Wydrukuj tę stronę
Napisane przez  Bolesław Prus
29
Gru
2007

Drobne uwagi o wielkich kwestiach - "Tygodnik Ilustrowany" 1886, nr 183

DROBNE UWAGI O WIELKICH KWESTIACH
"Tygodnik Ilustrowany" 1886, nr 183

   Nie chcę drażnić ciekawości czytelnika, więc z góry oświadczam, że "wielkimi kwestiami" w niniejszym artykule są masy chłopskie, stan zdrowia chłopów, chłopska praca, a nade wszystko chłopski byt materialny.
   Oświadczenie to stawia nas oko w oko z mnóstwem przesądów, bardzo powszechnych a głęboko zakorzenionych.
   Masy chłopskie! - zawoła niejeden z czytelników dawnego pokroju - a cóż to za "kwestia" i do tego "wielka"?... Czym one są?... Tylko wyręczycielami klas inteligentnych w ciężkiej pracy - ziemią, z której wyrasta kwiat cywilizacji - gliną, z której mężowie stanu wznoszą gmachy państw - gromadą bezimiennych pionków, którymi wojownicy rozegrywają dziej owe partie.
   Chłop jest to materiał i narzędzie wielkich rzeczy, ale sam jest bardzo małą rzeczą jak żelazo w machinie parowej, której istotnie wielkim składnikiem jest pomysł wynalazcy, plan konstruktora i zręczność wykonawców.
   Zdrowie chłopskie?... Zapewne jest ono szacownym darem bożym dla chłopa, ale niczym dla cywilizacji. Tysiące chłopów chorych lub zmarłych na tyfus nie zrównoważą na szalach świata choćby lekkiego reumatyzmu Bismarcka. Ślepota, spadła na całe gminy, nie sprawi tej klęski, co utrata wzroku przez jednego Herschela (1). Gdyby sto wiejskich bab oniemiało, nie odczuje tego Europa, którą utrata głosu jednej Nilsson (2) napełniłaby żalem. Gdyby setki chłopskich dzieci połamały ręce i nogi, jeszcze los ich nie wywoła tego skutku, co małe okaleczenie niemowlęcia, nazywającego się Leonem hiszpańskim (3).
   A praca chłopska?... Jużci jest ona użyteczna, ale równie użyteczna jest praca machiny lub wołu, których jednak nikt nie podnosi do znaczenia wielkiej kwestii. Nic nas nie interesuje, co w tej chwili robią chłopi, bodaj w dziesięciu powiatach; ale najwyższą budzi w nas ciekawość, co robi Pasteur (4) albo Bismarck. Oni poruszają uczucia, oni są przedmiotem rozmów, ich dzieła przejdą do historii.
   I nie może być inaczej - konkludują ludzie dawnego stempla. Dwa są bowiem światy: jeden wyższy - duchowy, drugi niższy - materialny. Ludzie więc i klasy tym są wyżsi, im bardziej żyją i działają w świecie duchowym, a tym mniej znaczą, im głębiej toną w stosunkach wyłącznie materialnych.
   Takimi niby filozoficznymi poglądami a naprawdę sofizmatami (5) osoby należące do inteligencji tłumaczą i usprawiedliwiają swoją grzeszną obojętność dla mas chłopskich. Dawniej istniał krótszy i dobitniejszy termin, mówiło się: "chłop to nie człowiek", a przynajmniej: "chłop to nie obywatel kraju" - i - kwestia była załatwiona.
   Zaznaczywszy, jakie to jeszcze u nas kwaszą się uczucia i poglądy, poznajmy ich źródło i zobaczmy, co się z tym źródłem dziś zrobiło.
   Jest faktem, że społeczeństwa starożytne i średniowieczne dzieliły się jakby na dwa piętra. Piętrem dolnym były masy ludowe, miliony istot dwuręcznych, odegrywających rolę machin i pociągowego bydła; piętrem górnym zaś była garstka wybranych, rzeczywistych ludzi.
   Oni dopiero, ci wybrani, stanowili społeczność. Byli wolni, posiadali majątki, a więc pewny nadmiar sił, który umożliwiał im życie duchowe, tworzenie nauk i sztuk. Oni także bronili ojczyzny (to jest: siebie samych) przed obcym najazdem i oni także byli twórcami praw mających na celu bezpieczeństwo ich samych i ich własności.
   W owej epoce potęga i cywilizacja społeczeństw zależała od ilości "wybranych", czyli obywateli, od ich solidarności i rozumu; dobrobyt zaś i życiowe wygody od liczby niewolników czy chłopów i ich muskularnej pracy.
   Taka społeczna organizacja, oparta na przyśpieszonym rozwoju jednej nielicznej klasy kosztem drugiej, bardzo licznej, miała dobrą i złą stronę. Dobra polegała na tym, że klasy wybrane, wolne od ciężkich zajęć, miały czas i siły do rozwoju wiedzy, sztuk i obyczajów, słowem - do tworzenia cywilizacji. Złem było to, że między "panami" i "niewolnikami" z każdym pokoleniem tworzyła się szersza przepaść. Pierwsi stopniowo doskonalili się, cywilizowali, rośli sercem i głową - drudzy wpadli w stagnacją i jakby skamienieli na dość niskim stopniu kultury.
   Stąd prawie w każdym społeczeństwie widzimy do dziś dnia dwie klasy mocno różniące się między sobą: mniejszość, która żyje na wysokości XIX wieku, i większość, zakrzepłą w XV, XIV, niekiedy w XIII wieku, niekiedy... w epoce krzemiennej... Tym się tłumaczy fakt, że np. w Londynie obok wielkich uczonych, wielkich filantropów, wielkich elegantów, kłębią się dziesiątki tysięcy niby-ludzi, którzy dzikością i nierozwinięciem przypominają afrykańskie albo australijskie plemiona.
   W naszym też kraju między ludem i inteligencją odskok nie jest mniejszy.
   Koniec XVIII wieku, a głównie wiek XIX położył kres dawnym organizacjom społecznym, opartym na przywilejach mniejszości, niewoli większości i wyzysku tej ostatniej przez pierwszą. To, co dziś widzimy, w porównaniu z tym, co było, stanowi zadziwiający przewrót. I tak:
   Z dawnych przywilejów utrzymał, się jeszcze, bardzo wprawdzie silny, ale tylko jeden, przywilej - nierówności majątkowej. Wszystkie inne spadły przynajmniej teoretycznie, a wciąż wygładzają się praktycznie.
   Natomiast wszystkie jednostki społeczne:
   Korzystają z tych samych praw cywilnych i ulegają tym samym prawom kryminalnym i przepisom administracyjnym.
   Mogą być urzędnikami.
   Mają obowiązek służyć w wojsku, co dawniej było przywilejem stanu rycerskiego.
   Mają prawo głosu w rzeczach polityki wewnętrznej jako wyborcy posłów do parlamentu lub do organów. zarządu miejscowego.
   Mają prawo korzystania ze wszelkiej oświaty, a w niektórych krajach nawet obowiązek korzystania z oświaty elementarnej.
   Mogą wreszcie dosięgać przywileju posiadania majątku, o ile, rozumie się, szczęście posłuży.
   Olbrzymie te przewroty, jakkolwiek jeszcze nie zatarty resztek dawnej nierówności między ludźmi, przecież do gruntu zmieniły społeczeństwa. Dziś każdy naród zorganizowany na sposób nowożytny posiada:
   Dzięki powszechnej służbie wojskowej - nie znaną przedtem potęgę militarną.
   Dzięki oświacie i prasie - szeroką świadomość swojej narodowej indywidualności.
   Dzięki oświacie i swobodzie zajęć - nieskończone mnóstwo odkryć naukowych, utworów sztuki i godnych podziwu wynalazków technicznych.
   Dzięki nadaniu praw politycznych masom - dokładną znajomość swoich wewnętrznych potrzeb, zalet i wad, i prawie nieskończoną możność doskonalenia społecznych stosunków.
   Przy tej organizacji, o ile byłaby idealnie doskonała, nie marnowałaby się żadna siła społeczna. W każdym zaś wypadku naród nowożytny, zasobny i równouprawniony wewnątrz, jest stokroć silniejszym od takiego, który w łonie swoim posiada garstkę inteligencji obok milionów ubogiego, ciemnego tłumu.
   W społeczeństwie bowiem ludzie wyjątkowo zdolni, wyjątkowo szlachetni, wyjątkowo dzielni stanowią tylko pewny procent ogółu. Jest to jakby loteria, w której jeden na tysiąc biletów wygrywa sumę większą, a jeden na milion sumę bardzo wielką. Im więc w życiu narodu więcej jednostek bierze czynny udział, tym więcej ma on szans na wygraną; im zaś ogół narodu jest zasobniejszy, silniejszy, światlejszy, tym większy jest procent owych wygrywających bilety. Jeżeli u nas zdolny wynalazca trafia się - przypuśćmy - na milion ludzi, to w Niemczech, gdzie cywilizacja stoi wyżej, może jeden wynalazca przypadać na sto tysięcy mieszkańców.
   Cały ten, może za długi, wstęp da się streścić w następnych słowach:
   Narodu nie stanowi dziś jakaś jedna klasa, choćby oświecona i majętna, ale wszyscy członkowie danego społeczeństwa, całe masy ludu. One są tym rezerwuarem, z którego wciąż płyną nie tylko rekruci, podatki, bydło i zboże, ale również ludzie oświeceni, genialni, wielkie serca i nieugięte charaktery. One są tym czarnym, spękanym i niezgrabnym, ale wiecznotrwałym pniem ludzkości, z którego na kształt kwiatów wyrastają uczeni, artyści, bohaterowie. Kwiaty, opadają prędko, ale pień zastaje i na miejsce już zwiędłych rodzi coraz nowe.
   Gdzie przodujące klasy narodu nie odświeżają się bezustannie sokami mas ludowych, tam kwiaty prędko zwiędną i - zaczną się psuć... Dowody tego każdy znajdzie około siebie...

PRZYPISY:
(1) Herschel - nazwisko słynnych astronomów angielskich: ojciec (Fryderyk Wilhelm, 1738-1822) zbudował teleskop, z pomocą którego odkrył m. in. Uran i jego księżyce; syn (Jan Fryderyk, 1792-1871) ułożył katalog gwiazd i mgławic; zasłużony również w dziedzinie przyrodoznawstwa.
(2) Ni1sson Krystyna (1843-1921) - szwedzka śpiewaczka sopranowa znana w Europie i Ameryce.
(3) Leon hiszpański - Leon de Bourbon, jedyny syn Alfonsa XII, króla hiszpańskiego, urodzony po śmierci ojca (w 1886 r.) i ogłoszony j oko niemowlę królem ku wielkiej radości stronników rodu Bourbonów, walczących z innymi pretendentami do korony hiszpańskiej. Troska o zdrowie niemowlęcia była uzasadniona panującą w tej rodzinie dziedziczną chorobą zwaną hemofilią (skłonność do krwotoków trudnych do zatamowania z powodu braku krzepliwości krwi).
(4) Pasteur Ludwik (1822-1895) - znakomity chemik francuski i twórca bakteriologii; jego prace i odkrycia w dziedzinie fermentacji, konserwacji środków spożywczych, a przede wszystkim wynalezienie szczepionek ochronnych mają epokowe znaczenie.
(5) sofizmat - fałsz ubrany w pozory prawdy; wniosek oparty na błędnym założeniu lub nieprawidłowym rozumowaniu.
(0 głosów)