Napisane przez  RK
12
Maj
2008

Miłe zapomnienia skutki

Opowiastki z życia uzdrowiska


Zapominanie o tzw. Bożym świecie jest częstym elementem naszych podróży, a zapominanie o drobiazgach to niemal rzecz nie do uniknięcia. Przyjazd i pobyt w tak uroczym miejscu jak nasz Nałęczów sprzyja oderwaniu się od codzienności i wejściu w zupełnie inne tempo życia. Pracujący w ośrodkach noclegowych mają z pewnością przegląd wielu przedmiotów, które goście zostawiają po sobie, jak również wiele sytuacji poszukiwań czegoś, co "było przed chwilą, a teraz znikło". Telefony komórkowe, ładowarki, aparaty fotograficzne, kosmetyki, części garderoby, ręczniki i różne inne akcesoria, mimo że pozostawione na widocznym miejscu, umykają uwadze i często pozostają w pokojach, salach restauracyjnych itp. Praktyką hotelarską jest to, iż służba pięter po znalezieniu takiej zagubionej rzeczy dostarcza ją niezwłocznie do recepcji.

Kilka lat temu zdarzyła mi się taka oto historia. Dostałem telefon od pewnej mieszkanki Warszawy, Pani Joanny, która po weekendowym pobycie w Nałęczowie ze swoimi wyjątkowo aktywnymi dziećmi zauważyła brak... deseczki do krojenia. Jak tylko zauważyła brak owej deseczki zadzwoniła do Nałęczowa i poinformowała, że prawdopodobnie w pokoju na parapecie zostawiła taką małą deseczkę kuchenną.

Głos dzwoniącej wskazywał na silne zdenerwowanie, jakby chodziło co najmniej o kolię z diamentami. Próbowałem uspokoić sytuację, obiecałem, że deseczka z pewnością jest u nas, że nikt jej nie wyrzucił, że zaraz sprawdzę i szybko do niej oddzwonię. Zażartowałem nawet, żeby nieco rozluźnić atmosferę rozmowy, mówiąc, że jeszcze dziś będzie Pani Joanna musiała planować potrawy bez krojenia, a jutro już będzie mogła zrobić swoją ulubioną potrawę z wykorzystaniem deseczki, która z pewnością jest u nas. W odpowiedzi uzyskałem w pełni poważne stwierdzenie, że na tej deseczce zwykle krojone są składniki do jej specjalności, najsmakowitszej potrawy, a mianowicie risotto, które dodatkowo jest największym przysmakiem jej męża. Sprawa nabrała więc nie byle jakiej wagi i postanowiłem jak najszybciej wyjaśnić losy zguby.

Przeglądając rzeczy zagubione podczas weekendu, zobaczyłem ową deseczkę, a tak właściwie to kawałek dębowego drewienka, mocno zużytego od krojenia, z licznymi śladami przypaleń, otarć i cięć. Prawdę mówiąc, tak zużyta deseczka nie mogła nawet spełniać do końca swojej roli, gdyż nie pozwalała na w miarę równe krojenie rzeczy, no ale... jeśli jest niezbędna, to jest niezbędna i już. Oddzwoniłem do sympatycznej Pani i usłyszałem przeurocze okrzyki radości i niekończące się podziękowania. Padło nawet stwierdzenie, że Pani Joanna nawet nie chce myśleć, co by było, gdyby deseczka się nie znalazła, że ja nawet nie zdaję sobie sprawy, jak bardzo ważna to rzecz i że Pani jest mi bardzo wdzięczna. Powiedziałem, że życzę z całego serca, oby deseczka służyła dalej w gospodarstwie domowym i oby risotto nadal smakowało mężowi. Tymczasem fakt, że wspomniałem tajemnicze risotto spowodował, że Pani Joanna podkreśliła:, "ale ja naprawdę robię wyjątkowe risotto", na co odpowiedziałem, że ja przecież w to nie wątpię. Rozmowa jednak zakończyła się pewnym niesmakiem wyczuwanym w głosie rozmówczyni, gdyż z jednej strony cieszyła się, że odnalazła się zguba, a z drugiej strony, ktoś śmiał podać w wątpliwość jej kulinarne umiejętności i wyjątkowe walory risotto.

Po dwóch dniach od rozmowy telefonicznej, będąc w pracy zostałem poinformowany, że jest dla mnie ekspresowa przesyłka kurierska. Nie spodziewałem się jakiejkolwiek przesyłki, ale szybko podążyłem do oczekującego kuriera. Odebrałem całkiem pokaźną i ciężką paczkę, a jak rozpakowałem, to nie mogłem wyjść ze zdumienia, bo oczom moim ukazał się... 5-litrowy kociołek wypełniony po brzegi pachnącym i, jak się po chwili okazało, wyśmienitym risotto.

Ha... widać proste potrawy potrzebują nie tylko wyjątkowych umiejętności kucharskich, ale dodatkowo ich niepowtarzalne walory rodzą się pod wpływem tajemniczych energii ukrytych nawet w prostych przedmiotach codziennego użytku.

Radek Kisielewski
(0 głosów)