Wydrukuj tę stronę
Napisane przez  Agnieszka Zadrożna
01
Gru
2015

Pomieścimy się

Zapewne wiele jest istotnych, bieżących tematów, o których warto byłoby napisać kilka słów. Jednak dla mnie od soboty, 24 października istnieje jedna sprawa, jeden problem, a przy tym morze refleksji. Otóż tego dnia odbył się w NOK-u koncert uczniów miejscowego liceum, którzy pochodzą z Ukrainy. Młodzież była niezwykle zaangażowana w całe przedsięwzięcie i dało się wyczuć, że to dla nich wielkie wydarzenie.

Przejęte były też nauczycielki, które przygotowały i wsparły cały projekt. Pomimo tego, że niemal cały występ odbył się w języku ukraińskim, atmosfera i sens śpiewanych utworów docierały do serca. Przejmujące, delikatne głosy, z dużą dozą emocji i wzruszenia "opowiadały" nam tęskne historie z życia dziewczyny i chłopaka, matki i córki, a gdzieś tam nade wszystko – ich bliskiej i jednocześnie dalekiej Ukrainy. Jest coś w tym języku, w jego melodii bardzo nostalgicznego, śpiewnego. Dużo dzieje się w samym odbiorze dźwięczności wypowiadanych słów.

Publiczność żywo i ciepło reagowała, a było jej sporo. Koncert ten jest jednak tylko pretekstem do szerszej refleksji o obecności przybyszów z Ukrainy w Nałęczowie. I tu moje ukochane miasto nie do końca odrobiło lekcje tolerancji. Niby ona jest, ale jakaś taka przybrudzona, ubrana w krążące po kątach, niekoniecznie miłe komentarze. Ładnie opakowane, okrągłe zdania, a pobrzmiewa „pchają się tu...”. Zapomnieliśmy chyba, mili Państwo, że język kształtuje postawę. To od niego wszystko się zaczyna. Za nim płyną konteksty, skojarzenia, a wreszcie emocje. A że UPA, że Wołyń... No z takimi demonami historii trudno polemizować, ale czy naprawdę trzeba? Ileż to podobnych historii można odnaleźć pomiędzy dwoma innymi narodami? Bo, że trwa pamięć to ważne i konieczne, ale jak długo ma trwać kara? Ile pokoleń ma ona jeszcze objąć i czy te młode, otwarte osoby muszą jawić się tylko jako lustro minionych wydarzeń? Strach przed inwazją? Spokojnie, to tylko sześćdziesiąt kilka osób. Pomieścimy się. A może by tak skorzystać z bogactwa ich kultury? Co stoi na przeszkodzie, by się o sobie więcej dowiadywać, poznawać?

Powiadają, że wiedza poszerza horyzonty. Na pewno daje nam siłę i większe rozumienie świata. Zarówno my, jak i oni mamy różnorodne i ciekawe obyczaje; od kulinarnych, muzycznych po literaturę, taniec i śpiew. Można się pięknie różnić i czerpać z tego same korzyści. To kwestia wyboru. Ku refleksji jest też sytuacja ludzi, którzy opuszczają swój skonfliktowany, ogarnięty wojną kraj. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, szczególnie nam, Polakom bez trudu powinna ona dawać klarowne odpowiedzi. Choć wielu osobom dziś trudno w to uwierzyć, Polska była kiedyś wielokulturowym tyglem. Większość okolicznych miast rozwijała się na styku przynajmniej dwóch, a często i więcej, kultur.

Dzisiaj zostały tego ledwie echa, ulotne wspomnienia zatopione w budynkach, deptakach, leśnych zaułkach... Przebyliśmy długą drogę i dzisiaj ponownie i różnymi drzwiami pukają do nas przybysze z innych krajów. Tych bliższych nam mentalnie i dalszych. Życie w obcym kraju, wśród obcego języka, z dala od najbliższych, wymaga odwagi i determinacji. Współegzystencja wśród obcokrajowców wymaga przede wszystkim otwartości, życzliwości i wiedzy. Pamiętajmy o tym szczególnie, teraz kiedy musimy zdawać nasz egzamin z tolerancji. Gdzieś w tle ciągle słyszę piękne ukraińskie pieśni...

W programie koncertu „Dumka na wiele serc” wystąpili: Oleksandra Yakovlena - taniec i śpiew, Iryna Nebovakovska, Oleksander Gutcalyuk – taniec, Anastasia Golubieiko, Daria Bugajchuk, Sofia Barvytska, Kateryna Zhdanova, Darya Sych – śpiew, Illya Yarich i Marianna Yermolenko (prowadzący). Fot. Aleksandra Karpińska, Maria Rejmak-Chęć

(0 głosów)