Napisane przez  red
27
Lis
2004

Wspomnienia Czesława Sołdka ps. "Biały" (8)

cz. 8: Aresztowanie ojca
   Zbliżała się jesień 1942 roku.

   Pewnego dnia nagle wkroczyło do domu kilku esesmanów - hitlerowców, z zamiarem przeprowadzenia rewizji w naszym gospodarstwie. Był jakiś donos. W tym czasie ojciec mój Jan Sołdek remontował młynek do robienia ospy na karmę dla świń. Pomagali mu przy tym dwaj partyzanci, którzy byli poszukiwani przez Niemców.
   Kiedy Niemcy weszli do domu, jeden z nich łamaną polszczyzną zapytał mnie "gdzie jest ojciec?" . Zapytałem, czy mam go zawołać, a Niemiec skinął głową. Wyszedłem na podwórko i wołałem "tato, tato!". Ojciec wyszedł ze stodoły mówiąc półgłosem do pozostałych; "Są Niemcy". Kiedy ojciec podchodził do Niemców, ukrywający się partyzanci wysunęli się pod przyciesią stodoły na drugą stronę, od pola, i poczołgali się do pobliskich krzaków.
   Niemcy tymczasem kazali ojcu i mnie stanąć z rękami do góry obok piwnicy, która znajdowała się przy domu. Jeden z Niemców stanął obok z wycelowaną w nas bronią maszynową, a pozostali wpadli jak diabły do mieszkania i wywracali wszystko co było w domu. W obecności mojej mamy Anny Sołdek, szukali w łóżkach, w pościeli, w ubraniach i każdą rzecz dawali do wąchania psu.
   Po skończonej rewizji wyszli na podwórze ze swoim psem, cos do niego gadali i poszli z nim do stodoły. Tam, pod snopkami zboża była ukryta broń, przygotowana do użycia w akcji na likwidację Niemców w okolicy.
   Kiedy mama wyszła za nimi z mieszkania zobaczyła nas stojących z rękami do góry i Niemca z wycelowaną w nas bronią, rozpłakała się i zawróciła do mieszkania. Zdjęła ze ściany swój pamiątkowy obraz Matki Boskiej i postawiła go przed nami, opierając o nasze nogi. Uklękła i płacząc modliła się, a Niemiec zainteresował się i zapytał "Matko, dlaczego się tak modlisz" na co moja mama odpowiedziała "a kto mnie obroni jak nie Bóg?" W pewnym momencie szepnąłem do ojca, że będę uciekał. Ojciec rzekł: "Nie uciekaj synu, bo nas wszystkich zabiją".

   Nagle usłyszeliśmy głośny skowyt psa który wyskoczył ze stodoły na podwórze a za nim wybiegli ze śmiechem Niemcy, coś tam do siebie szwargocząc ubawieni. Niemcy, opuszczając nasze gospodarstwo, zabrali ojca. W tym samym czasie aresztowali Stasiaka z Kolonii Strzelce i Krawca - młynarza z Charza "B". Wszyscy zostali osadzeni w lochach klasztoru w Kazimierzu Dolnym, gdzie poddano ich brutalnemu śledztwu. Ojciec później opowiadał, że w czasie śledztwa Niemcy zwrócili uwagę na jego ręce; zniszczone od ciężkiej pracy, popękane, potłuczone, wysuszone i poranione. Skóra na rękach była twarda od pracy w gospodarstwie rolnym. Niemcy pokazywali jeden drugiemu te spracowane, zmęczone ręce człowieka w średnim wieku i chociaż to byli wrogowie, to jakoś dziwnie spoglądali na niego.
   Rodzina i partyzanci starali się przekupić w jakiś sposób Niemców, aby wypuścili ojca z aresztu. Po kilku tygodniach ojciec, zmordowany i skatowany wrócił do domu.
(0 głosów)