Wydrukuj tę stronę
Napisał 
28
Gru
2017

Kroniki nałęczowskie (3)

KRONIKA TYGODNIOWA (fragment)
"Kurier Codzienny" 1888, nr 187


   Kto (...) nie życzy sobie być rozjechanym (...), kto nie chce potykać się o lindleyowskie przepaście, ten - niech ucieka z Warszawy.
   Dokąd?... Wszystko jedno. Można do Pruszkowa, można do Grodziska lub Mińska, możną do Otwocka...
   - Byle nie do Nałęczowa! - woła jakiś oponent - bo tam zła kuchnia...
   Z rumieńcem wstydu wyznać muszę, że głos ten rozległ się w szpaltach naszego pisma. Tego pisma, którego niżej podpisany współpracownik już ósmy raz, w ciągu ośmiu lat, wyjeżdża do Nałęczowa. A przecież dla mnie tamtejsza okolica nie wystawia specjalnych dekoracji, ani pan Wolski nie gotuje specjalnych potraw. Mieszkam tam gdzie inni, stołuję się w tej samej restauracji i jestem jakoś zadowolony, podczas gdy rozmaici nowicjusze już po dwu tygodniach pisują przeciw Nałęczowowi piorunujące korespondencje!
   Podkreślam termin: dwa tygodnie. Osoby bowiem leczące się hydropatią (wiem to z doświadczenia) przez pierwsze dwa tygodnie są tak rozdrażnione, że... mogłyby powstrzymać się na ten czas od pisania korespondencji. Po sześciotygodniowej kuracji, owszem, niech piszą...
   Pamiętam, przed dwoma czy trzema laty spotykałem w Nałęczowie znanego optyka ż mechanika Berenta.
   - Co pan tu robisz? - mówię - przecie miałeś być w Gebersdorfie czy w Kaltenleutgeben?...
   - Byłem, byłem!... - odpowiada mi nasz znany. - Niech diabli porwą tych Szwabów; każą; sobie drogo płacić, traktują człowieka jak zwierzę, a karmią!... Niech diabli wezmą zagraniczną hydropatię; tu dopiero odżyłem, w Nałęczowie.
   Tak mi mówił poważny i stateczny człowiek akurat w chwili, kiedy grupa "dwutygodniowych" pacjentów nałęczowskich podawała do dyrekcji skargę na nieporządek, złe jadło, niepokój w zakładzie itp.
   Spróbujcie naprzód tego "lepszego" gdzie indziej, jadajcie co dzień rindfleisch, a potem dopiero piszcie korespondencje.
   Co do mnie, tak w tym, jak w zeszłych latach wybieram się do Nałęczowa, jeśli dobry Bóg pozwoli. Mogę również znudzonym chorym wynajmować się za przewodnika po tamtejszych prześlicznych okolicach, za opłatą 50 kop. na dobę, oprócz obuwia i wiktu.
   Jeżeli po takiej reklamie zarząd hydropatycznego zakładu Nałęczów nie zdobędzie się dla mnie na owacje z fajerwerkami, a pan Wolski na wyjątkowe jadło z kapustą, nie chrześcijaninem jestem, jeżeli nie "obabrzę" ich w "Kurierach".
   Uważaj pan zatem, panie Henryku, i każ okurzyć szachy. E7-E5; E2-E4!... To już tak niedaleko.
(0 głosów)