Napisane przez  BW
19
Lip
2009

Narysować poczucie humoru

W ogólnopolskiej prasie można napotkać jego ilustracje, karykatury czy paski komiksowe. Sama lista tytułów, z którymi współpracował do tej pory, budzi uznanie m.in.: Newsweek, Auto Świat, Reader's Digest, Playboy... Od kilku lat współpracownik również "Gazety Nałęczowskiej". Spod jego ręki wyszły setki satyrycznych kadrów, jeden rysunek wywołał nawet polityczną burzę w szeregach PIS. On sam należy do innej partii - Partii Dobrego Humoru - Piotr Kanarek osobliwość Nałęczowa.

Z wykształcenia jesteś grafkiem, absolwentem Instytutu Wychowania Artystycznego UMCS. Jak się zaczęła Twoja przygoda z rysowaniem? I jak trafłeś do Nałęczowa?

PK: Urodziłem się w Puławach, kończyłem studia, mieszkając w Lublinie, więc można powiedzieć, że jestem krajanem. Nałęczów podobał się żonie i mnie od dawna, wpadaliśmy tu jeszcze jako studenci na herbatkę do znajomych. Agnieszka znalazła tu pracę i gdy nadarzyła się okazja, zdecydowaliśmy o przeprowadzce jednego dnia. Ponieważ mogę pracować w każdym miejscu kraju z dostępem do Internetu, sprawa przesądziła się szybko.
A z moim rysowaniem to było tak, że rysowałem od zawsze, najchętniej na ostatnich stronach zeszytów szkolnych, co nie podobało się zbytnio pedagogom, czemu się zresztą teraz nie dziwię. Mój syn, Kuba, próbuje robić podobnie, dlatego nosi ze sobą oddzielny zeszyt do bazgrania. Ale rozumiem go w całej rozciągłości tematu. Liceum Plastyczne w Lublinie, potem studia na Wydziale Grafki, to była już jakaś kontynuacja tematu.

Czy rysunek satyryczny, karykatury, komiksy to świadomy wybór czy przypadek?

PK: Na studiach zdarzyło się tak, że zaniosłem rysunki do uczelnianego, ogólnokrajowego pisma Forum Akademickie, od razu dano mi teksty do ilustracji. Siłą rozpędu to samo zdarzyło się w Kurierze Lubelskim, gdzie trafłem pod skrzydła Stanisława Krusińskiego, który umacniał mnie w przekonaniu, że powinienem tym zarabiać na życie. Można więc śmiało powiedzieć, że to jemu zawdzięczam wybór tego, co robię. Będąc więc jeszcze studentem rysowałem już m.in. w Sztandarze, Super Expressie, Auto Świecie, a potem potoczyło się już szerzej.
W tej chwili rysunkiem satyrycznym zajmuję się w znikomym procencie, skierowałem się w trochę inne rejony ilustracji i grafki.

Masz bardzo ciekawą pracę, w sumie przyjemną, m.in. rysowanie humorystycznych rysunków, które potem bawią setki czytelników, skąd inspiracja, pomysł np. na kolejne przygody Docenta z Młodego Technika?

PK: Inspiracje tak naprawdę są wszędzie, czasem można poszukać ich gdziekolwiek. Tak naprawdę polecam wszystkim początkującym rysownikom, grafkom przede wszystkim oglądanie galerii dobrych artystów. Dzięki Internetowi jest to teraz możliwe, jak nigdy przedtem. Będąc studentem siedziałem godzinami w miejskiej bibliotece i wertowałem dziesiątki pism, zaznaczałem i kserowałem rysunki polskich i zachodnich ilustratorów. Bardzo dobre jest też chodzenie na wystawy, zaglądanie do galerii i sklepów ze sztuką. Żeby dobrze coś robić, trzeba przyjrzeć się naprawdę świetnym fachowcom i szukać własnej drogi, kreski, techniki.

Rysujesz na żywo karykatury, jakie są reakcje ludzi na widok swojej karykatury? Miałeś jakieś zabawne zdarzenia z tym związane?

PK: W tej chwili rysuję już sporadycznie, ze względu na brak czasu, ale to świetna szkoła rysowania i wiele mi dała. Wyrabia pewność kreski i oka w takim stopniu, że w pewnym momencie przestałem używać gumki, wiedziałem intuicyjnie, gdzie postawić kreskę.
Jeśli chodzi o reakcje ludzi, zazwyczaj jest dużo śmiechu. Na imprezach integracyjnych dla frm, gdzie rysowałem, w kolejce stali zarówno szefowie, jak i pracownicy, i świetnie się bawili. Wspominam zabawną sytuację ze starszą panią, która poprosiła mnie, abym nie oszczędzał jej w karykaturze i zrobił jak najlepszą. Powyginałem ją na rysunku niemiłosiernie, była zachwycona. Powiedziała przy tym, że podaruje tę karykaturę przyszłemu zięciowi jako prezent ślubny. Żeby widział prawdziwą twarz teściowej i pamiętał o niej :).

Jesteś bardzo zapracowany, ale są momenty, które możesz poświęcić na Twoje hobby, pasje...

PK: Zdarzają się mordercze tygodnie, kiedy zrzuca się na mnie naraz kilka zleceń. Trzeba to dzielnie wytrzymać i nie marudzić, bo taki fach. Ale zazwyczaj po takim tygodniu robię sobie kilka luźniejszych dni na dojście do siebie. Wydaje się, że pracując w domu robisz co chcesz, ale to mylne wrażenie. Zdarzają się tygodnie, kiedy wstaję o 6-ej, a kończę pracę o 22-giej. Kiedy już znajdę moment na zrobienie sobie kawy lub herbaty, za chwilę po nią sięgam, a ona już jest zimna :). To świetna praca, ale czas leci w niej nie wiadomo kiedy, przydaje się ktoś z boku, kto czasem obudzi z letargu. W moim przypadku tą osobą jest żona, Agnieszka. Sądzę, że bez niej nie byłbym w tym miejscu zawodowym i osobistym, gdzie jestem. To ona wyciągnęła mnie wręcz siłą na pierwszy urlop kilka lat temu, i śmieję się, że jest jedyną normalną osobą w tym domu. Jeśli chodzi o pasje, zbieram od dawna dobre - moim zdaniem - komiksy, w wolnych chwilach grywam na gitarze akustycznej. Trudno to nazwać graniem, bo tak robią muzycy profesjonalni, ale grywanie wychodzi mi dosyć gładko, przynajmniej moim zdaniem :).

Twoje życiowe priorytety?

PK: Jeśli chodzi o sprawy osobiste, to na pewno zależy mi na zdrowiu rodziny, jak pewnie każdemu, kto ma rodzinę. Jeśli ma się dobrą energię w sobie, to reszta przychodzi sama. Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, staram się robić dobrze każdą rzecz, której się podejmuję, wiele od siebie wymagam. Może czasem za dużo, ale to też powoduje ciągły rozwój w tej pracy.

Rodzina to...

PK: ...podstawowa komórka społeczna, której poświęcam zdecydowanie mniej czasu niż bym chciał.

Na oko jesteś zwyczajnym facetem, no może z nieco wyższym niż przeciętna norma poczuciem humoru (skoro należysz do PDH). Co daje Ci przynależność do tej partii (składka: trzy uśmiechy dziennie)?

PK: Z tym wyższym od przeciętnej poczuciem humoru to bym nie przesadzał :). Znam wiele osób, które śmieją się głośniej niż ja i świetnie opowiadają dowcipy lub puentują sytuacje. W moim przypadku jest tylko tak, że ja potrafę to narysować, pokazać zabawność sytuacji. Tak naprawdę PDH to pomysł mojego kolegi, szefa jednego z wydawnictw humorystycznych. Przedsięwzięcie jest zabawne i ze wszech miar słuszne, więc wyraziłem ochotę przynależności, ale dopóki ta partia nigdzie nie kandyduje :). Kiedy zacznie, będę pewnie jednym z pierwszych, którzy się wypiszą :).

Jakie predyspozycje powinien mieć kandydat do tej partii?

PK: Jeśli np. potraf fajnie opowiadać kawały... :)

Na co dzień spotykasz więcej malkontentów czy ludzi pogodnych z poczuciem humoru?

PK: Na co dzień, na gruncie zawodowym mam styczność z ludźmi z zapracowanymi, podobnymi do mnie. Ale wszyscy lubimy swoją robotę i rozumiemy o co w niej chodzi. Można sobie więc pozwolić na swobodne żarty i dowcipy. Jeśli chodzi o okolicę, sąsiadów mam bardzo miłych, a dalej rzadko się zapuszczam :).

Twoja praca to nie tylko śmieszne rysunki, ale i skomplikowane i czasochłonne grafki wektorowe, ilustracje, okładki miesięczników, to godziny siedzenia przed ekranem komputera. Nad czym łatwiej i przyjemniej Ci się pracuje?

PK: Moja praca to różnorodność. Żeby móc skutecznie działać w tej branży, trzeba nabrać dystansu do tego, co się robi. Poza tym utrzymanie się na rynku w dzisiejszych czasach wymaga robienia wielu rzeczy na raz. Kiedy zaczynałem, mogłem rysować piórem i akwarelą, ale też szybko mi się to nudziło, stawało się monotonne. Postanowiłem więc urozmaicać sobie pracę poprzez nowe techniki, w tym komputerowe. W tej chwili rysuję jednocześnie paski komiksowe, karykatury, ale też ilustracje do książek, okładki płytowe, wykonuję kreacje postaci do reklam, okładki do czasopism. Narysowane przeze mnie postacie widuję na różnych produktach na sklepowych półkach, co jest bardzo sympatyczne :). Przy jednej rzeczy odpoczywam od innej, żeby za chwilę wrócić ze świeżym spojrzeniem do tej pierwszej.

We wrześniu br. miała być zorganizowana wystawa Twoich prac w NOK, ale - jak się okazało - będzie w późniejszym terminie. Jak współpracuje Ci się z lokalnym środowiskiem? Czy chciałbyś, aby Twoje prace bardziej zaistniały w Nałęczowie?

PK: Rzeczywiście, były plany związane z wystawą. Miała to być moja wystawa retrospektywna, z pokazaniem oryginałów z różnych okresów twórczości. Chciałem z tego zrobić większą imprezę, dzięki sponsorom, przy okazji wernisażu miał się pojawić pewien bardzo znany kabaret, który naprawdę mnie śmieszy. Uruchomiłem już nawet w tej sprawie koleżeńskie kontakty. Pani dyrektor Nałęczowskiego Ośrodka Kultury obiecała nawet szampan :). Okazało się jednak, że ma być remontowane kino, co też jest bardzo dobrym pomysłem. Ale miejsce na wystawę miało być zajęte na skład materiałów, czy coś w tym stylu, więc sprawa wystawy nie doszła do skutku. Być może kiedyś jeszcze będzie okazja do zrealizowania pomysłu, ale w najbliższym czasie z powodu obowiązków zawodowych będę skupiony na czym innym. Ale jakiś czas temu w NOK, dzięki uprzejmości Pani dyrektor Jadwigi Sawy-Bednarczyk, była prezentowana mała wystawa moich karykatur, zdaje się, że podobała się zwiedzającym. Myślę więc, że osoby życzliwe są, poczekamy tylko na okoliczności.

Brałeś udział w wielu ciekawych kampaniach, wystawach, do CV możesz wpisać zdobycie nagrody w międzynarodowym konkursie na rysunek satyryczny... Które z osiągnięć zawodowych jest dla ciebie szczególnie cenne?

PK: Nagrody i uznanie w kraju i poza nim zdarzają się w tym fachu, myślę, że są jakąś wypadkową włożonej pracy oraz pomysłu. Ale najsympatyczniej wspominam zdarzenia mające związek z konkretnymi ludźmi, których zdarzyło się kilka. I tak np. napisał kiedyś do mnie pan Artur Barciś, który po publikacji jego karykatury w Newsweeku zapragnął mieć ją u siebie nad kominkiem. Po jakimś czasie dzwoni do mnie koleżanka z informacją, że w jednym z pism traktujących o budowie i wyposażeniu domu są zdjęcia z wnętrz p. Artura i wisi tam mój rysunek.

Twoje plany na przyszłość i marzenia, oprócz tego o Wielkim Kanionie, który sama chętnie bym zobaczyła?

PK: Mam kilka planów zawodowych, ale są w trakcie przygotowań do realizacji, trudno więc coś już o nich mówić. A o czym marzę? Na pewno o kupnie dobrej gitary elektrycznej, żeby móc czasem przyłoić w wolnej chwili. Po cichu też jest kilka marzeń, ale kto z nas ich nie ma :).

Rozmawiała Bogumiła Wartacz
(0 głosów)