Napisane przez  Marta Głos
30
Paź
2015

Gombrowicz w Bronicach?!

W sobotni wieczór (10.10.2015r.) za sprawą Agnieszki Koecher-Hensel – wnuczki ostatniego dziedzica Bronic, Antoniego Wołk-Łaniewskiego - do sali balowej, odzyskanego niedawno przez potomków dziedzica pałacu, zawitał Gombrowicz z „Biesiadą u hrabiny Kotłubaj”. Na tę niecodzienną ucztę zaprosiła nas, w imieniu autora, dama niezwykła: szlachetna i ciepła zarazem, znakomita mistrzyni słowa – aktorka Teatru Studio, pani Irena Jun, równocześnie reżyser monodramu. Wydarzenie objął patronatem Polski Ośrodek Międzynarodowego Instytutu Teatralnego /ITI/.

„Dobra byłaby ta zupa, gdyby kucharz nie był....”

Zgromadzeni w sali balowej widzowie – mieszkańcy Bronic i zaproszeni goście - przez godzinę mogli obserwować fascynujące metamorfozy aktorki, wcielającej się w role czwórki bohaterów młodzieńczego opowiadania Witolda Gombrowicza: tytułowej hrabiny Kotłubaj, bezzębnej Markizy, napuszonego Barona i Autora – młodego przedstawiciela niższych sfer, któremu niezwykle imponuje tak znakomite towarzystwo.

„Słynny postny piątkowy obiad u hrabiny to dla młodego bohatera nadzieja by stać się częścią imponującego mu świata elit, w którym uczestnicy piątkowych przyjęć z godnością spożywają wykwintne postne potrawy, w tym słynnego „kalafiora”, demonstrując odcięcie się od barbarzyńskiej mięsożerności, komentując smak spożywanych dań i poetycko wygłaszając górnolotne opinie o wyższości „roślinożerców” nad „kanibalami”. Dostąpiwszy tego zaszczytu stara się dorównać zacnemu gronu stylizując się na tryskającego wiedzą, błyskotliwego młodego człowieka. Nie jest jednak mistrzem hipokryzji naiwnie demaskując swą niechęć do „kalafiora”. Kiedy wszyscy solidarnie czynią go obiektem kpin, zdaje sobie sprawę ze złudzeń w jakich tkwił do tej pory. Biesiadnicy hrabiny to ludzie bezduszni, nieudolnie skrywający swoje okrucieństwo. To kanibale!”

SPEKTAKL ZNAKOMITY!

Pani Irena Jun zachwyciła kunsztem aktorskim, błyskotliwie odgrywając role gestem, mimiką i tembrem głosu. Aktorce towarzyszył kwartet smyczkowy - w składzie: Bartosz Blachura, Ewa Grabowicz, Igor Kabalewski, Maria Wieczorek, ilustrujący akcję dopowiadanymi dialogami i przede wszystkim wspaniale brzmiącą w sali balowej bronickiego pałacu muzyką. Publiczność reagowała żywiołowo: były salwy śmiechu, elementy grozy i owacje na stojąco. Pani Irena zawłaszczyła serca bronickiej publiczności na zawsze i wymusiła na aktorce obietnicę, że odwiedzi Bronice ze spektaklem „Filozofia po góralsku” według Tischnera.

Na dalszą część biesiady zaprosiła gości pomysłodawczyni i gospodyni pałacu - Agnieszka Koecher-Hensel, która (zgodnie z menu hrabiny Kotłubaj) częstowała własnoręcznie przygotowaną zupą dyniową, z dyń bronickich ogrodów. Nie mogło oczywiście zabraknąć słynnego „kalafiora” z dipami na bazie wiejskiego sera. Dla „mięsożerców-kanibali” też się coś znalazło – tace swojskich wędlin i inne smaczne przekąski. Artyści zostali z gośćmi i długo trwały jeszcze rozmowy przy lampce wina.

NOWE TRADYCJE W BRONICACH

Kolejny to raz, kiedy mieszkańcy Bronic spotkali się z rodziną ostatniego właściciela Bronic na terenie pałacu od 15 grudnia 2014 r., tj. od chwili formalnego przejęcia obiektu. Pierwsze odbyło się 4 stycznia 2015 r. Wtedy się poznaliśmy. Niedawno, 2 sierpnia br. z inicjatywy i według pomysłu mieszkanki Bronic, Ewy Mrozek-Rodzik zorganizowaliśmy udany projekt „Żniwa w Bronicach” – tradycyjne wiejskie żniwa, które zgromadziły wszystkie pokolenia i były okazją do wspaniałej zabawy i poznania tradycji. 10 października po raz trzeci zgromadził nas Gombrowicz i Irena Jun. To nie koniec. Już rodzą się nowe pomysły.
- Nie możemy się zatrzymać! – mówi Agnieszka Koecher-Hensel.
Nie możemy, pani Agnieszko!

(0 głosów)