Napisane przez  AĆ
23
Kwi
2012

Pomnik nonszalancji

W Nałęczowie przy ulicy Spółdzielczej stoi największy w Polsce, a może i w Europie, pomnik nonszalancji i niegospodarności.

Dla Nałęczowa to także pomnik naszej bezsilności, naszej, czyli mieszkańców, a jednocześnie gospodarzy tego miasta. Od rozpoczęcia w 1984 roku budowy minęło blisko 30 lat.

W tym czasie zmieniały się rządy i kolejni ministrowie skarbu dopisywali swój udział w tym wielkim zaniedbaniu. Trudno oszacować straty Skarbu Państwa związane z budową i zarządzaniem przez lata tym obiektem, który przez cały rok jest chroniony, zimą ogrzewany (blisko 17.000 m2), a całość koordynują pracownicy administracji. Jego wartość księgowa sięga pewnie setek milionów złotych. Wartość realna spada każdego roku. Mimo że budynek jest w bardzo dobrym stanie technicznym, z każdym rokiem będzie trudniej go sprzedać. Zmieniają się normy dotyczące np. minimalnej wielkości pokoi hotelowych, wysokości sal konferencyjnych czy operacyjnych. Rosną także wymagania co do bilansu energetycznego obiektów. Dostosowywanie ich jest często droższe i zawsze mniej efektywne od wybudowania. Z każdym rokiem problem społecznie i księgowo staje się większy, dlatego kolejni odpowiedzialni za jego rozwiązanie, usprawiedliwiając siebie tym, że to przecież poprzednicy zawinili, spychają kłopot szczebel niżej. Minister Skarbu podrzuca więc tę żabę Wojewodzie, Wojewoda natychmiast Staroście, Starosta też chętnie by ją komuś podrzucił, ale już niżej nie ma szczebli w tej drabinie.

Dlaczego do tej pory ten gigant nie został sprzedany? Dlatego, że sprzedający musiałby mieć w tym wielki interes, żeby zdobyć się na potrzebną w tym przypadku urzędniczą odwagę i konieczną dla sukcesu determinację. Największy interes z tej sprzedaży miałaby Gmina Nałęczów, bo nie tylko finansowy, ale też społeczny. Pisząc finansowy, nie mam na myśli pieniędzy ze sprzedaży, tylko te z podatków i z opłaty uzdrowiskowej, a społeczny interes to miejsca pracy i podniesienie rangi miejscowości.

Jaki dochód miałaby Gmina z podatków i opłat, gdyby rozpoczęta w 1984 roku budowa zakończyła się po sześciu latach dopuszczeniem obiektu do użytku? Gdyby to był szpital to przyjmując najniższe wskaźniki i dzisiejsze stawki dochód Gminy za te 22 lata wyniósłby ponad 4.000.000 zł., ale gdyby od dziesięciu lat była tam jakaś inna działalność gospodarcza (hotel, spa, ośrodek szkoleniowy itp.) to dochód Gminy z tego obiektu w ciągu tych dziesięciu lat wyniósłby minimum 6.000.000 złotych. Dlatego nam nałęczowianom nie zabrakłoby ani determinacji ani odwagi, ale nikt nam nie powierzy tego zadania. Gdzie tu potrzebna jest tyle razy wspomniana odwaga? W tamtej kadencji poprzedni Starosta ogłosił dwa przetargi dotyczące sprzedaży "MSW", ale nikt do nich nie przystąpił, więc zgodnie z prawem mógł przystąpić do negocjacji i sprzedać obiekt za najwyższą wynegocjowaną kwotę i do tego właśnie trzeba mieć dużo urzędniczej odwagi.

Żeby taki wielki obiekt sprzedać nie wystarczy tylko ogłaszać przetargi. Potrzebny jest odpowiedni prospekt, potrzebna jest przed sprzedażą jakaś kampania informacyjna i minimalne przygotowanie obiektu do sprzedaży. Trzeba sprzątnąć teren, wyciąć krzaki, ułożyć prowizoryczny chodnik do wejścia głównego. Trzeba mieć dla oglądających parę dobrych latarek, żeby nie musieli świecić sobie telefonami i oczywiście wprowadzać zainteresowanych wejściem głównym. Teraz prowadzi się ich na tyły budynku, tam najpierw schodzą do głębokiego wykopu na najniższy poziom piwnic, żeby właśnie od piwnic zacząć chodzenie po budynku. To tak, jakby sprzedając samochód, kazać kupującemu najpierw wcisnąć się pod niego i w ten sposób potencjalny nabywca zobaczyłby pordzewiały tłumik na początek.

To, że kiedyś popełniono przy tym obiekcie tyle błędów i dopuszczono się takich zaniedbań teraz wymaga wysiłku i odpowiedzialności za rozwiązanie tego problemu od wszystkich, którzy mają do tego prawo, kompetencje i należy to do ich obowiązków. Wszyscy oni mogą liczyć na pomoc samorządu i mieszkańców Nałęczowa.

autor: Andrzej Ćwiek
(0 głosów)