Napisane przez  KW
13
Gru
2008

Żyję pełnią tu i teraz

Nałęczowska bohema
Pochodzi z Radomia, ale gdy skończył PLSP w Nałęczowie, pozostał już tu. "Dziwną" fryzurą i niebanalnym strojem wyróżnia się z tłumu - Arkadiusz R. Bednarczyk - malarz młodego pokolenia, którego obrazy można zobaczyć m.in. w sklepie "Ćajniczek" w Nałęczowie i w galeriach "Bibelot" oraz "Czerwone wino" w Kazimierzu Dolnym. I oczywiście na pocztówkach i kalendarzach, które można kupić na terenie całego kraju.


Czym się zajmujesz?

Głównie malarstwem w szeroko pojętym znaczeniu. Używam wszystkich technik suchych i mokrych np.: olej, pastela, akwarela, techniki graficzne itd. Czasami łączę dwie lub kilka technik by uzyskać odpowiedni efekt. Oczywiście mam jeszcze kilka zajęć które dają mi ogromną satysfakcję. Po pierwsze pracuję w rodzinnym sklepie z herbatami "Ćajniczek", doprowadzam do perfekcyjności moje akwaria roślinne i ciągle poprawiam mój samochód (śmiech). I to nie wszystko.

Masz ulubioną technikę malarską?

O, tak. Uwielbiam akwarelkę, to mój "konik". Wspaniała, trudna, pełna wyrazu, estetyczna, po prostu idealna!

Dlaczego akwarela tak cię pasjonuje?

Pewnie, dlatego, że nikt mnie jej nie nauczył. W PLSP nigdy nie malowałem akwarelką, nie miałem żadnych zajęć z tą techniką. Bazgraliśmy tylko oleje i ścieraliśmy ołówki. Była czymś zupełnie pomijanym. Akwarela stanowi dla mnie wyzwanie. To bardzo czysta technika, pasująca do mojego stylu. Nawet warsztat i akcesoria są wspaniałe.

Studiowałeś m.in. turystykę oraz w Instytucie Wyższej Kultury Religijnej, a więc kierunki zupełnie nie związane z plastyką. Teraz wróciłeś do malarstwa, skąd ten wcześniejszy brak zainteresowania po ukończeniu "Plastyka"?

No tak, przez dwa lata nie dotknąłem się do ołówka. To pytanie trzeba by zadać nauczycielom z liceum. Niestety ich podejście zniechęciło mnie do malarstwa i działania w kierunku plastycznym. Ale wróciłem i wciąż maluję z lepszym lub gorszym skutkiem, chyba jestem na to "skazany".

Jesteś barwną postacią, skąd to się bierze?

Dziękuję, schlebiasz mi, bo sarkazmu nie słyszałem w twoim głosie. Jeżeli ktoś mnie postrzega jako osobę nietuzinkową, to się cieszę, choć ja specjalnie się nie staram taką osobą być. Każdy kto próbuje się wyróżniać, tak naprawdę oszukuje samego siebie i innych. Po takim człowieku widać, że jest nienaturalny, że pozuje. Traci dużo czasu na przygotowywanie się do roli, którą chce zagrać i jeszcze więcej traci energii na podtrzymanie tego wizerunku wśród innych. To strata czasu. Piękno, czy brzydota człowieka wypływa z samego wnętrza danej osoby. Brzmi to trochę jak slogan, ale dla mnie właśnie tak jest.

Słychać nutę filozofii w tym, co mówisz, czy to prawda, że zajmujesz się buddyzmem lub podobną myślą religijną?

No nie tak do końca. Zajmuję się każdą myślą, która wspiera rozwój szeroko pojętej świadomości. Nie ma dla mnie znaczenia, z jakiej tradycji się wywodzi, buddyzmu chrześcijaństwa, hinduizmu, platonizmu itp. Ważne żeby była autentyczna, a takich jest naprawdę niewiele, te prawdziwe wzbogacają życie, a te fałszywe powodują tylko zamęt. Tak naprawdę teoretyzowanie mnie nie interesuje, praktyka jest o wiele bardziej ekscytująca. Pewnie chcesz zapytać, czy moja postawa to wpływ jakiejś religii, tym bardziej, że wiesz, że nie jem mięsa, no i widzisz moją dziwną fryzurę? Powiem ci, że ćwiczę jeszcze różne metody rodem z jogi i medytuję, ale dla mnie nie ma to żadnego związku z religią. Te metody przynoszą mi ogromne wymierne korzyści i nie interesuje mnie, z jakiego kontynentu, czy kraju pochodzą. Czy jest to modlitwa z Tybetu, czy indiańskie przyśpiewki ważne, że odczuwam efekt i jest on zdecydowanie pozytywny.
Większość ludzi łączy przynależność do grupy wyznaniowej z religijnością i wiarą. Dla mnie nie jest to tak oczywiste. Ja nie należę do żadnej religii, nie jestem muzułmaninem, czy hare krishna, nie chodzę modlić się do kościoła ani synagogi, a jednak myśl o Bogu nigdy mnie nie opuszcza. Może to śmiesznie zabrzmieć, ale jestem pasjonatem Boga i widzę go wszędzie, nawet w zwierzętach, co ja mówię nawet w kamieniach (śmiech). Opowiem ci historyjkę; Pewnego razu, na wycieczce szkolnej w górach, ja i moi koledzy poszliśmy poprosić jakiegoś gospodarza o trochę wody, bo nam się skończyła, przechodziliśmy przez łąkę, na której pasły się młode krówki. Jedna z nich bardzo szybko podeszła do mnie i chętnie poddała się mojemu głaskaniu cały czas wpatrując się we mnie. Nie wiem, co zrobiło na mnie większe wrażenie czy jej przyjazne usposobienie, czy pełne ufności spojrzenie, ale efektem tego było to, że wkrótce potem przestałem jeść mięso!

Wróćmy do twojego malowania. Gdzie jest twój warsztat pracy?

W tej chwili maluję wyłącznie w sklepie, gdzie urządziłem sobie kącik do malowania, mam tu dobre warunki do mojej pracy.

Czy malujesz na zamówienia i jaka tematyka poruszana jest najczęściej?

Oczywiści, że maluję na zamówienia. A tematyka różna, architektura, portrety, kwiaty natura, tematyka sakralna, nawet malowałem świnkę. Dla mnie nie ma większego znaczenia co maluję, traktuję każdą pracę jak wyzwanie choćby temat był najgłupszy pod słońcem. Ważne, że każda praca daje mi kolejne doświadczenie, możliwość edukacji, poprawienia techniki i samą radość działania.

Spełniasz się w tym?

Jestem wielkim szczęściarzem! Niech to stanowi odpowiedź.

Inspirujesz się czymś lub kimś?

Pewnie. Cały czas czerpię inspirację, każda chwila może być inspirująca. Wszystko zależy od tego jak patrzysz na świat. Trzeba mieć szeroko otwarte oczy i umysł, trochę wrażliwości a inspiracja, sama cię znajdzie. Nawet dług finansowy może być inspirujący, nie tylko motywujący.
Ale powiem ci, że ogromną inspirację czerpię z mojej rodziny, brata Piotra i mamy Baśki, która kiedyś powiedziała, że jak byłem mały na pytanie kim chcę zostać zawsze odpowiadałem, że "artyśtą". Ja tego nie pamiętam, ale działa na mnie budująco. Moja mama i jej rodzina jest bardzo utalentowana w różnych kierunkach, to po nich - ja i mój brat odziedziczyliśmy zdolności manualne.
Wsparcie z ich strony i mojej kochanej "lepszej połówki" Agaty, która zawsze widzi we mnie więcej talentu i możliwości niż sam ujrzałbym przez mikroskop jest, aż nadto inspirujące. Jestem im wdzięczny.

Czy masz ulubionego artystę?

Tak, jest nim Bóg!

Wielokrotnie słyszałam, że nie przepadasz jak ludzie nazywają cię artystą. Dlaczego?

Tak, tak, artysta to ktoś wyjątkowy. Jeżeli ktoś szczerze mówi o tobie, że jesteś artystą to wielki zaszczyt, ale w dzisiejszych czasach ludzie nadużywają tego słowa. Nazywanie siebie samego artystš, to przyklejanie etykietki na zasadzie jestem kimś innym niż ty, trochę lepszym. Na dobrą sprawę, ja specjalnie nic nie zrobiłem, żeby mieć jakiś talent. Po prostu taki się urodziłem. Więc i zasługa nie moja. Każdego człowieka można wykreować na artystę, wystarczy tylko pomysł i trochę środków. Ktoś sika na płótno albo i gorzej i nazywany jest awangardowym artystą. W takim przypadku nawet pies może nim być i to jeszcze lepszym, bo częściej sika, a przy okazji jest skromny. Nie zwołuje innych pobratymców, by na to patrzyli i merdali ogonkami. Zdolności zostały mi dane w prezencie, na tacy i czasem z nich korzystam. Większymi artystkami są nasze mamusie, które tyrają na kilku etatach! Jeden w pracy, drugi w domu przy garach, trzeci przy dzieciach, kolejny przy zmęczonym mężu. To artyzm w kryształowej postaci, nie sądzisz!?

Miałeś już jakieś wystawy?

Nie miałem, pewnie dlatego, że nie kolekcjonuję swoich prac. Maluję sporo, ale wszystko "wypuszczam w świat". Nie odczuwam potrzeby posiadania obrazów. Dopiero całkiem niedawno zacząłem je fotografować, ale bardziej dlatego, by obserwować różne zmiany dokonujące się w moim malarstwie na przełomie czasu. Z drugiej strony do czegoś takiego potrzebny jest ktoś kto zorganizuje wystawę, może nawet zasponsoruje, bo przecież wszystko kosztuje. Czasami, by zrobić wystawę trzeba tygodni pracy samego plastyka. Stąd jestem zwolennikiem wspierania twórczości z zewnętrznych źródeł.

Dlaczego zostałeś w Nałęczowie, skoro większość młodych ludzi wyjeżdża stąd?

Nałęczów to senne miasteczko, co mi odpowiada, gdyż lubię prowadzić spokojny tryb życia. Jest tutaj wszystko czego potrzebuję, dużo drzew, mało ludzi, cisza. Ale jak chcę się podtruć lub zarazić gorączką zakupów mogę skorzystać z bliskości ośrodków miejskich. Ale tak naprawdę, to zakochałem się w nałęczowskim powietrzu. Po prostu szaleję za nim, za każdym razem kiedy biorę wdech to tak jakbym brał chłodny prysznic w upalny miejski dzień. Trochę to szalone. Młodzi ludzie wyjeżdżają z takich miejsc jak Nałęczów, ze względu na niską dostępność środków do życia. Każdy chce więcej i lepiej i jeszcze więcej, a małe miasteczka nie zapewniają bardzo dużych dochodów. Jest za mało miejsc pracy, a jak jest to nie rokuje wielkich perspektyw.

Czy zmieniłbyś coś w swoim życiu?

Tak po prawdzie, to moje życie cały czas się zmienia i ewoluuje. Zmiana to najbardziej niezmienna stała (śmiech) Cały czas idę przed siebie, ciesząc się, że mam tak wiele. Zmiany dokonują się nieprzerwanie na zewnątrz i wewnątrz mnie samego.

Czy chciałbyś coś zmienić w Nałęczowie?

Jak widzę na stawie pływające styropianowe koszmarki, wysypujące się śmieci z koszy po każdym weekendzie, pijanych dwunastolatków na ławkach w parku, śmietniska w lesie, wycinanie drzew po nocach, smród alkoholu i dymu przy naszym stawie, samochodowy ciąg w niedzielę, pozastawiane chodniki to tak odczuwam potrzebę zmian.

Co zmieniło się na plus, a co na minus w Nałęczowie?

Coś się zmieniło, a ja uważam, że zmiana to progres i zawsze w końcowym rozrachunku wychodzi na dobre. Nałęczów ma swój urok i życzyłbym sobie żeby został on zachowany. Niestety z roku na rok jest on coraz słabszy, pewnie za sprawą powszechnej komercjalizacji, która nie ominęła naszego miasteczka. Więcej się dzieje w Nałęczowie, to pewne, ale przyjmuje to "fastfoodowy" charakter, który zupełnie nie gra z klimatem miasta. Robi się totalny miszmasz. Osobiście nie odnajduję w tych zmianach szczególnej satysfakcji.

Czy lokalne organizacje czerpią z możliwości miejscowych artystów i czy wpływają na ich rozwój?

Nie żartuj! Te możliwości wykorzystywane są w minimalnym procencie. Jeżeli chodzi o mnie, to Bank Spółdzielczy w 2005r. i w tym roku skorzystał z moich umiejętności i umieścił moje akwarele na serii kalendarzy promujących BS. Ten z 2008r.dopiero się ukaże, jest to kalendarz na 2009r. Parę razy moje prace zostały zakupione przez Sanatorium Nauczycielskie. Ostatnio rozmawiam również z "Uzdrowiskiem" na temat serii pocztówek o tematyce nałęczowskiej, ale to wstępna faza. Tak naprawdę to kropla w morzu, ale zainteresowanie i tak jest większe niż przed laty.

Czy masz marzenia?

No cóż, zawsze uważałem że życie marzeniami odbiera ci radość z chwili obecnej, gdyż marzenia dotyczą przyszłości. Ale jasno sprecyzowana wizja może ukierunkować twoją energię na szansę zdobycie określonego celu. Może dać ci motywację do działania, przeskakiwania kolejnych przeszkód. Wszystko zależy od twoich oczekiwań wobec samego siebie i życia, od twojej wizji przyszłości. Ja, takiej w ogóle nie mam. Ufam, że życie pokieruje mnie we właściwą stronę, nie skupiam się na celu, gdyż w ten sposób czuję, że ograniczam swoje możliwości.
Musisz mieć świadomość, że często niespełnione marzenia prowadzą do frustracji, a nawet szaleństwa, jeżeli wkładasz masę energii w ich realizację. Pomyśl o tym. Wczuj się w rolę sportowca, który żyje tylko marzeniem zdobycia medalu na olimpiadzie, ale odnosi kontuzję, która eliminuje go z rywalizacji i sportu. Jego świat umarł, a on razem z nim. Pojawia się złość, gniew, agresja i często tragedia. Oczywiście to skrajne przypadki, ale wcale nie takie rzadkie. Dzisiaj psychoterapeuci i psychiatrzy mają pełne ręce roboty, właśnie przez życie w iluzji jaką niewątpliwie są marzenia. Powiem ci, że ludzie szczęśliwi nie mają zbyt dużo marzeń, a w zasadzi w ogóle nie mają. Oni w obecnej chwili są zadowoleni, nie przenoszą życia w odległą wyimaginowaną przyszłość. Żyją pełnią tu i teraz. Ja do nich należę - jestem zadowolony! Ale wiesz co, zawsze gdy jem posiłek przychodzą mi na myśl ludzie, którzy oddaliby wszystko za odrobinę tego, co mam na stole. Nie mogę tego pojąć, że przy takiej nadprodukcji żywności i możliwościach nasza cywilizacja nie radzi sobie z tym problemem. To koszmar, z którego chciałbym się obudzić! To może być moje marzenie!

rozmawiała Katarzyna Wójcik
(0 głosów)