Wydrukuj tę stronę
Napisane przez  K
19
Kwi
2009

Kuracjusza strzępy dzienników... (7)

Dzień szesnasty 

Gdy, po śniadaniu, szedłem koło 9.00 do samochodu, na jodłach za "Górnikiem" szczebiotały wiosennie sikorki. Pojechałem przez Duklę i szosą 993 na Nowy Żmigród. Na krańcu wsi Iwla szosę przecina niewielka rzeczka Iwielka, prawy dopływ Wisłoki. To tutaj we wrześniu 1944 r., w dolinie tej rzeki, rozegrała się górska bitwa pancerna, nacierającej armii radzieckiej i próbującej ją powstrzymać armii niemieckiej. Była to jedna z większych bitew (trwała 3 dni) w ramach toczonych walk o Przełęcz Dukielską.

Dolinę nazwano "Doliną Śmierci". Zginęło w niej i zaginęło ponad 50 tysięcy żołnierzy. W Nowym Żmigrodzie, niewielkim miasteczku z rodowodem średniowiecznym, skręciłem na południe. Niezła szosa asfaltowa (nr 992) prowadziła przez wieś Kąty. Za mostem, nad już tutaj szeroką i wartką Wisłoką, wjechałem, wspinającą się zakrętami i serpentynami wysoko w górę drogą, w granice Magurskiego Parku Narodowego. Przełęcz Halbowska (ponad 540 m) i zjazd w dół, do Krempnej. We wsi stara cerkiewka, niegdyś łemkowska, obecnie cała w rusztowaniach, podczas generalnego remontu. 

Obok nowy kościółek, już murowany. Zrobiłem zdjęcia i w dalszą drogę. Kolejny etap podróży, to wieś Kotań. Tutaj XIX-wieczna cerkiew greckokatolicka, także drewniana, aktualnie kościół rzymskokatolicki (chyba filialny). Miałem szczęście zdążyć tuż przed mszą. Pozdrowiłem [...], gromadzącą się młodzież i zajrzałem do wnętrza. Niestety, po ikonostasie i dawnym wystroju wnętrza cerkiewnego nie było już śladu. Cerkiew o ładnej sylwetce, jedna z piękniejszych na Łemkowszczyźnie, usytuowana malowniczo na wzgórzu. Obok, przywiezione tu z innych rejonów Łemkowszczyzny, kamienne nagrobki i figury z XIX i początków XX wieku. Wyżej, na łagodnym spadku wzniesienia, pozostałości cmentarza łemkowskiego [...], po zrobieniu zdjęć, odjechałem. Minąłem Świątkową Małą, niewielką wieś nad Wisłoką. Ponownie wjechałem w granicę Parku, przecinając, po jakimś czasie, już po raz czwarty, Wisłokę. Przez Grab do Ożennej [...]. 

Długi, prostą niemal szosą bez zakrętów, podjazd, wysoko na Przełęcz Beskidu. Wokół drogi pojawił się śnieg, coraz więcej go w lesie, im bliżej byłem przełęczy. Droga czarna, oczyszczona. Asfalt, na górze, nagle się urwał i zniknął pod śniegiem. Przede mną już tylko stary, mokry śnieg i głębokie koleiny po jakimś samochodzie, czy ciągniku... Wysiadłem z "punta" i zorientowałem się, że stoję kilka metrów po słowackiej stronie [...],opuszczony domek - kontener po straży granicznej [...]. Pusto i cicho. Na dole prawie wiosna, tutaj zima i ryzyko, że jadąc dalej zawieszę się podwoziem na zeskorupiałym śniegu [...]. Niestety, droga z przełęczy w dół na południe zasypana śniegiem. Nie dawała żadnej nadziei, że dotrę nią do szosy [...], łączącej słowacki Svidnik ze starym Bardejovem, gdzie miałem zamiar dojechać. Szkoda. 

Powrót tą samą trasą. Tym razem zajechałem, w bok, do Świątkowej Wielkiej, a następnie Świątkowej Małej, by sfotografować tamtejsze cerkiewki [...]. Ruszyłem [...], serpentynami coraz wyżej i wyżej na Przełęcz Halbowską [...]. Wspaniały widok, gdy zjeżdżałem z dużej wysokości, na Kąty i Wisłokę, płynącą wzdłuż rozciągniętej turystycznej wsi [...]. Przez most nad rwącą rzeką [...], po lewej ręce nowy - niczym ratusz - z wieżą i zegarem gmach gimnazjum [...].
Gdy jechałem do Dukli, wyjrzało słońce i już do wieczora dzień był słoneczny i zupełnie wiosenny. Odwiedziłem miejscowe muzeum [...], w Pałacu - Zamku Mniszchów. W muzeum znajduje się skromna ekspozycja dziejów Dukli i rodów magnackich władających ziemią dukielską, a przede wszystkim duża (według mnie przegadana i nie do końca obiektywna) ekspozycja militarna [...]. 

Dzień siedemnasty 

Poranek, oszronione szyby samochodów. Zima przypomniała, że ciągle trwa: minus 9 stopni Celsjusza. Dzień ładny, słoneczny. Dzisiaj cztery zabiegi. Po obiedzie półtoragodzinny odpoczynek, laska w garść i spacer stokiem naszej Winiarskiej, koło "Zofiówki", "Barburki", sanatoriów "Piasta" i "Ziemowita". Tuż za "Ziemowitem" usiadłem ma ławeczce na skraju lasu i kontestowałem przez 15 minut urodę tego zakątka Iwonicza-Zdroju. Ruszyłem pod górę. Między pniami buków błysnęły w blasku słońca jakieś białe plamy. Jedna się poruszyła... Jakież zaskoczenie: sarna i trzy koziołeczki, z białymi plamami sierści na pośladkach. Tak blisko, niecałe pięćdziesiąt metrów. Powoli, powoli, krok, a raczej stopa, po stopie zbliżałem się do zwierzątek. Jeden koziołeczek położył się na liściowej ściółce i wolno robił sobie poobiednią toaletę. Pozostałe stały spokojnie, przyglądając się człowiekowi z laską, który zbliżał się do nich. Doszedłem do stadka na jakieś trzydzieści metrów... Gdybym miał ze sobą aparat fotograficzny. Spokojnie, bez paniki, oddaliły się i po chwili zniknęły za wypukłością wzgórza [...]. 

Wieczór i noc; naszły mnie erotyczne marzenia i wizje [...]. Cholera, to jeszcze dwa i pół dnia i dwie i pół nocy... "Tydzień pierwszy, drugi mija, a jam niczyja..." Chyba tak jakoś brzmią żale niezaspokojonej erotycznie samotnej kuracjuszki (wczasowiczki też). Ile jest prawdy w rozwiązłości seksualnej kuracjuszy, z daleka od domu? Badania socjologiczne mówią, że spora część kobiet, nie tylko panny, rozwiedzione i wdowy [...], także niektóre mężatki, z nadzieją na miłosną przygodę - obok, oczywiście, potrzeb zdrowotnych - jeżdżą do zdrojów na kurację. Z badań tych wynika, że to panie, w większym stopniu, niż panowie, szukają przygód miłosnych i zdradzają swoich - jeżeli ich mają - partnerów. Lecz, wbrew pozorom, nie jest to zjawisko nagminne... Tyle socjolodzy. A ja, co zaobserwowałem? No cóż... Słyszeć słyszałem (także w nocy), domyślać się domyślałem, ale naocznie nie stwierdziłem. 

Dzień osiemnasty 

Wieczorek pożegnalny; opiszę go jutro. 

Dzień dziewiętnasty 

Rano wstałem na wolniejszych nieco obrotach, po wczorajszym wieczorku pożegnalnym towarzystwa z naszego stolika. Ale wszystkie zabiegi, i gimnastykę też, dzielnie zaliczyłem...
Przy nalewkach, od Janka K., wesoło spędziliśmy czas w pięcioro w pokoju państwa z Tarnowa. W pięcioro, gdyż pan X - jak nam wcześniej zakomunikował - nie czuł się najlepiej i w imprezie nie wziął udziału... Pogadaliśmy, zaśpiewaliśmy - a jakże! - cztery zwrotki (tekst dostarczył pan Z.) znanej piosenki biesiadnej [...].: Na morzu burza hula i wieje, wieje wiatr, Tęsknota mnie otula, tak bardzo mi cię brak. 

Zabrałaś serce moje, zabrałaś moje sny, A mi pozostawiłeś te łzy, gorące łzy... I tak dalej, i tak dalej... Śpiewaliśmy wszyscy. Pełna kultura. A nalewki: morelówka i - jak się okazało - z czarnej porzeczki, nie tylko smakowały, ale zrobiły furorę, że ho, ho...Gdybyś ty Jasiu wiedział, jak chwalono twój kunszt gorzelniczo- kiperski [...].
CDN. 

KYRZEJ
(0 głosów)