Wydrukuj tę stronę
Napisane przez  bw
19
Lut
2009

Puściłem wodze fantazji

BOHDAN SABA 

Nie narzeka, że nie jest na topie, że jest trochę jakby zapominany. Fakt, że wiele osób mijając niepozornego mężczyznę, z sumiastymi wąsami nie ma pojęcia, że przed laty stawał na podium. Bohdan Saba - sportowiec, artysta, bezrobotny. 

OBRAZY Z WNĘTRZA 

Cielesność uchwycona nasyconymi barwami w pozie miłości to główny temat jego gwaszy, rysunków, obrazów. Przypominają rozświetlające przestrzeń witraże, zdradzają jego myśli, pragnienia, przemyślenia, emocje. Gdy myśl-idea uwodzi jego zmysły, sprawia, że barwne plamy układają się w portret, przypadkowe słowa w wiersz. Przyjemność tworzenia jest ulotna. Czas między kolejnym obrazem, wierszem wypełnia proza życia. Gdy odkłada pióro, pędzel jest zwyczajnym, szarym człowiekiem.
Śpieszy się, robi zakupy, choruje i czeka, nieustannie czeka na myśl, na natchnienie, na spotkanie, które zaintryguje i znów upragniony dotyk pędzlem płótna, szukanie metafor. Ot, prozaiczna praca artysty. 

POETĄ SIĘ BYWA 

Zadebiutował późno, właściwie kiedy miał wreszcie na to czas. Najpierw była nauka w nałęczowskim "Żeromszczaku" i początek przygody ze sportem. Wyjazd z Nałęczowa i układanie sobie życia i kariery sportowej poza rodzinnym miastem.
Razem z Jerzym - bratem bliźniakiem biegali, trenowali - 13 lat biegałem, prawie 60 tys. km przebiegłem, miałem stypendium sportowe - wspomina pan Bohdan - Uprawiałem wyczynowo sport, byłem zawodnikiem klubów: Wisła Puławy, Stal Mielec, Wawel Kraków, Budowlani Kielce. Najmilej wspominam mojego opiekuna na obozach kadry narodowej maratonu Janusza Sidłę, oszczepnika. 

BLIŹNIAK 

Sport to był pomysł jego starszego o jakieś pięć minut brata bliźniaka i to jemu w sporcie lepiej szło.
- Tak to jest z bliźniakami, że jeden jest przewodnikiem, a drugi podporządkowanym - wyjaśnia ze śmiechem pan Bohdan - Ja jestem od Jurka młodszy i jestem tym podporządkowanym. Brat od zawsze miał duży wpływ na moje życie. Wiele rzeczy razem planowaliśmy, a gdy w Kołobrzegu poznaliśmy bliźniaczki, zamierzaliśmy ożenić się z nimi. 

Jednak tylko brat zrealizował ten plan. Znalazłem swoją drugą połowę w Kielcach. Tam założyłem rodzinę...- zamyśla się.

Znalazł szczęście, ale nie na długo. Po nieudanym związku szukał swojego miejsca w Oblęgorku. Przyszedł też czas kończyć sportową karierę, bo zdrowie szwankowało.

- Zacząłem pracować w Strawczynie, potem w szkole w Oblęgorku. Uczyłem w-fu i PO, ale miałem też dyżury w przedszkolu, pomagałem przy remoncie sali gimnastycznej. W ferie, czy wakacje prowadziłem dodatkowe zajęcie, bo byłem dyspozycyjny. Wytrzymałem 10 lat pracy nie tylko na etacie wuefisty i złotej rączki. 

POWRÓT 

W 1994 r. nie czuł się jak marnotrawny syn wracając po 20 latach do rodzinnego Nałęczowa.
- Wyjeżdżając z Nałęczowa nie wiedziałem, że do niego kiedyś jeszcze wrócę. - przyznaje 

Chciał zacząć wszystko od początku. Nieudane życie rodzinne, zakończona kariera sportowa, która nadszarpnęła zdrowie. Tym bardziej, że dochodziło do głosu coś, co zawsze go fascynowało pisanie.
- Jeszcze jako 12-latek lubiłem pisać listy i zapamiętywać wszystko to, co mnie spotykało. Swoje wrażenia, przemyślenia przelewałem na papier. Rysowałem też laurki, obrazki koleżankom i kolegom na zamówienie. Gdy patrzy się na jego obrazy trudno uwierzyć, że nie kończył żadnej szkoły plastycznej. 

Talent drzemał, aż eksplodował w połowie lat 90.
- Puściłem wodze fantazji, musiałem się zregenerować, znaleźć odskocznię od dotychczasowego życia - zwierza się - Piszę, jak piszę. A jak nie mogę pisać, to maluję... 

DEBIUT 

- Do napisania pierwszego tomiku wierszy podpuścił mnie Jan Stępień. Wysłałem wiersze na konkurs im. Józefa Czechowicza.
Jan Strzałkowski stwierdził, że to ma sens. I w 1996 r. wydałem debiutancki tomik - "Piknik w chmurach" - opowiada Bohdan Saba. 

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Powstawały kolejne wiersze, uzbierało się ich na drugi tomik, bardziej o Nałęczowie i nałęczowskich znajomych: "Po drugiej stronie tęczy" (1998). Organizował też wystawę swoich gwaszy. Działał w KOR, należał TPN. Po wypadku drogowym, dokończył trzeci tomik poezji "Gwiezdny pył.. (Dmuchawce)" (2002). 

CZEKAJĄC NA NICOLE 

Czwarty zbiór wierszy jeszcze nie ukazał się, czeka. - Jestem bezrobotny bez prawa do zasiłku i nie mam pieniędzy na wydanie wierszy. Na razie wiersze czekają, dojrzewają. Na okładce będzie ilustracja z Nicole.
Zaczyna swoją opowieść o miłości sprzed lat.
- To był niesamowita historia. Poznałem Nicol jak jeszcze byłem w Krakowie w wojsku. Po zakończeniu służby nasz kontakt urwał się. Nie odezwała się, nie napisała słowa wyjaśnienia. 

Po 25 latach dzięki trzeciemu tomikowi wierszy odnalazłem ją w Krakowie. Nie sądziłem, że spotkamy się jeszcze kiedykolwiek. Od tamtej pory czasem spotykamy się w Krakowie. Jesteśmy razem, choć osobno na odległość. 

ŻYCIOWE MOTTO 

- Moje wiersze nie są zbyt łatwe. Jeśli komuś zależy na tym, by zrozumieć wiersz i zastanawia się nad jego sensem, to wtedy odnajdzie mnie poprzez siebie. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby ktoś zrozumiał to, o czym piszę... 

Bogumiła Wartacz
(0 głosów)