Napisane przez  CP
23
Sie
2004

Spółdzielczy absurd

Spółdzielczość mieszkaniowa w Polsce liczy sobie już przeszło 100 lat. Pierwsze spółdzielnie mieszkaniowe powstały jeszcze na terenie Galicji. W styczniu 1921 roku weszła w życie pierwsza ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych, która zapewniała członkom spółdzielni pełną własność ich mieszkań.
Po II wojnie światowej nastąpiło całkowite przejęcie przez państwo gałęzi budownictwa mieszkaniowego i związany z tym zanik spółdzielczości. Dopiero po październiku 1956 roku powrócono do spółdzielczości mieszkaniowej wypaczając jej ideę poprzez gospodarkę nakazowo - rozdzielczą i całą utopię związaną z marksistowskim systemem. Zasada gospodarki centralistycznej i monopolu spółdzielczego w budownictwie mieszkaniowym wywarły silne piętno w mentalności i zachowaniach wielu osób po dzień dzisiejszy. W roku 1962 pod groźbą pozbawienia prawa do lokalu i członkostwa w spółdzielni wymuszano na członkach rezygnację z ksiąg wieczystych, które założyli dla swoich mieszkań jeszcze przed rokiem 1939. W latach 60-tych wprowadzono tzw. własnościowe prawo do lokalu mieszkalnego w spółdzielni mieszkaniowej (ograniczone prawo rzeczowe), w tym celu, ażeby członkowie spółdzielni nie byli właścicielami swoich mieszkań. W PRL-u wszelka własność była zagrożeniem dla reżimu socjalistycznego.

   Wydaje się być czymś normalnym, że jeżeli nabywamy jakąś rzecz, jeżeli za nią płacimy, to automatycznie stajemy się jej właścicielami. Tak jest na przykład przy zakupie samochodu. Wybieram samochód, płacę i staję się jego właścicielem. Tak się jednak nie dzieje w przypadku mieszkania w spółdzielni mieszkaniowej. W tym przypadku stajemy się jedynie posiadaczami spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu. Nie stajemy się właścicielami, tylko mamy prawo (ograniczone prawo rzeczowe) do tego lokalu. Jest to niezwykle pokrętny dziwoląg prawny, zresztą nie tylko prawny, nawet samo nazewnictwo jest wyjątkowo zagmatwane. Mieszkanie niby własnościowe, ale nie własność. Jesteśmy świadkami absurdu - nie jesteśmy właścicielami tego, co kupiliśmy. Spółdzielnia zatrzymuje prawo do własności gruntu, ociąga się z jego sprzedażą i przekazaniem własności mieszkańcom z różnych powodów. W dziale II księgi wieczystej spółdzielnia figuruje jako właściciel "naszego" mieszkania, my w dziale III figurujemy jako posiadający ograniczone prawo rzeczowe, czyli spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu mieszkalnego w spółdzielni mieszkaniowej. A więc właścicielem tak naprawdę jest spółdzielnia.

   Sytuacja przypomina nieco "pańszczyźnianych" spółdzielców. Chłop pańszczyźniany został uwłaszczony w XIX wieku. Nadszedł już czas na to, aby w XXI wieku został uwłaszczony "pańszczyźniany spółdzielca", żeby wreszcie zniknęły te dziwolągi prawne rodem z PRL-u, by właściciel mieszkania był właścicielem, a nie jakimś - nie wiadomo, jak to nazwać - posiadaczem prawa do lokalu. Chyba nadszedł już czas na uwłaszczenie do końca pańszczyźnianych spółdzielców, jak również zamiany spółdzielczych molochów w kompetentnie, uczciwie, sprawnie i przyjaźnie zarządzane spółdzielnie lub wspólnoty mieszkaniowe, jak to ma miejsce w cywilizowanym świecie. Nie dokona się do jednak samo, zmiany wymaga ustawa Prawo spółdzielcze, jak również ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych. Zmiany te zależą w dużej mierze od składu przyszłego parlamentu oraz od zaangażowania ze strony mieszkańców spółdzielni mieszkaniowych. Przed nami jeszcze daleka droga do uzyskania pełnej własności, należy jednak tą sprawą się zainteresować i podjąć konkretne kroki w tym kierunku. Oby tylko nie sprawdziło się powiedzenie "mądry Polak po szkodzie".
Cezary Papliński
(1 głos)