Napisane przez  Bogumiła Wartacz
20
Wrz
2014

Bez miodu da się żyć, ale co to za życie

Rozmowa z Adamem Bogutą, pszczelarzem, właścicielem Pasieki Wędrownej w Kolonii Bochotnica

Wiem, że pszczelarstwo to rodzinna pasja, którą Pan kontynuuje. Pamięta Pan pierwsze spotkanie z pszczołami, pierwsze miodobranie?
Pszczelarstwo to faktycznie rodzinna pasja. Chociaż ja, szczerze mówiąc, jako dziecko nie byłem zafascynowany pszczołami. A nawet denerwowało mnie to hobby rodziców.

Wolałem jechać z kolegami nad jezioro niż pomagać przy miodobraniu. Zafascynowanie pszczołami, a nawet powołanie do pszczelarstwa rosło we mnie z upływem lat. Pamiętam taką sytuację, jak miałem 10 może 11 lat. Koło mojego domu swoją pasiekę miał pewien naukowiec z Akademii Rolniczej w Lublinie. Pewnego dnia przyjechał do swoich pszczół i postanowiłem iść zobaczyć, co robi. Zaczęliśmy dyskutować o pszczołach i powiedział mi wówczas: „Chłopcze, jeśli ty w tak młodym wieku wiesz tyle o pszczołach, to na pewno pójdziesz do Technikum Pszczelarskiego”. Można śmiało rzec, że przewidział moją przyszłość.

Kiedy Pan sobie uświadomił, że chce zajmować się pszczelarstwem zawodowo?
Myślę, że stało się to w trakcie moich wyjazdów zagranicznych, podczas pracy w profesjonalnych pasiekach zawodowych w Austrii, Luksemburgu, Norwegii i Niemczech. Z uwagą obserwowałem, w jaki sposób jest tam organizowane pszczelarstwo, zarówno od strony prowadzenia pasieki, jak i marketingu oraz sprzedaży miodu i produktów pszczelich. U nas w Polsce przeważająca większość pasiek to pasieki hobbystyczne, taka, jaką prowadzili moi rodzice. Prowadzenie pasieki zawodowej wymaga ogromnego nakładu pracy, zaangażowania, pieniędzy, doświadczenia, szczęścia i, jak to w rolnictwie bywa, POGODY.

Jest Pan absolwentem Technikum Pszczelarskiego w Pszczelej Woli oraz studiów na Wydziale Bioinżynierii Zwierząt Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, zdobywał Pan też doświadczenie za granicą. Czy stworzył Pan własną, wymarzoną pasiekę?
Myślę, że na razie stworzyłem dopiero zarysy wymarzonej pasieki. Muszę też koniecznie podkreślić, że niemożliwe byłoby osiągnięcie tego, co mam teraz, na własną rękę. Pomagają mi w tym wszyscy moi bliscy. Pomoc dotyczy sfery technicznej, marketingowo-promocyjno-sprzedażowej, żywieniowej oraz… finansowej. Pomoc opiera się także na tzw. dobrym słowie i fakcie, że wszyscy po prostu wierzą w to, co robię. Bardzo pomaga mi moja żona Ewa, absolwentka studiów Technologia żywności, która pilnuje zachowania higieny i czystości przy produkcji miodu
oraz szeroko rozumianej estetyki, związanej z wyeksponowaniem naszego miodu. Muszę przyznać, że współczesny klient jest bardzo wymagający, a przy wyborze producenta i gatunku miodu najważniejszym kryterium nie jest tylko cena, lecz przede wszystkim jakość oraz zaufanie do pszczelarza. Można rzec, że ona jako Ewa i ja jako Adam prowadzimy rajską pasiekę, a przed nami nie miesiąc, ale całe życie miodowe.

Ile ma Pan rodzin pszczelich?
Obecnie mam ich 80, ale planuję sukcesywnie powiększać pasiekę.

Jaki jest roczny cykl produkcyjny w pasiece wędrownej?
Pierwszym pożytkiem produkcyjnym jest rzepak, następnie przewozimy pszczoły na kolejne zakwitające rośliny
– w naszym przypadku zwykle lipę, grykę, fasolę, malinę. Przebiega to różnie w poszczególnych latach, np. w tym sezonie praktycznie nie kwitła lipa. Oczywiście nie wszystkie rodziny są na wszystkich pożytkach, bo okresy kwitnienia pokrywają się. W początku sierpnia rozpoczyna się przygotowanie rodzin do zimy.

Jakie rodzaje miodu produkują Pana pszczoły?
W ofercie posiadamy miód z okolic Nałęczowa, a więc pszczoły wykorzystują okoliczne pożytki: lipę, rzepak, malinę, spadź liściastą. Pszczoły też produkują miód fasolowy, wywożę je wtedy w okolice Hrubieszowa.

Podczas ubiegłorocznego Festiwalu Produktu Lokalnego Pana miody – lipowy z okolic Nałęczowa oraz rzepakowy kremowany, otrzymały certyfikaty w kategorii produkt spożywczy, w tym roku będzie się Pan ubiegał o kolejne certyfikaty?
Będę się starał o certyfikat dla miodu malinowego. Myślę, że miód malinowy to będzie w tym roku prawdziwy hit. Udało mi się znaleźć miejsce na plantacji maliny w okolicach Chodla i wywiozłem tam pszczoły. Miód malinowy wyszedł przepyszny, posiada ciemną, lekko czerwoną barwę, w smaku słodki, delikatny, z subtelną kwaskową nutą.
Przy okazji tematu Festiwalu Produktu Lokalnego chciałbym podkreślić, jak niezwykle ważną rolę w rozwoju naszej pasieki pełni prężnie działająca Lokalna Grupa Działania „Zielony Pierścień”. Jest organizatorem fantastycznych kiermaszy, gdzie możemy sprzedawać nasz miód. Ponadto w różnych miejscach promuje produkty lokalne. Takie działania realnie przyczyniają się do rozwoju lokalnego i zwiększają zaufanie klientów do naszych produktów.

Albert Einstein twierdził: „jeśli pszczoły wyginą, ludziom pozostanie nie więcej niż cztery lata.” Jakie obecnie są największe zagrożenia dla pszczół – choroby, opryski?
Najpoważniejszym problemem są właśnie choroby pszczół oraz opryski stosowane na polach uprawnych. Najgroźniejsza choroba to varroza – powodowana przez małe roztocze – Varroa Destructor. Również niewłaściwie stosowane opryski są zabójcze dla pszczół. Chodzi tu czasem o zwykłą nieświadomość ludzką i robienie oprysków w ciągu dnia, kiedy pszczoły są na pożytkach. Powoduje to, że zbieraczki nie powracają już niestety do ula, zatrute szkodliwymi związkami chemicznymi. Chcę podkreślić, że działalność pszczół nie opiera się tylko na dostarczaniu nam pysznego miodu i innych produktów pszczelich. Dane naukowe dowodzą, że znaczna większość roślin uprawnych bez udziału pszczół zawiązuje znikomą liczbę owoców i nasion. Udowodniono, że owoce są drobniejsze, mniej kształtne, a plony są niższe. Aż 80 proc. roślin występujących na Ziemi to rośliny owadopylne, w których zapylaniu przodują utrzymywane przez człowieka pszczoły miodne. Naukowcy uważają, że dzięki pracy pszczół powstaje jedna trzecia żywności na Ziemi.

Dalsze marzenia i plany?
Chciałbym powiększyć pasiekę oraz wybudować własną wymarzoną pracownię pszczelarską. Wiem, że na lata 2014–2020 planowane są różne programy pomocowe z Unii Europejskiej. Mam nadzieję, że uda mi się z jakiegoś programu skorzystać.

(2 głosów)