Napisane przez  WDŁ
09
Sty
2016

Nie pamiętam autora, ale okładka na pewno była niebieska...

Koniec kolejnego roku, z taką obfitością świąt, skłania do przywołania chwil najlepszych, a chociażby tylko dobrych. I jak zwykle myśl moja uparcie powraca do miejsca, w którym nieodmiennie czuję się najlepiej i najradośniej. Do miejskiej biblioteki nałęczowskiej – Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej im. Faustyny Morzyckiej.

Nie wiem doprawdy, co lubię tu najbardziej. Czy stałą troskę o wiernego czytelnika, zawierającą się w pytaniu pani Joli, czy już mi ma zagotować wodę na kawę (w domyśle – żeby tylko nie spadł mi za bardzo cukier). Czy, niezależnie od ilości codziennych obowiązków, gotowość dyrektor Katarzyny do pomocy, a to w przygotowaniu prezentacji o nałęczowskiej Szkole Ziemianek, a to w edycji kolejnego questu, czy też uruchomieniu nowego smartfona, gdyż jako rasowa humanistka odznaczam się zadziwiającą wprost odpornością na przyswajanie wiedzy technicznej. A może zapobiegliwość pani Małgorzaty, bym dotarła do najbardziej smakowitych czytadeł, wyrywanych sobie przez największych moli książkowych, jak też do głośnych tekstów, polecanych jako „lektury obowiązkowe” w miejscowym Klubie Książki. Przewodniczki biblioteczne nie boją się zachęcać czytelników-seniorów (mimo istniejących w mieście kilku klubów seniora) do kontaktów z Fundacją Orange, kierującej swoje atrakcyjne programy dla seniorów, którzy niezależnie od ciężaru przeżytych lat dobrze „rock’ują”. Kamil Mielczarek już po raz drugi przy pomocy telewizyjnych gości – celebrytów skutecznie przekonywał, że warto uwierzyć w siebie. A pracownice miejskiej biblioteki dyskretnie dopowiadały (materializując przekonania), że głębi duchowych przeżyć winna towarzyszyć głębia smaków, stąd te przeróżne kanapeczki na zdrowym chlebie, serniczki i kawusie okraszone czekoladą, towarzyszące dyskusji po spotkaniu.

Lubię być zaskakiwana. A takich wrażeń miejscowa biblioteka dostarcza mi nadzwyczaj dużo. W tym roku były to wystawki (kradziejki) książek polecanych, z których najchętniej, dzięki niezwykłej lub przekornie dowcipnej podpowiedzi (patrz tytuł artykułu), podkrada się wypatrzoną książkę i pędzi z nią do pulpitu wypożyczeń. W tej chwili kusi wystawka „zimowa”. Zaproszenie na spotkanie autorskie z Europą w tle, wraz z zapowiedzią brukselskich ciasteczek wypełniło bibliotekę po brzegi. Nie sposób też obojętnie przejść obok uroczej, książkowej choinki, zaskakującej „budulcem”, aczkolwiek tradycyjnie zdobionej. Czytelnik rozbawiony to czytelnik powracający chętniej i częściej. Dobre pomysły połączone z serdecznością i wyrozumiałością wobec czytelnika gwarantują wzajemność. Na Nowy Rok życzę nałęczowskim bibliotekarkom akceptacji wszystkich ich pomysłów i równej serdeczności od wszystkich miłośników książek.

(0 głosów)