Napisane przez  JMS
18
Paź
2007

W sprawie grobu żołnierzy poległych w sierpniu 1915r. w Czesławicach

LIST DO REDAKCJI

Nawiązując do artykułu red. Pawła Wałęckiego: Znamy tylko ich nazwiska (Gazeta Nałęczowska 2007., Nr 6-7, s. 28), pragnę dopisać swego rodzaju uzupełnienie, nieco szerszą informację, dla czytelników Gazety Nałęczowskiej, na temat wydarzeń, które miały miejsce w Czesławicach w pierwszych dniach sierpnia 1915 roku.[-]

Wiosną 1988r. otrzymałem zlecenie (jako historyk - regionalista) z Urzędu Miasta i Gminy w Nałęczowie, by sporządzić inwentaryzację miejsc pamięci narodowej na terenie gminy. Przy okazji realizacji tego zadania, jeżdżąc i chodząc po Nałęczowie i sołectwach gminy, zwróciłem uwagę na groby wojenne, poległych tu podczas I wojny światowej żołnierzy. Przeprowadziłem wówczas szereg rozmów ze starszymi mieszkańcami (głównie Sadurek, Czesławic i Drzewc), którzy z autopsji, będąc wówczas dziećmi, a głównie na podstawie opowiadań rodziców, mogli coś nxxa temat tych mogił powiedzieć. Ponieważ posiadałem już relacje spisane jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku od świadków wydarzeń, które miały miejsce w omawianym okresie na terenie samego Nałęczowa (i ówczesnej Kolonii Nałęczów) oraz podręcznikową wiedzę historyczną, problematyka przebiegu działań wojennych i okupacji austriackiej w latach 1915-1918 na tym terenie nie była mi obca... By nie zamęczyć czytelników nadmiarem faktów i opisów wydarzeń, mających wówczas miejsce na terenie Nałęczowa i całej gminy, pozwólcie Państwo, że ograniczę się do historii mogiły wojennej w Czesławicach i do szerszej problematyki - inaczej się, niestety, nie da - związanej z działaniami wojennymi latem 1915 roku na tym wąskim odcinku frontu.

Pana Wojciecha Rzeźnika z Czesławic - emerytowanego rolnika (miał wówczas 83 lata), człowieka inteligentnego o dużej wiedzy i nieprzeciętnej pamięci, a przy tym posiadającego dar opowiadania rzeczy najbardziej istotnych w problematyce, która interesowała interlokutora w danym momencie - poznałem już znacznie wcześniej. Stąd pan Wojciech był tym, do którego udałem się po informacje o grobach wojennych w Czesławicach. Lepiej, jak się okazało, nie mogłem trafić!

W pierwszych dniach sierpnia 1915r., gdy wojska rosyjskie cofały się na całej linii, (-) m.in. od Nałęczowa, Wojciechowa, przez Czesławice, do Zagród - Garbowa, sześciu Rosjan zginęło tutaj (2.08.) podczas starcia z oddziałem zwiadowczym armii austriacko-węgierskiej. Dwaj koło majątku Lilpopów i czterech już we wsi. Pochowani zostali w miejscu gdzie polegli. Na polach, w tym na niwie dworskiej, na północno-wschodnim krańcu Czesławic (tuż koło dzisiejszego gospodarstwa Rzeźników) i w części pól Ożarowa Austriacy ustawili swoją artylerię. Zdaniem pana Rzeźnika armat było co najmniej dwadzieścia (w połowie lat 20. ubiegłego wieku p. Wojciech Rzeźnik odbywał służbę wojskową w jednostce artylerii, gdzie baterie posiadały na swoim wyposażeniu jeszcze takie same armaty, jakie mieli Austriacy w Czesławicach w 1915 roku). Przez niemal cztery doby, z niewielkimi przerwami (głównie nocami), trwał pojedynek artyleryjski między bateriami austriackimi a rosyjskimi. Rosjanie ustawili swoją artylerię w Garbowie i stamtąd, dzięki obserwatorom, którzy kierowali ogniem ulokowani na wysokiej wieży kościoła w Garbowie, mogli celnie razić Austriaków. Piechota austro-węgierska czekała na sygnał do ataku w pobliskim lesie ługowskim. Prawdopodobnie obserwatorzy spostrzegli z wieży jakiś ruch w lesie, gdyż po niedługim czasie wstrzelali się skutecznie w to miejsce...

Za linią baterii austriackiej, w stodole Stanisława Głuchowskiego, urządzono szpital polowy, do którego zwożono nocami z lasu ługowskiego rannych żołnierzy. Wśród tych, którzy zmarli z ran w szpitalu byli żołnierze różnych narodowości, wielonarodowej armii Cesarsko-Królewskiej Monarchii Habsburgów, także 3 Polaków i 1 Czech (lub 2 Polaków i 2 Czechów), których nazwiska przetrwały do dziś. Pochowano ich z honorami wojskowymi (jak opowiadał Wojciechowi Rzeźnikowi ojciec, którego Austriacy zatrudnili, podobnie jak innych rolników, do wożenia nocami rannych z lasu do polowego szpitala). Koledzy poległych wyciosali drewniany krzyż i przybili tekturową tabliczkę z nazwiskami: Nowak, Komsta, Mikos i Svoboda. Krzyż z tabliczką ustawił na grobie Stanisław Głuchowski, który do końca życia dbał o ten grób.
W pierwszej połowie lat 20. ub. wieku polskie służby sanitarne prowadziły na szeroką skalę ekshumacje zwłok z grobów wojennych, także na tym terenie. Rozkopano groby żołnierzy rosyjskich w majątku i na wsi, wywieziono ich zwłoki, a przede wszystkim pareset, bardziej już szkieletów niż ciał, z olbrzymiej zbiorowej mogiły żołnierzy armii austro-węgierskiej w lesie ługowskim (w przewożeniu zwłok - układanych warstwami na lnianych płachtach, przysypanych wapnem, a następnie ładowanych na furmanki - na cmentarz do Drzewc brał także udział ojciec Wojciecha Rzeźnika i pomagał mu w tym młody Wojtek). Grobu na dzisiejszej posesji Rzeźników, podobnie jak wielu innych, np. w Sadurkach, nie rozkopano. Po kilku latach wybuchł skandal. Okazało się, że groby (wskazywane przez sołtysów inżynierom kierującym akcją) zostały owszem rozkopane, ale nie wszystkie; a w ewidencji służb sanitarnych odnotowano, że każda mogiła została opróżniona. Ktoś wziął pieniądze za pochówki, których nie ekshumowano. Skandal zakończył się rozprawami sądowymi (bombardier Wojciech Rzeźnik przyjechał z wojska zeznawać, jako jeden ze świadków w tej sprawie, do sądu w Kurowie) i skazaniem nieuczciwych kierowników prac ekshumacyjnych wyrokami więzienia. Inżynier, który kierował akcją na terenie Czesławic, całej gminy i być może powiatu, popełnił samobójstwo. Jeszcze słów kilka o krzyżu, który stoi tuż przy mogile czterech żołnierzy. Otóż jest to już trzeci krzyż, spośród krzyży, jakie stawiano od dawien dawna na skrzyżowaniach dróg wiejskich, które postawione zostały przez rodzinę Rzeźników, a których datę poświęcenia zapamiętał pan Wojciech: pierwszy wkopano w tym miejscu w 1904r., kolejny w 1943r. i obecny w 1986 roku

Tyle według relacji p. Wojciecha Rzeźnika. Myślę, że pełnię dokumentacji wydarzeń, na tym wąziutkim skrawku frontu wschodniego, w Czesławicach, może potwierdzić - oczywiście w szerokim kontekście historycznym - zapis działań wojennych, w pierwszych dniach letniej ofensywy 1915r. wojsk centralnych przeciwko armii rosyjskiej, zawarty w różnych materiałach źródłowych i opracowaniach historyków: W kwietniu 1915r. przed planowaną operacją (-) na froncie wschodnim, (-) 4 armia austro-węgierska, dowodzona przez arcyksięcia Józefa Ferdynanda Habsburga (następcę tronu Cesarsko-Królewskiej Monarchii Austro-Węgier, który nota bene rezydował przez dwa tygodnie sierpnia 1915r. w nałęczowskim "starym zamku") została wzmocniona IX i XIV korpusami armii (w skład IX korpusu wchodziły 10 i 106 dywizja piechoty). 30 lipca 1915r. cofające się wojska rosyjskie z 4 armii gen. Aleksieja Evertha zatrzymały się na linii: Puławy - Końskowola - Kurów - Markuszów - Garbów - Jastków - rzeka Ciemięga - Świdnik. 4 armia arcyksięcia Józefa Ferdynanda otrzymała rozkaz przełamania tych pozycji i wyjście na linię Michów - Łęczna. Główna rola w przełamania linii frontu na tym odcinku przypadła 106 dywizji piechoty (-) gen. Klettera (do której zostały przydzielone - walczące dotąd w ramach 1 armii gen. Viktora von Dankla, w II korpusie i jego 4 dywizji piechoty, jednostki Legionów Polskich, a także węgierski 12 pułk piechoty honwedu, z którego żołnierzami legioniści bratersko i skutecznie współpracowali [dwaj węgierscy honwedzi pochowani są na nałęczowskim cmentarzu - JMS]. Jednostki Legionów Polskich natarły na Rosjan na kierunku Płouszowice - Dąbrowica (z tym, że 1 szwadron ułanów i pluton z 3 szwadronu ułanów zajęły 30 lipca Lublin, natomiast 1 i 7 pułki piechoty oraz dwa bataliony z 4 pułku uderzyły 31 lipca na Jastków; zatem nie na interesującym nas odcinku frontu w Czesławicach). Na "naszym" odcinku frontu (z kierunku wsi Drzewce - Piotrowice - Czesławice - Ożarów) w dniach 2 do 4 sierpnia trwał przede wszystkim artyleryjski ostrzał (jak również karabinów maszynowych) pozycji rosyjskich. Do generalnego szturmu włączono jednostki z 2 dywizji piechoty (zapewne niektóre z nich znalazły się na przedpolu Czesławic). Dnia 4 sierpnia rozpoczął się, na całym odcinku frontu od Puław do Świdnika, systematyczny odwrót wojsk rosyjskich. Z badań Marcina Dąbrowskiego (Cmentarze wojenne z lat I wojny światowej w dawnym województwie lubelskim, KUL, 2005.) wynika, że na cmentarzu wojennym w Drzewcach pochowanych jest "około 200 żołnierzy austro-węgierskich", w tym poległych i zmarłych z: 10 Przemyskiego Pułku Piechoty, 15 i 32 pułków piechoty oraz dwu węgierskich jednostek [z 41 Dywizji Honwed - JMS], tj. 12 pułku i 18 pułku; ponadto nieznana bliżej liczba rosyjskich żołnierzy z 4 armii. Wszyscy ci żołnierze polegli bądź zmarli z ran w dniach 2 - 5 sierpnia 1915 roku.

Należy dodać, że tak w 4 armii austro-węgierskiej, jak i 4 armii rosyjskiej spory procent wojskowych stanowili żołnierze narodowości polskiej; w tym również kadry dowódczej, średniego i niższego szczebla. Warto również odnotować, iż adiutantem dowódcy 4 armii austro-węgierskiej, Jego Cesarskiej i Królewskiej wysokości Józefa Ferdynanda, był ppłk Juliusz von Tarnawa - Malczewski, późniejszy generał Wojska Polskiego.

Jerzy M. Sołdek
(1 głos)