Wydrukuj tę stronę
Napisane przez  AJ
22
Lip
2010

Okna

Jakoś tak jest, że człowiek ukrywa kawałeczki siebie w przedmiotach, wśród których żyje. Coś bardzo intymnego rodzi się z kontaktu człowieka z bezuczuciową, tak zwaną nieożywioną materią.

Ciepło, emocje, niewidzialne siły związują się z murami, łóżkami, stołami, kwiatem na oknie i podartym w rogu zdjęciem za szybą. Więc nic dziwnego, że rano cień właściciela snuje się jeszcze śpiąco wśród znajomych gratów, przysypia chwilkę w nagrzanej pościeli, patrzy smętnie na niedopitą herbatę, gdy właściciel cienia już od godziny jest w biurze.

Niedawno znalazłam stare notatki siostry mojej babci, która mieszkała tu do lat osiemdziesiątych. Jeszcze są gdzieniegdzie jej rzeczy. To dziwne uczucie, gdy się odkrywa swoich bliskich - dalekich, poprzez ich przedmioty. Widzi się tych nieobecnych w starej podomce, w pozostawionych tyle lat wcześniej niciach i igłach do szycia, zaklętych w listach. Przypadkowo znaleziony wyblakły papier z informacją napisaną równiutkim pismem jest dziś jednym z niewielu śladów po jej sprawnym gospodarowaniu. Poniedziałek: szycie, pójście na pocztę, zakupy, obiad. Wtorek: pójście do zegarmistrza, pranie, robienie dżemu, obiad. Środa: prasowanie, zapłata rachunków, obiad. Czwartek: przygotowanie menu na kolację na piątek, zakupy, sprzątanie. W szafce stoją jeszcze konfitury przyrządzane jej ręką sprzed parunastu lat. Gdzieś w kącie szafy można natknąć się na starannie ułożoną zacerowaną bieliznę, pudełeczka, a w nich posegregowane różne dokumenty i papierki. Ciekawe czy jej dusza pamięta jeszcze te gotowania, prania i sprzątanie?

Do trudów życia ziemskiego obok wiecznego lęku o ciepły dach nad głową, pracę i dbanie o gospodarstwo, dochodzi jeszcze trud wykonywania bardzo drobnych czynności niezbędnych do godnej egzystencji. Takich, jak: szczególna koncentracja na ulicy, by obronić się przed błotem niesprzyjająco zalegającym na krawędziach ulic i chodników. Błoto i kałuże sprawnie rozjeżdżają równie niesprzyjający maluczkim pędzący kierowcy. Także mycie lub nawet bierne patrzenie na jedyne buty zimowe jakie się teraz ma jak zżerane są przez wszędobylską sól, która dodatkowo zasala Wisłę i ratuje nas od zapadnięcia się w zaspy śnieżne, które i tak są na wymarciu, nie należy do przyjemności. Ważna jest też atmosfera wisząca nad zdenerwowanym lub dla odmiany zblazowanym tłumem ludzi, którzy są dla siebie obojętni bądź bezinteresownie niemili, chyba jeszcze bardziej gdy mało słońca. Warto się od nich wszystkich oderwać i popatrzeć na to towarzystwo z trochę nielegalnej perspektywy. Gdy zapada blady zmrok, czyli w połowie dnia, posępny blok ożywa. Pojawiają się w jego wnętrznościach małe światełka. W końcu cały dziwny twór jaśnieje jak gniazdo robaczków świętojańskich. I tym sposobem można na przykład zauważyć co też gotują na obiad mieszkańcy bloku naprzeciwko. Nie ma nic cieplejszego na świecie w środku tej szarości od ciepła pomieszczeń ogrzanych przez śmiejących się i ucztujących ludzi. Miło jest zobaczyć radość, usłyszeć gwar, poczuć zapachy drożdżówki z różanym nadzieniem, bigosu gotowanego dla przyjaciół.

Pokłady dobrej energii wytwarzanej podczas takich wizyt na pewno wsiąkają w mury i promieniują na mieszkańców, a nawet ich sąsiadów. Promieniują także na kwiatki w plastikowych doniczkach na parapecie, które lepiej rosną, gdy jest radośnie w domu. Jak tu nie rzucić okiem na okno, gdy na parterze starszy pan jest najwidoczniej molem książkowym i ma w swym maleńkim m2 literaturę w każdym kącie. Ma też prawdziwe obrazy. Warto zwrócić uwagę na tę kulturę wieszania obrazów nad łóżkiem w maleńkim m2. Bowiem z miłością do malarstwa u Polaków ciężko. Ale czasami zdarza się, że przeciętny mieszkaniec przeciętnego małego mieszkania chce się otaczać czymś więcej niż meblem z supermarketu, wielką plazmą i wydrukiem Fragonarda w złotej ramce. Co tyczy się w równym stopniu bogaczy, tyle że im w Ikei już nie wypada kupować. I taka bezinteresowna chęć posiadania prawdziwego obrazu nad łóżkiem jest budująca i cenna w relacji odbiorcy ze sztuką. Więc raz na jakiś czas trafia się ktoś, kto wrażliwość ma nieprzeciętną, mimo niesprzyjających w kraju warunków dla jej rozwoju. Wracając jednak do podglądania, na pierwszym piętrze mieszka ktoś, kto notorycznie siedzi przy oknie, również lubi książki i zawsze je po nocy. Bo w otoczeniu światełek, mroków i świeczek zapachowych czyta się wyśmienicie. Zima więc przeżyta z książkami, bigosem i widokami na małe figurki ludzkie jedzące makaron o północy już nie jest wcale taka groźna.

autor: Agata Jóźwiak
(0 głosów)