszą skołataną duszę i zmęczenie - był krótki pobyt nad Morzem Tyreńskim - niespodzianka organizatora: Bóg zapłać! Zatrzymaliśmy się na plaży w Formi - urokliwe skaliste wybrzeże, lazurowa woda, ciepły wietrzyk, suchy piach...i my. Dolce vita!

Asyż - następny punkt na naszej mapie. Swoją sławę i wielkość zawdzięcza św. Franciszkowi. Sanktuarium Świętego - to najpiękniejszy dom modlitwy, miejsce głębokiej zadumy nad ziemskim życiem i poświęceniem się św. Franciszka Bogu i ludziom. Do kaplicy grobu św. Franciszka - 5.11.1978 r. przybył Papież Jan Paweł II. Akcentem polskim w bazylice jest kaplica św. S. Szczepanowskiego, biskupa i męczennika - kanonizowanego tu w 1253 r. To miejsce pokochała i tu przyjeżdżała E.S.Zarembina - nałęczowska pisarka, urzeczona filozofią i sposobem życia Świętego.
W kościele Górnym - widnym jednonawowym podchodzimy do 28 fresków Giotto przedstawiających sceny "Legendy św. Franciszka".    Autokar wiezie nas do Florencji. - "świętego miejsca kultu piękna"
Smakowanie miasta zaczynamy od Placu Signoria przy posągu "Dawida" M. Anioła (kopia) oraz fontannie Neptuna (gdański Neptun przy tym jest krasnalem).Stajemy przed Santa Maria del Fiore zaszokowani wielkością, kształtem, wzorzystymi kolorami ścian (mozaika z marmurów biało-zielono-czerwonych) - ostro kontrastuje z ciemnym brązem okolicznych budowli. Katedra jest zabytkiem XIII w., zwieńczona monumentalną kopułą górującą nad miastem. Wnętrze świątyni jest przeciwieństwem wystroju zewnętrznego - przypomina bardziej salę obrad niż kościół. Zwróciłam uwagę na obraz "Dante wyjaśniający Boską Komedię" - ten artysta był i jest bardzo honorowany w rodzinnym mieście.
   Byliśmy również w XIII wiecznym kościele Św. Krzyża (Santa Croce), tu dominują freski Giotta,dzieła Donatella; znajdują się nagrobki: Dantego, M.Anioła, Galileusza, Goi, Machiavellego.
Trudni nie wspomnieć o chlubie Florencji - europejskiej Galerii UFFIZI. W 50 salach zgromadzono kolekcję dzieł takich artystów jak: Botticellego, Leonarda da Vinci, Rafaela, M.Anioła, Tycjana, Rubensa, Rembrandta. Pospacerowaliśmy po Moście Złotników - uroczo wygląda Florencja z tego miejsca, obejrzeliśmy wyroby sztuki jubilerskiej.
   Padwa - dostarczyła nam skrajnych przeżyć. Jechałam do miejsca świętego, do Sanktuarium Międzynarodowego, do św. Antoniego z ogromną prośbą, z modlitwą o pomoc w sprawach bardzo trudnych. Do spotkania ze Świętym, Cudotwórcą przygotował mnie nasz ksiądz podczas porannej mszy. Pobyt w Bazylice Św. Antoniego był modlitwą-zawierzeniem. Zwracałam się do doskonałego naśladowcy Chrystusa z cudzymi i swoimi problemami - zanosiłam swoje prośby, błagania w kaplicy i przy grobie. Z rozczuleniem patrzyłam na dary wotywne na grobie Antoniego (świadczące o uleczeniu dzięki wstawiennictwu Świętego). Zatrzymałam się tutaj na "uprzywilejowany czas" modlitwy i refleksji. Wierzę w moc i pomoc św. Antoniego, pod warunkiem, że prosząca strona będzie się bardzo, bardzo starała.

   Wizyta na Uniwersytecie wprawiła nas w niezwykle radosny nastrój. Trafiliśmy na egzaminy końcowe i byliśmy świadkami starych, utrwalonych obrzędów żakowskich. Świeżo "obronionym" doktorom (u nas magister) brać studencka przygotowała własny sprawdzian. Oglądaliśmy "szpaler wytrzymałości" - z torem przeszkód - "doktorek- prawie nagi", popychany, poszturchiwany, kopany, rzucany na posadzkę, okładany rękoma - musiał na własnych nogach przejść i zawrócić. Wszystko w żartobliwej formie, wśród salw śmiechu, ogólnej wesołości.
Radość z sukcesu i udanej zabawy - ożywiła stare mury Zacnej uczelni. Z rozrzewnieniem przyglądałam się tej szczęśliwej ceremonii" to idzie młodość"!!!
   Pielgrzymkę chwalebnie zakończyliśmy w Częstochowie. W kaplicy na Jasnej Górze ksiądz Marek odprawił mszę. Dziękował Matce Bożej za opiekę nad nami podczas pielgrzymowania oraz za szczęśliwy powrót.

Uklękliśmy przed cudownym obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Z uwielbieniem wpatrywaliśmy się w oblicze Maryji. Każda z osób składała w ofierze to, z czym tu przybyła: lęki, obawy, problemy osobiste, rodzinne, prośby o wytrwanie w dobrym, w chorobie. Matko Boska Częstochowska! Módl się za nami! Dopełnieniem naszej modlitwy było obejście na klęczkach ołtarza. Tutaj jak Matce mogliśmy przekazać swoją najgłębszą tajemnicą serca.
   Jestem wdzięczna księdzu i losowi, że dane mi było kolejny raz odwiedzić to Najświętsze Miejsce na Ziemi.

   Co piękne, dobre, szczęśliwe - szybko się kończy. I my po 9 dniach trudnych - ale bogatych w wydarzenia i przeżycia - wróciliśmy wewnętrznie silniejsi, inni (może lepsi).
   Znaczną rolę w naszym pielgrzymowaniu odegrał ksiądz Marek Czerko - organizator, duchowy przewodnik grupy. Ksiądz zadbał o to, byśmy z Bogiem zaczynali każdy dzień, z Bogiem przeżywali i z Bogiem kończyli.Najpiękniejsza i najlepsza modlitwa - to uczestnictwo we Mszy św., codziennie wszyscy uczestniczyliśmy w nabożeństwie celebrowanym przez ks. Marka i wszyscy przystępowaliśmy do komunii świętej.
Podczas jazdy też był rytuał modlitewny - odmawialiśmy koronkę do Matki Bożej, Różaniec, Modlitwę Wieczorną - i śpiewaliśmy, najlepszy był ksiądz, p. Halinka - pozostali - skuteczny chórek. Koleżanka stwierdziła "nie przypuszczałam, że Godzinki są tak piękne i melodyjne". Ksiądz miał zdolność koncentracji, zatapiał się w modlitwę, po czym szybko następowały chwile rozluźnienia, stawał się jednym z nas. Ku ogólnej naszej aprobacie mianował siebie "Marysią" - świetnie parzącą kawę i herbatę (autokarowa "kawiarnia" cieszyła się dużym powodzeniem).
Był z nami i dla nas - nie narzucał swojej woli. Dar od pielgrzymów - dla kościoła (kielich i ampułki) myślę, że ksiądz proboszcz przyjął z zadowoleniem.
   Słowa pochwały należą się także pilotowi - przewodnikowi p. Andrzejowi Dolińskiemu, który przysłowiowo "dwoił się i troił", żeby wszystko zgrać (hotele, posiłki, program zwiedzania itd.) - zaangażowanie Pana nie poszło na marne. Dziękujemy!    Grupa nasza była zróżnicowana wiekowo. Staraliśmy się "trzymać razem", nie stwarzać problemów i wytrwać. Chyba udało się! Wszyscy byli dzielni, ale muszę napisać o najmłodszych: 8-letnia Ada Muciek i 10-letni Michał Jarosiński - w ocenie szkolnej spisali się na 6+. Gratulujemy rodzicom takiego wychowania dzieci.
Wróciliśmy zafascynowani podróżą, zdrowi, głęboko poruszeni modlitwą przy Grobie Ojca Świętego, w Padwie, Częstochowie...
   Chłonęliśmy bogactwo kultury europejskiej, czarowały nas krajobrazy. Jesteśmy wewnętrznie wzmocnieni, z nowymi postanowieniami i bardzo wdzięczni organizatorom i uczestnikom.

Irena Sudzińska - Kowalczyk
(0 głosów)