Napisane przez  BW
18
Sie
2007

Nałęczowska Łysa Góra

Na skraju Nałęczowa, tuż przy granicy z gminą Wojciechów wśród łąk Bystrej, gdzie niegdyś podobno zatonęła w bagnistej łące armata wojsk austro-węgierskich, nieopodal porasta lasem Łysa Góra. Z jednej strony wznosi się nad Doliną Bystrej, z drugiej strony otacza ją głęboki wąwóz tzw. Księży dół. Łysa Góra skrywa ostatnie świadectwa swojej przeszłości. Zagadkowe to miejsce, bo kryje niesamowite historie sprzed lat. Zapomniane to miejsce, bo próżno szukać o nim informacji w przewodnikach turystycznych po Nałęczowie.

ŁYSA GÓRA
Samochodem - kilka minut jazdy z Nałęczowa, przez Charz B do Nowego Gaju w gminie Wojciechów. Potem w lewo przez most koło młyna Hipolit, a potem polną drogą do ostatniej ulicy znów w Nałęczowie - Słowiczej. Można też przespacerować się pieszo. Za "Jabłuszkiem" wije się wśród łąk polna droga, którą po kilkunastominutowym spacerze, momentami nad samym brzegiem płynącej meandrami Bystrej, chwilami przedzierając się przez dzikie chaszcze, zbliżamy się do wzniesień porośniętych lasem. To Łysa Góra. nazwa ta kojarzy się z miejscem sabatu czarownic, ale najstarsi mieszkańcy pamiętają raczej jak grasowały tu wilki, ale wspominają nie tylko to.
do dziś krążą wśród miejscowych opowieści o tym, że w zboczach łysej Góry są zasypane korytarze, sięgające w głąb kilkaset metrów. Z jednej strony mają wejście, z innej wyjście. Kiedyś za czasów powstania styczniowego chronili się w nich powstańcy. W czasie II wojny światowej ukrywali się w nich partyzanci, tam też mieli skład broni. Zaś Niemcy rozważali wówczas umieszczenie na Łysej Górze wyrzutni rakietowej. Tak powiadają ludzie. Nazwa? - Kiedyś pewnie nie było tu drzew, więc może stąd nazwa Łysa Góra - zastanawiają się najstarsi sąsiedzi Łysej Góry państwo Mieczysława i Jan Wójcikowie. Pan Jan przynosi długi, ciężki metalowy łom zakończony gałką. Jak się okazało ma on wiele wspólnego z Łysą Górą i z jednym z intrygujących miejsc w Nałęczowie.

JASKINIA
Idąc ścieżyną - ulicą Słowiczą od strony Nałęczowa dojdziemy do miejsca, gdzie Bystra znów płynie z dala od ścieżki. Po prawej stronie rozpościera się łąka, po lewej wzgórze porośnięte lasem. Wśród krzewów kryje się ścieżka prowadząca do wąwozu Księży Dół. Trzeba przedrzeć się przez zarośla i u wylotu wąwozu po lewej stronie na skarpie, można na własne oczy zobaczyć jaskinię. Trochę tu śmieci, czyli to nie takie odludne miejsce.
- Tę jaskinie "odkrył" mój syn - opowiada dr Lucjan Gazda, z Katedry Geotechniki Politechniki Lubelskiej, który od dziesięciu lat jest sąsiadem państwa Wójcików i Łysej Góry. - Szukaliśmy działki z domkiem, szukaliśmy w górach, bo z Dolnego Śląska pochodzę, aż dotarliśmy tu.
Na szczycie wzgórza drewniany dom z zielonkawym dachem, wokół na stromym zboczu wzgórza niebanalny ogród, z werandy widok na Dolinę Bystrej.
- Nasza namiastka gór. Pokochaliśmy to miejsce od pierwszego wejrzenia i zostaliśmy tu na końcu Nałęczowa - wspomina dr Gazda.- zaczęliśmy remontować dom, a dzieci w tym czasie penetrowały okoliczne lasy. Podczas jednego z takich wyjść w teren syn "odkrył" jaskinię.
To musiało być niesamowite odkrycie, skoro ojciec i syn zaczęli szukać śladów przeszłości jaskini. Zaczęły się badania naukowe jaskini, określanie rodzaju skał, ich wieku. Zaczęły się rozmowy z okolicznymi mieszkańcami i okazało się, że państwo Gazdowie kupili działkę z domem od Jana Wójcika syna górnika, który wydobywał niegdyś kamień z "jaskini".
- Kiedyś dom rodzice mieli tam, u podnóża góry, blisko ojca pracy. - Jan Wójcik pokazuje ukryte w zaroślach, omszałe fragmenty fundamentów i prowadzi dalej do jaskini podpierając się łomem niczym laską.

OSTATNI GÓRNIK-SKALNIK
- Kiedy byłem mały nosiłem ojcu obiady do pracy. Ojciec mój Stanisław Wójcik, całymi dniami "łamał" kamień w tunelach Łysej Góry. Tak się mówiło "łamał", bo trzeba skałę dzielić na mniejsze kawałki i wynosić tunelem na zewnątrz. Nie raz taki tunel zawalił się i ojciec musiał drewnianą taczką z żelaznym kółkiem wywozić skały z zawaliska. Trudna to była praca, niebezpieczna. Czasami tam wchodziłem. Pamiętam, że między kamieniami węże były, to uciekałem - wspomina pan Jan.
Jego ojciec wraz ze Stanisławem Kowalskim prowadzili roboty górnicze na Łysej Górze jeszcze w czasie wojny i sporadycznie po wojnie. To byli ostatni górnicy skalni jakich pamiętają tamtejsi mieszkańcy. Pan Jan już nie "łamał" kamienia, bo wraz z rozwojem nowoczesnych technologii w budownictwie kamień siwak i geza poszły w zapomnienie. Zaczęto wykorzystywać cegłę, belit.
Z czasem naturalny kamień zastąpiono sztucznym.
- Kiedyś na taki kamień to był popyt. Budowano z niego domy, obory, ogrodzenia. Pamiętam, że sprzedawało się kamień na pręty. Taki pręt to był wielkości 2m x1mx1m. Niektórzy za kamień płacili zbożem. Za pręt kamienia dawali metr (100kg) pszenicy. A wtedy za metr pszenicy można było buty skórzane kupić - opowiada syn ostatniego górnika, a może raczej skalnika - W innych kamieniołomach sprzedawali też kamień na kubliki. W Kowali była taka miara.
Ściany odymione na czarno dymem z rozpalanych tu ognisk, suchy pył drobnych odłamków skał wapiennych pod nogami, lekki chłód, półmrok i cisza sprawiają, że dreszczyk emocji biali kamień. I to oni zapewne wykuwali długie sztolnie i przestronne komory w Łysej Górze w poszukiwaniu lepszych jakościowo skał. Zabudowań tych nie ma już na mapach z początku XX wieku.
Budynki górników zniknęły już dawno nawet z powierzchni map. Z czasem i wyrobiska stały się coraz mniej widoczne. Zasypuje je osuwająca się ze zbocza ziemia, porasta roślinność leśna. Jeszcze pod koniec XIX wieku groty te były łatwo dostępne. Nawet Stefan Żeromski penetrował je w pierwszych latach pobytu w Nałęczowie.

DRĄŻYMY TEMAT
Po nitce do kłębka, od słowa do słowa i przyszedł czas na naukowe opisanie zasobów geologicznych Łysej Góry.
- Najpierw syn Bartosz napisał pracę na temat jaskini na konkurs. Potem moje badania i jego pracę połączyliśmy i powstał artykuł "Górnictwo skalne Nałęczowa" - opowiada dr Lucjan Gazda.- Tekst ten wygłoszony został podczas konferencji w Kazimierzu Dolnym (7-8.12.2005), poświęconej historii i współczesności górnictwa na terenie Lubelszczyzny.
Tekst o jaskini z Łysej Góry znalazł się w zbiorze referatów z tej konferencji. O temacie wiedzą najlepiej fachowcy oraz pasjonaci minerałów, skał i historii najbliższej okolicy.
- Dużo już wiemy o tym miejscu i chcielibyśmy opowiadać o nim innym, dlatego wraz z okolicznymi mieszkańcami - zapaleńcami chcielibyśmy drążyć temat dalej. Może uda się nam zorganizować jakieś ścieżki edukacyjne, pokazujące ślady górnictwa kamiennego w Nałęczowie. To może być atrakcja turystyczna. Frapują nas też te korytarze, o których krążą już legendy. W te wakacje będziemy je badać specjalnym przyrządem, może odkryjemy podziemne tunele?
To byłaby sensacja i atrakcja. Póki co, musi wystarczyć nam namiastka w postaci jaskini. Nim zwiedzimy mroczne tunele wraz z ich odkrywcami, już możemy wędrując uliczkami Nałęczowa przyjrzeć się dokładnie budowlom z białego kamienia wapiennego. W kamiennych podmurówkach, ścianach, ogrodzeniach leżą kawałki kamieni, niejedne z odciskiem morskiej muszli, ociosane przez zapomnianych już dziś górników z Łysej Góry. Na trasie wędrówek turystów, w informatorach turystycznych wiele jest zabytków z epoki "kamienia łamanego" na Łysej Górze nad Bystrą.

B.Wartacz
(0 głosów)